- Zgodnie z nowymi przepisami to dyrektor więzienia ma przewidzieć, czy siedzący w kryminale będzie po wyjściu niebezpieczny i może popełnić jakąś okrutną zbrodnię. I w związku z tym, że to on będzie za to odpowiadał, wobec tego będzie wolał doszacować liczbę więźniów o cechach psychopatycznych - mówił były szef więziennictwa w radiu TokFM.
- Nie wiadomo do końca, jak mamy tę ustawę interpretować. Czy te zapisy oznaczają, że mamy przekazywać dyrektorowi więzienia całe piekło, które skazany opowiadał w czasie terapii, którą skończy nawet z sukcesem. Dyrektor popatrzy w akta trapii, że człowiek  po pijanemu zadźgał kilka osób w melinie i uzna: no tak, przeszedł terapię. Ale będzie się też obawiał, że jak skazany popełni przestepstwo po wyjściu z więzienia, to mu wyciągną te papiery i zapytają: Panie, coś pan tego nie widział? - mówił Moczydłowski. Socjolog stwierdził też, że te dylematy, przed jakimi staną dyrektorzy więzień, to wynik "niedoróbek w ustawie". - To jest bubel, bo nie rozwiązuje różnych wewnętrznych problemów - podsumował były dyrektor więziennictwa.