Krzysztof Sobczak: W najnowszym numerze „Przeglądu Sądowego” ukazał się pański artykuł dotyczący sytuacji procesowej i ustrojowej sędziów objętych zarzutem wadliwego powołania lub przejścia na wyższe stanowisko sędziowskie. Wyjaśnijmy – chodzi o sędziów, których kandydatury zostały przedstawione Prezydentowi przez upolitycznioną Krajową Radę Sądownictwa ukształtowaną na podstawie ustawy z 18 grudnia 2017 r.  Czy stało się coś szczególnego, co skłoniło pana do jego napisania i publikacji?

Jacek Gudowski: Problematyka bezstronności i niezawisłości sędziów oraz niezależności sądów nabrzmiewa od dłuższego czasu, zwłaszcza że zmiany dotyczące sędziów oraz dokonywane powołania sędziowskie prowadzą do powolnego, coraz bardziej widocznego osłabienia, a w dalszej perspektywie niechybnego upadku władzy sądowniczej. Wszyscy to widzą oraz doświadczają negatywnych skutków zmian. Krótko mówiąc, jest źle, coraz gorzej. Nie ustaje opresja na morale sędziów, na ich wolność orzeczniczą, a pod znakiem zapytania staje niezależność części z nich. W związku z tym wątpliwości budzi także ich bezstronność rozumiana nie tylko w sposób pierwotny jako neutralne, obiektywne, wolne od uprzedzeń osądzanie spraw, ale także – i kto wie, czy nie jest to dzisiaj sprawa ważniejsza – jako wartość publiczna, wspólna. Chodzi o postrzeganie sędziów przez społeczeństwo jako osób (organów) niezależnych, niepodlegających jakimkolwiek wpływom politycznym, skutecznie bronionych przez państwo i broniących się przed  oddziaływaniem wszelkich destrukcyjnych czynników zewnętrznych. Bezstronność sędziów staje się zatem współcześnie poważnym problemem ustrojowym, a także aksjologicznym, etycznym. W dyskusji naukowej pojawiają się głosy apelujące o głęboką refleksję na ten temat, stającą się obecnie powinnością nie tylko intelektualną, ale przede wszystkim etyczną. Do napisania artykułu, o którym pan redaktor na wstępie wspomniał, skłonił mnie bezpośrednio apel prof. Tomasza Pietrzykowskiego zawarty w tekście opublikowanym na łamach styczniowego numeru „Przeglądu Sądowego” (Bezstronność sędziowska. Lekcje z kryzysu, „Przegląd Sądowy” 2022/1, s. 5). Oczywiście takim bodźcem są także liczne orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, Sądu Najwyższego, Naczelnego Sądu Administracyjnego oraz sądów powszechnych i administracyjnych.

Sprawdź procedurę: Wyłączenie sędziego z urzędu (podstawy wyłączenia z mocy samej ustawy) >

Wniosek o wystąpienie do Sądu Najwyższego o przekazane sprawy innemu sądowi równorzędnemu ze względu na dobro wymiaru sprawiedliwości - POBIERZ WZÓR >

Co nowego wnoszą te orzeczenia, konsekwentnie zresztą nieprzestrzegane przez władzę ustawodawczą i wykonawczą, a także – jak mi się wydaje – część sędziów?

Od wydania przez Sąd Najwyższy znanej uchwały trzech połączonych Izb w styczniu  2020 r. minęły już dwa lata. Wiele się jednak zmieniło od tego czasu. Stanowisko zajęte przez Sąd Najwyższy w tej uchwale znalazło potwierdzenie i szerokie rozwinięcie w licznych orzeczeniach trybunałów europejskich oraz sądów krajowych. Wynika z nich jednoznacznie, że status ustrojowy osób powołanych na stanowiska sędziowskie oraz sędziów awansowanych na stanowiska w sądach wyższego rzędu, a w szczególności na stanowiska w Sądzie Najwyższym, z udziałem Krajowej Rady Sądownictwa w składzie ukształtowanym na podstawie ustawy z 8 grudnia 2017 r., wywołuje uzasadnione wątpliwości albo jest wprost podważany.

 

 

Czytaj: Sąd Najwyższy: Sędziowie powołani z udziałem nowej KRS nie mogą orzekać>>

A jakie to ma znaczenie dla stosowania instytucji wyłączenia sędziego, i to z mocy samej ustawy, o czym pisze pan w swoim artykule?

