Katarzyna Żaczkiewicz-Zborska: Tylko dwóch neo-sędziów zgłosiło się do ministra sprawiedliwości, aby ten przeniósł ich na poprzednio zajmowane stanowiska. Tylko w jednym wypadku minister wyraził zgodę. W projekcie ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych zapisano, że wszyscy neo-sędziowie awansowani przez neo-KRS muszą powrócić skąd przyszli. Czy to jest słuszny kierunek zmian zmierzających do naprawienia praworządności?

Prof. Wojciech Sadurski: - Moje zdanie jest całkowicie zbieżne ze stanowiskiem SSP „Iustitia” i sprowadza się do hasła: wszyscy wracają tam, skład przyszli. Przy czym nikt nie ma żadnego zakazu czy blokady do startowania w uczciwym konkursie. Tym bardziej, osoby które dobrowolnie, bez względu na intencję zgłosiły chęć powrotu na stanowiska, z których zostały powołane w drodze nieprawidłowej procedury w neo-KRS, powinny tam wrócić i powinno się pochwalić taki gest. Zachęcam ministra sprawiedliwości, aby przyjął takie wnioski.

------------------------------------------------------------
Tu znajdziesz listę społecznych projektów ustaw służących odbudowie wymiaru sprawiedliwości wraz z uzasadnieniami >
------------------------------------------------------------

W społecznym projekcie ustawy o Sądzie Najwyższym przewiduje się likwidację dwóch izb: Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz Izby Odpowiedzialności Zawodowej. Problem w tym, że neo-sędziowie z tych izb nie będą chcieli ustąpić, poza tym trzeba uregulować sprawy w toku. Jak to wykonać?

Fakt, że jacyś pseudo-sędziowie nie będą chcieli ustąpić, jest faktem o charakterze psychologiczno-empirycznym, a nie prawnym. Jeśli przyjmiemy, że status tych obu izb jest niekonstytucyjny, a co więcej – nie są one prawowitymi organami Sądu Najwyższego, o czym wiemy z uchwały połączonych izb Sądu Najwyższego i orzeczeń ETPCz i TSUE, to kwestia, jak poradzić sobie z oporami neo-sędziów ze zlikwidowanych izb – jest kwestią drugorzędną. Nie widzę tu żadnego problemu i odnoszę to także do statusu sędziów tzw. Trybunału Konstytucyjnego.

Czytaj też w LEX: Perspektywa prawa jednostki do sądu należycie ustanowionego: zastosowanie testu Ástráðsson w Polsce >

 

Powstał interesujący casus prof. Pawła Grzegorczyka, sędziego Izby Cywilnej, który został wylosowany, a następnie wybrany przez Prezydenta do Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN, lecz się odwołał. Prezydent nie zgodził się, aby uwolnić prof. Grzegorczyka od obowiązku orzekania w IOZ, więc sprawa trafiła do Strasburga i została zakomunikowana polskiemu rządowi. Jaka powinna być odpowiedź na tę skargę ministra Bodnara?

Nie można sędziego przydzielić do izby, do której on nie chce iść, bo tak zadecydował ślepy los loterii, a potem – pan prezydent. Ten opór sędziego jest uzasadniony, musi być uszanowany. Rozumiem motywacje sędziego, który nie chce orzekać w izbie, o której wiemy, że jest nielegalna. Nie można nikogo siłą, zwłaszcza sędziego, przydzielać do miejsca pracy. Państwo polskie i rząd polski powinien stanąć po stronie tego sędziego. Z punktu widzenia art. 6 Konwencji, który gwarantuje obywatelom państwa członkowskiego prawa do uczciwego i rzetelnego procesu można stwierdzić, że sumienie sędziego zostało niejako złamane, doszło do złamania Konwencji. Jeśli tak, to bym podpowiedział ministrowi Bodnarowi stanięcie po stronie tego sędziego.

Chciałbym dodać, że w modelu kontynentalnym sędziowie orzekają w ramach swoich specjalizacji prawniczych. Ale mamy też model amerykański, który jest praktykowany np. w Australii,  Indiach i wielu innych państwach, model niewielkiego sądu najwyższego, gdzie każdy sędzia uważany jest za specjalistę całego systemu. Ma to związek z tym, że są to także sądy konstytucyjne, ale nie tylko – one orzekają również w wielu dziedzinach prawa. Jeśli się przyjrzymy SN w USA, to tam obowiązuje założenie, że każdy z tych sędziów jest specjalistą od absolutnie wszystkiego. A jeśli nie, to jest prawnikiem tej klasy, że przy pomocy znakomitych asystentów potrafi orzec w każdej sprawie. Być może, gdy będziemy projektować wyjście z obecnego kryzysu prawnego, szukając rozmaitych modeli sądownictwa, to być może na stole powinien znaleźć się i taki pomysł na Sąd Najwyższy.

Prezydent zapowiada odsyłanie do TK lub wetowanie każdej uchwalonej przez Sejm ustawy, zwłaszcza dotyczącej wymiaru sprawiedliwości. Czy musimy czekać do końca kadencji Prezydenta z ich uchwalaniem?

Stwierdzenie, że organ podający się za Trybunał Konstytucyjny nie jest TK, w sensie zapisanym w przepisach Konstytucji RP - można i należy stwierdzić uchwałą. Sejm słusznie też uchwalił, że trzej tzw. dublerzy w Trybunale nie są prawowitymi sędziami . U niektórych może to budzić wątpliwości, lecz jest podyktowane stanem konieczności polegającym na tym,  że należy znaleźć metodę, by wyprowadzić z systemu organ, który jest niekonstytucyjny.

Czytaj też w LEX: Granat Mirosław, Kryzys obowiązywania Konstytucji RP >

A czy Trybunał Konstytucyjny jest Polsce potrzebny?

W stopniu umiarkowanym. W tej chwili nie mamy TK i ten brak nie powoduje fundamentalnego problemu. Poza tym fakt, że dla niektórych ludzi istnienie organu, który w sposób uzurpatorski nazywa się Trybunałem Konstytucyjnym, może rodzić dysonanse poznawcze. Nie każdy musi się orientować w subtelnościach, gdy pojawia się nazywany w mediach Trybunał Julii Przyłębskiej czy tzw. Trybunał Konstytucyjny. A więc może lepiej, żeby go nie było. Można bez niego przeżyć dlatego, że Trybunał właściwy dla okresu „demokracji tranzycyjnej” czy transformatorskiej, był organem roszczącym sobie prawo do monopolu orzecznictwa konstytucyjnego. Właściwym dla okresu, gdy państwo wychodzi z ustroju autokratycznego i przechodzi do demokracji. W takich momentach Trybunały są bardzo przydatne. Można im przekazać funkcje szybkiej aktualizacji i modernizacji prawa w duchu demokratycznym, co trudno szybko zrobić drogą ustawodawczą.

Ale okres przejściowy kiedyś się kończy. Dla ustabilizowanej demokracji bardziej przydatne są sądy najwyższe, jak w Australii, w Kanadzie, USA czy Indiach.  My jesteśmy też w stanie przejściowym, ale nie projektujemy nowego ustroju. Naprawiamy okręt na otwartym morzu. Musimy wrócić do tego co zostało zrujnowane, ale z modyfikacjami. Choćby do rozproszonej kontroli konstytucyjności, która jest bardzo przydatna i wynika z art. 8 Konstytucji, mówiącego o nadrzędności i bezpośrednim stosowaniu Konstytucji i z art. 178 ust. 1, który wskazuje, że sędziowie związani są tylko Konstytucją i ustawami, w tej właśnie kolejności. Jeśli sędzia dostrzega, że jakiś przepis, który mieliby zastosować - jest niezgodny z Konstytucją, to powinien ignorować ten przepis i stosować Konstytucję bezpośrednio. W tej chwili TK upiera się, że sędziowie powinni pytać Trybunał w razie wątpliwości. Nie ma podstaw do takiego monopolu.

Czytaj też w LEX: Znaczenie orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka dla naprawy wymiaru sprawiedliwości po kryzysie praworządności w Polsce >