Sędzia wyposażony przez państwo we władzę sądzenia, a więc w uprawnienie do orzekania o prawach i obowiązkach innego człowieka, ba, nierzadko o jego losach i życiu, musi być ustrojowo „czysty” (iudex purus). Oznacza to, że jego status, sposób powołania oraz zajmowanie stanowiska sędziowskiego nie może budzić żadnych, powtarzam – żadnych, nawet najmniejszych wątpliwości, a zwłaszcza uzasadnionych wątpliwości konstytucyjnych oraz prawno-międzynarodowych (unijnych). A takie wątpliwości są i dobitnie, przekonująco potwierdzają je przytoczone w moim artykule liczne orzeczenia, wskazujące również, że doszło do naruszenia standardu bezstronności i niezależności sądu wymaganego przez art. 45 Konstytucji, art. 6 ust. 1 europejskiej Konwencji Praw Człowieka i art. 47 Karty praw podstawowych Unii Europejskiej. Nie można przechodzić nad tymi orzeczeniami do porządku, ignorować ich lub bagatelizować; nikt nie powinien tego czynić, ani nauka, ani szeroko rozumiane piśmiennictwo prawnicze, ani sami sędziowie. Nikt również, także prawodawca, nie może nikogo, a w szczególności sędziów orzekających, w tym zadaniu ograniczać. Czyniąc to, podważa sens sądownictwa oraz moralny i instytucjonalny rdzeń bezstronności, a więc istoty osądzania sporów. Stąd mój głos.

Czytaj: ETPC: Udział dublera w składzie Trybunału narusza prawo do sądu>>

Czy zatem art. 48 par. 1 pkt 1 k.p.c., dotyczący wyłączenia sędziego z mocy samej ustawy, obejmuje także sędziego, którego niejasny, niepewny status ustrojowy czyni go – w rozumieniu tego przepisu – „nieprzydatnym, nienadającym się, nieodpowiednim” do rozpoznania sprawy?

Zgodnie z przytoczonym przepisem sędzia jest wyłączony z mocy samej ustawy, niezależnie od czyjejkolwiek woli lub inicjatywy, a więc niejako samoistnie, m.in. wtedy, gdy pozostaje ze stroną w takim stosunku prawnym, że wynik sprawy oddziaływa na jego prawa lub obowiązki, przy czym chodzi o stosunek prawny wynikający nie tylko z prawa prywatnego – np. z umowy lub innego zdarzenia stwarzającego takie stosunki – ale także stosunek publicznoprawny, a więc stosunek mający swoje źródło w prawie publicznym. Nie ma przecież żadnej różnicy między oddziaływaniem wyniku sprawy na prawa lub obowiązki sędziego w zależności od tego, czy powstały one ze stosunku prawa prywatnego, czy publicznego, to oczywiste.

Sprawdź procedurę: Wyłączenie sędziego na wniosek strony (podstawy wyłączenia z mocy samej ustawy) >

Czytaj: 
TK orzekł, że Trybunał w Strasburgu nie może oceniać statusu jego sędziów>>

Prof. Garlicki: Trybunał Konstytucyjny nie zabroni sędziom powoływania się na europejską konwencję>>

Jaki zatem stosunek łączy sędziego ze stroną rozpoznawanej sprawy, na który wpływa lub może wpłynąć jej wynik?

Proces sądowy to stosunek publicznoprawny. Obywatel, który wytacza przed sąd sprawę podlegającą jego rozpoznaniu, wchodzi – wespół ze swoim przeciwnikiem procesowym – w stosunek publicznoprawny z sędzią jako organem państwa, a źródłem powstania tego stosunku prawnego – stron do sędziego, sędziego do stron oraz między samymi stronami – jest prawo publiczne, czyli Konstytucja, przepisy prawa o ustroju sądów oraz kodeksy normujące postępowanie przed sądem.

Jest, obok innych, kilka fundamentalnych wymagań powstania oraz trwania tego stosunku, a tym samym, jak mawiają procesualiści, rozwinięcia procesu. Do wymagań podmiotowych należy – po stronie sędziego – niewadliwość, bezwzględna „czystość” powołania i zajmowania stanowiska sędziego oraz niebudząca żadnych wątpliwości legitymacja do wymierzania sprawiedliwości, a w odniesieniu do stron dysponowanie tzw. zdolnością sądową. Jakiekolwiek braki w tym zakresie – dodajmy: nieusuwalne – tamują powstanie stosunku procesowego, a jeżeli mimo to zostanie on nawiązany, jest od samego początku nieważny, a jego nieważność skutkuje nieważnością postępowania oraz, jeżeli doszło do wydania wyroku, koniecznością jego uchylenia z urzędu.

 

W swoim artykule odwołuje się pan także do wątków konstytucyjnych.

Uczestnictwo obywatela w omawianym stosunku prawnoprocesowym, stwarzającym określoną sytuację obywatela wobec władzy publicznej (sądu, sędziego), stanowi realizację jego prawa podmiotowego publicznego w przejawie konstytucyjnym, mającym swoje zakotwiczenie przede wszystkim właśnie w Konstytucji. Prawo to, jako prawo „relacyjne”, wyznacza w odniesieniu do sądu prawo obywatela do określonego zachowania się sądu z zachowaniem oczekiwanych standardów konstytucyjnych (prawnych), a zarazem określa obowiązek państwa (sędziego) do wymaganego zachowania się wobec i „na rzecz” obywatela (szerzej: każdej osoby wyposażonej w zdolność sądową). Warto podkreślić, że koncepcja publicznych praw podmiotowych, wspierana mocno zwłaszcza przez orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, jest współcześnie uznawana za jedną z podstawowych instytucji prawnych demokratycznego państwa prawnego.

Czytaj: TSUE: Polska ma zawiesić Izbę Dyscyplinarną SN>>

Czytaj więcej: Wyłączenie sędziego - komentarz praktyczny >

A co to konkretnie oznacza dla obywatela, no i samego sędziego?

Obywatel jako strona procesu sądowego jest podmiotem uprawnionym, a państwo – adresat tych uprawnień – personifikowane w tym wypadku przez sędziego, jest podmiotem zobowiązanym do wymaganego zachowania się. Zobowiązanie to, jego istota i konstytucyjna jakość stanowi właśnie istotę prawa podmiotowego publicznego. Jak wspomniałem, jego istnienie oraz możliwość realizacji łączy się zatem bezpośrednio ze statusem sędziego, wyznaczającym jego kompetencje do wykonywania władzy sądowniczej w określonych sprawach, w określonym sądzie i na określonym obszarze jurysdykcyjnym, a więc także wobec określonych podmiotów (stron). Nie ulega wątpliwości, że sędzia będący kluczowym podmiotem tego stosunku oraz newralgicznym ogniwem mechanizmu wykonywania (wymierzania) sprawiedliwości musi nie tylko działać zgodnie z prawem, ale przede wszystkim nie może budzić jakichkolwiek zastrzeżeń ustrojowych.

Czytaj też: Możliwość udziału w sprawie sędziego (biegłego sądowego) w sytuacji gdy pozostaje on w stosunku pracy z jedną ze stron procesu >

 

 

No to wróćmy teraz do art. 48 k.p.c. i problemu wyłączenia.

Panie redaktorze, jak powiedziałem, do wyłączenia sędziego z rozpoznawania sprawy z mocy samej ustawy dochodzi na podstawie art. 48 par. 1 pkt 1 k.p.c. wtedy, gdy sędzia pozostaje ze stroną w takim stosunku prawnym – także w stosunku publicznoprawnym – że wynik sprawy wywrze wpływ na jego prawa lub obowiązki. Skoro tak, to jest oczywiste, że ocena stosunku prawnoprocesowego, którego podmiotem – obok stron – jest sędzia rozpoznający sprawę, ma wpływ na jego prawa i obowiązki. Ten wpływ jest prosty; jeżeli status sędziego jest wadliwy albo ustrojowo wątpliwy, to traci on uprawnienia i obowiązki jurysdykcyjne, przynajmniej w konkretnej sprawie. Mówiąc najkrócej, ze względów podmiotowych ważny stosunek prawnoprocesowy nie może powstać. Tak samo jest w razie wad podmiotowych strony, czyli wtedy, gdy nie ma ona zdolności sądowej; z powodu tego braku pozew podlega odrzuceniu, a postępowanie – jeżeli z jakiegoś powodu je wszczęto – zostaje umorzone. Uchyleniu z urzędu podlegają także wydane wyroki.

Czytaj też: Wyłączenie sędziego w postępowaniu ze skargi o wznowienie postępowania >

Trzeba przy tym podkreślić, że prawa i obowiązki jurysdykcyjne wynikające ze stosunku prawnoprocesowego wypełniającego publiczne prawo podmiotowe strony są zarazem prawami i obowiązkami służbowymi sędziego, jeżeli zatem zostaną z punktu widzenia ustrojowego zanegowane, to – naruszone lub niedopełnione – bezpośrednio oddziałają także na ten stosunek, powodując odjęcie sędziemu legitymacji do skutecznego wymierzania sprawiedliwości. Mogą także spowodować odpowiedzialność dyscyplinarną sędziego, a niekiedy doprowadzić do cywilnoprawnej (odszkodowawczej) odpowiedzialności państwa.

Proszę prościej wyjaśnić związek tej konstatacji z przesłankami ustanowionymi w art. 48 par. 1 pkt 1 k.p.c.

Zachęcam wszystkich zainteresowanych do mojego artykułu, teraz zatem w dużym  skrócie powiem tak. Jeżeli sędzia, którego prawidłowość powołania oraz niewadliwość sędziowskiego statusu są wątpliwe, a potwierdziły to jednoznacznie liczne orzeczenia trybunałów europejskich oraz sądy krajowe, a tym samym wątpliwa jest niezawisłość i bezstronność sędziego, to musi on, przystępując do rozpoznania sprawy na jakimkolwiek jej etapie albo w ramach jakiejkolwiek występującej w niej kwestii, dokonać osądu tego statusu, a tym samym oceny zachodzącego między nim a stronami stosunku prawnoprocesowego. Skoro tak, to jest z mocy samej ustawy wyłączony jako iudex in sua causa („sędzia we własnej sprawie”), gdyż – co oczywiste – wynik tego osądu, dotycząc go osobiście, wpłynie na jego prawa i obowiązki z dziedziny prawa publicznego (status, kompetencje jurysdykcyjne etc.), ale pośrednio dotknie także jego sfery prywatnej (jego renomy, uposażenia, dóbr niematerialnych etc.). O tym właśnie mówi art. 48 par. 1 k.p.c., przy czym należy pamiętać o jego szczególnej konstrukcji, wyłącza bowiem sędziego niezależnie od jego subiektywnego poczucia bezstronności i gotowości do jej uszanowania w konkretnej sprawie. Do wyłączenia dochodzi nawet wtedy, gdy sędzia nie jest świadomy istnienia podstawy wyłączenia albo – znając ją – nie akceptuje jej. Wszystko w interesie nadrzędnego i niewzruszalnego interesu publicznego (społecznego).

Sprawdź też: Czy skierowany do Sądu Najwyższego wniosek o wyłączenie sędziego jest objęty przymusem adwokacko-radcowskim >

 


A jak dochodzi do wyłączenia? Ktoś to musi to stwierdzić. Musi o tym zdecydować.

Mechanizm jest prosty. Jak wspomniałem, wyłączenie z rozpoznawania sprawy następuje w omawianym przypadku samoistnie, z mocy – jak podkreśla ustawodawca – „samej ustawy”. Zasadniczo deklaratoryjne orzeczenie jest tu zatem potrzebne tylko dla zachowania porządku procesowego, przejrzystości działań sądu oraz utrzymania pewności i przewidywalności podejmowanych czynności sądowych i procesowych. Zgodnie z art. 51 k.p.c. sam sędzia zawiadamia sąd o zachodzącej podstawie swojego wyłączenia; to podstawowy nakaz nie tylko etyczny, ale także procesowy. Bezstronność sędziego – każdy to wie – jest osnową i fundamentem sprawiedliwości, a dbałość sędziego o bezstronne wykonywanie funkcji jurysdykcyjnych oraz starania o unikanie jakichkolwiek, nawet najmniejszych pozorów stronniczości to podstawowy nakaz etyki sędziego. Z publikacji prasowych oraz z orzeczeń znajdujących się w bazach orzecznictwa wynika, że takie zawiadomienia są przez sędziów składane. To krzepiące, może bowiem oznaczać szacunek dla prawa oraz wyraz pielęgnowania sędziowskiego etosu. Chciałbym widzieć w tych zachowaniach także przejaw refleksji.

A czy jakieś uprawnienia albo nawet powinności w tym zakresie mają same strony oraz ich pełnomocnicy?

Oczywiście, to ich niezbywalne prawo, a nawet swoisty obowiązek. Należy pamiętać, że poniechanie podniesienia zarzutu wyłączenia sędziego z mocy samego prawa zmusza do zaskarżenia wydanego wyroku (art. 379 pkt 2 k.p.c.) oraz w pewnym stopniu ogranicza możliwość wznowienia postępowania (art. 401 pkt 1 k.p.c.), co nie tylko znacznie odsuwa wymierzenie sprawiedliwości w czasie, ale także wydatnie pomnaża koszty. O postawie pełnomocników – adwokatów i radców prawnych – nie chcę się stanowczo wypowiadać, bo to także kwestia wewnątrzkorporacyjna, deontologiczna, osobiście uważam jednak, że mają obowiązek wytykać wszelkie uchybienia ustrojowe i czynić to zawczasu. Proszę pamiętać, że posłannictwo adwokatury i radców prawnych to nie tylko niesienie pomocy obywatelom, ale także współdziałanie w ochronie praw i wolności obywatelskich oraz w kształtowaniu i stosowaniu prawa. Krótko mówiąc, w ochronie praworządności.

Wracam jeszcze do wyłączenia sędziego z mocy samej ustawy z przyczyn niejako ustrojowych. Czy to jest nowe zjawisko, czy może mamy już w tej mierze jakieś doświadczenia?

Dobre pytanie. Współczesne unormowania ustrojowo-procesowe obowiązujące w państwach demokratycznych wprost takich przypadków nie regulują, bo po prostu nie normuje się przypadków nader rzadkich lub nieprawdopodobnych. Inaczej mówiąc, żaden demokratyczny porządek ustrojowy oparty na trójpodziale władz nie przewiduje i nie dopuszcza takich „wynaturzonych” sytuacji, zwłaszcza w tak wielkiej skali. Jeżeli zdarzają się jednostkowe podobne przypadki, to są rychło „naprawiane” za pomocą uniwersalnych narzędzi procesowych, ewentualnie przy wsparciu mechanizmów unijnych, np. kazus Guðmundur Andri Ástráðsson przeciwko Islandii (wyrok ETPC z 1.12.2020 r., 26374/18).

Czytaj: Strasburg: Proces prowadzony przez sędziego powołanego z naruszeniem prawa jest nierzetelny>>

Ale w swoim artykule wspomina pan o projektach uregulowania w polskim prawie procesowym podobnych przypadków.

Tak, w latach 20. ubiegłego wieku, podczas prac Komisji Kodyfikacyjnej nad kodeksem postępowania cywilnego projektowano oddzielny przepis o wyłączeniu osoby „która za sędziego nie może być uważana”. Wynikało to z tego, że w polskich sądach – tak jak dzisiaj, choć z innych powodów – urzędowali wówczas sędziowie o wątpliwym statusie ustrojowym. Proszę pamiętać, to były pierwsze lata po odzyskaniu niepodległości; ustrój sądowy, ukształtowany jeszcze pod rządem praw dzielnicowych, był daleki od spójności, w związku z czym wiele nominacji sędziowskich wywoływało rozmaite, uzasadnione i nieuzasadnione, wątpliwości. Z tego względu, ustanawiając specjalny przepis dotyczący wyłączenia, projektodawca chciał w wyraźny sposób zagwarantować sądownictwu, a przede wszystkim stronom ochronę ustrojową oraz możliwość zapewnienia procesowej „czystości” wydawanych wyroków. Ostateczne jednak znaleziono inne rozwiązanie. Pod koniec prac kodyfikacyjnych przemożny, a można nawet rzec – decydujący wpływ na kształt i treść prawodawstwa miał minister Stanisław Car, skądinąd twórca polskiego autorytaryzmu oraz zdeklarowany wróg władzy sądowniczej, w końcu zresztą jej pogromca. Aby zapewnić „czystość” ustrojową sędziów zadbał o to, aby w rozporządzeniu o ustroju sądów powszechnych z 1928 r. znalazł się przepis przejściowy pozwalający mu – bodajże w okresie trzech miesięcy po wejścia rozporządzenia w życie – na dyskrecjonalne zwolnienie ze służby wszystkich sędziów „nieczystych” ustrojowo. I Stanisław Car skorzystał z tej kompetencji, kierując się wszelako zupełnie innymi, woluntarystycznymi kryteriami; po prostu przede wszystkim zwolnił sędziów z jego punktu widzenia niewygodnych, a wśród nich np. sędziego Aleksandra Mogilnickiego, który stał na froncie walki z autorytaryzmem Cara i jego popleczników. W efekcie w kodeksie postępowania cywilnego stosowny przepis dotyczący wyłączenia się nie pojawił, a na wszelkie wady ustrojowe dotyczące statusu sędziów, zasadniczo już wówczas mało prawdopodobne, musiały wystarczyć ogólne przepisy o wyłączeniu sędziego z mocy ustawy lub na wniosek strony, a także przepisy o zaskarżaniu orzeczeń.

Pańska koncepcja prowadzi do wniosku, że praktycznie wszyscy tzw. neosędziowie podlegają wyłączeniu od rozpoznawania wszystkich spraw, gdyż ich stosunek prawonoprocesowy jest oceniany jako wadliwy, a oni sami oceny tej wadliwości dokonać nie mogą, gdyż stają się sędziami we własnej sprawie. Nie mogą także oceniać prawidłowości lub wadliwości stosunku procesowego innych sędziów znajdujących się w takiej samej sytuacji ustrojowej. Czy ja to dobrze rozumiem?

Mój tekst, choć ja sam formalnie nauki nie reprezentuję, ma z założenia charakter naukowy, dogmatyczny. Opisuję i analizuję stan prawny, uwzględniając pryncypia procesu, a także kontekst konstytucyjny, ustrojowy – w tym wypadku mam na myśli ustrój sądów – oraz unijny. Nie stawiam natomiast żadnych prognoz i nie rysuję przyszłości, ale – mówiąc najogólniej – tak właśnie jest, jak pan to przedstawia, choć występują wyjątki. O najbliższej przyszłości zdecydują sądy, a o dalszej oświecony ustawodawca, na pewno jednak stan, jaki został wytworzony niefortunnymi, syconymi polityką zmianami nie może się ostać; to klęska wymiaru sprawiedliwości, który zmierza do upadku.

 

Ma pan zatem jakieś pomysły?

Już jestem na uboczu, u kresu. Są różne koncepcje i pomysły oraz różne sposoby widzenia rzeczywistości. Ogarniam je i doceniam. Przedstawiłem swoją wizję, której wcześniej nikt nie formułował i poddaję ją pod rozwagę sędziów, adwokatów, radców prawnych, uczonych, obywateli. Skłoniły mnie do tego głównie liczne orzeczenia trybunałów europejskich oraz sądów krajowych. Uczyniłem to sine ira et studio, a jak będzie, nie wiem.

Mówi się o konieczności weryfikacji tzw. neosędziów, o orzeczeniach nieistniejących oraz o innych rozwiązaniach, mniej lub bardziej radykalnych…

Panie redaktorze, jedno jest pewne; nie może być tak jak jest. Kluczowe jest przywrócenie Krajowej Rady Sądownictwa do stanu zgodności z Konstytucją oraz zasadami trójpodziału władz – to po pierwsze i niepodważalne. Bez tego wymiar sprawiedliwości, sądownictwo, etos sędziowski sczezną. Praworządność zostanie pojęciem wypłukanym z treści i stanie się – jak dzisiaj niektórzy twierdzą, choć mają na myśli co innego – praworządnością „tak zwaną”. Po drugie, nieodzowne, zgoła konieczne jest także – ujmę to nieco eufemistycznie, a nawet z odrobiną litoty – powtórzenie procesów nominacyjnych sędziów dokonanych po grudniu 2017 r. No bo przecież niepodobna pozwolić sobie na rozwiązanie zastosowane w 1928 r. przez ministra Stanisława Cara.

Czytaj: Niby nowa, a jakby stara - przypudrowana KRS nadal będzie rządzić sądami>>

No ale pozostają w obiegu wydane i prawomocne orzeczenia. Co z nimi?

Wszystkie zmiany muszą być dokonywane pro publico bono, przede wszystkim z uwzględnieniem interesu obywateli, państwa, praworządności. To pewne i niepodważalne. Wie pan, prawoznawstwu znane jest, zapomniane dzisiaj, bo nie było potrzeby po nie sięgać, pojęcie konwalescencji – prawnego uzdrawiania. Wprawdzie w państwie prawa, w państwie opartym na trójpodziale władz, niedopuszczalna jest jakakolwiek ingerencja ustawodawcy w orzecznictwo, w treść i moc orzeczeń, to jednak w tych nader niekonwencjonalnych czasach dopuszczam wydanie ustawy uzdrawiającej w rozsądnych granicach orzeczenia wydane dotychczas z udziałem sędziów, których status ustrojowy jest wadliwy, niepewny. A tymczasem trzeba do minimum ograniczyć ich wydawanie.

Artykuł dostępny jest tutaj: Jacek Gudowski Iudex impurus. Wyłączenie z mocy samej ustawy sędziego objętego zarzutem wadliwego powołania lub przejścia na wyższe stanowisko sędziowskie>>