Projekt ustawy o książce został przygotowany przez Polską Izbę Książki, a klub parlamentarny PSL wniósł go do laski marszałkowskiej w kwietniu. W środę odbyło się pierwsze czytanie projektu ustawy w sejmowej komisji kultury i środków przekazu.
Czytaj: Ustawa o książce potrzebna jeszcze w tej kadencji>>>
Projekt ustawy przygotowanej przez PIK zakłada nałożenie na wydawców i importerów książek obowiązek ustalenia jednolitej ceny książki przed wprowadzeniem jej do obrotu. Cena nowości musiałaby być stosowana przez 12 miesięcy przez wszystkie podmioty prowadzące sprzedaż nabywcy końcowemu. Projekt ustawy wzorowany jest na rozwiązaniach sprawdzonych w innych krajach europejskich. Efektem jej wprowadzenia może być także spadek cen książek, gdyż obecnie wydawcy, uprzedzając żądanie rabatu przez dystrybutora, podnoszą wyjściową cenę książki nawet o 20 proc.
Wicprezes PIK Grzegorz Majeranowicz przypomniał w środę, że poziom czytelnictwa, który jest w Polsce bardzo niski, wiąże się bezpośrednio z dostępem do książki, także w małych miejscowościach. Z 2,5 tys. księgarń, które jeszcze pięć lat temu funkcjonowały w Polsce, obecnie działa zaledwie 1800, a ich liczba na pewno jeszcze się zmniejszy, w związku z wprowadzeniem przez MEN programu darmowych podręczników.
Według szefa PIK najgroźniejsza jest jednak wojna cenowa, którą wielkie sieci prowadzą między sobą i z mniejszymi księgarniami. Nowości oferowane są w ich sklepach z 30-, a nawet 40-proc. rabatem. Koszt rabatu ponoszą wydawcy, a od jego przyznania zależy decyzja o współpracy z wielkim dystrybutorem. Mniejsze księgarnie nie mają możliwości takiego wpływu na wydawcę, nie stać ich też na rabaty w podobnej wysokości. Wszystko to - podkreślał Majeranowicz - doprowadziło do sytuacji, w której w polskich księgarniach promowane są jedynie modne nowości literatury rozrywkowej, dostęp do książki ambitnej jest utrudniony, a niewielkie księgarnie są skazane na upadek. Sytuację na rynku książki ma unormować - zdaniem PIK - wprowadzenie ustawy o książce.
Projekt PIK zyskał poparcie ludzi kultury, autorów książek, artystów, publicystów, księgarzy i wydawców. Apel "Polska książka potrzebuje ratunku" podpisało niemal 2500 osób m.in. Marek Bieńczyk, prof. Jerzy Bralczyk, Sylwia Chutnik, Krystyna Janda, Małgorzata Kalicińska, Ignacy Karpowicz, Zygmunt Miłoszewski, Olga Tokarczuk, Szczepan Twardoch, Janusz Leon Wiśniewski.
"Najważniejszymi efektami regulacji rynku książki jest zahamowanie wzrostu cen książek a nawet, jak wskazują doświadczenia innych krajów, szansa na ich spadek. Głównym beneficjentem są czytelnicy, którzy dzięki regulacji mają dostęp do większej i lepszej jakościowo oferty wydawniczej. Proponowane rozwiązanie wspiera interesy czytelników, ale i wszystkich podmiotów związanych z rynkiem książki" - podkreśla Grzegorz Majeranowicz, wiceprezes Polskiej Izby Książki.
Nie wszyscy jednak są zwolennikami wprowadzenia w Polsce takiej regulacji - Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji zrzeszająca takie sieci handlowe jak Auchan, Castorama, Lidl, Kaufland czy Żabka wystosowało do sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu pismo, w którym podkreśla, że projekt ustawy o książce uprzywilejowuje małe księgarnie i wydawnictwa, które "zyskują niczym nieograniczoną władzę w kształtowaniu ceny odsprzedaży książki dla odbiory końcowego". Takie rozwiązanie, zdaniem POHiD, "należy uznać za dyskryminujące w ramach ładu konstytucyjnego RP", ponieważ narusza ono "konstytucyjną swobodę prowadzenia działalności gospodarczej". Obecny na środowym posiedzeniu komisji Andrzej Wyrobiec z MKiDN przyznał, że projekt ustawy o książce "wymaga jeszcze dokładnego przedyskutowania".
Dyrektor Instytutu Książki, Grzegorz Gauden, jest zwolennikiem projektu ustawy o książce. Uważa, że nie zaburzy on mechanizmów rynku, a pozwoli go uporządkować. "Sednem projektu jest to, że dajemy wydawcy prawo do ustalenia, za jaka cenę wydana przez niego książka będzie przez rok sprzedawana. To wydawca zaryzykował wydając książkę, nie pośrednicy, którzy obecnie zaniżają cenę" - mówił.
Tomasz Makowski, dyrektor Biblioteki Narodowej, zauważył, że w projekcie ustawy znalazł się zapis o tym, że księgarnie i wydawcy nie mogą sprzedawać bibliotekom książek z rabatem większym niż 25 proc. Obecnie nie ma takich ograniczeń i biblioteki mogą liczyć na rabaty sięgające 50 proc. ceny książki. "Ten zapis spowoduje znaczący spadek zakupów dla bibliotek, które nie mogą czekać rok od wydania książki na jej przecenę, muszą dysponować aktualnymi nowościami" - mówił Makowski. Grzegorz Majeranowicz, że na temat ustawowego progu rabatów dla bibliotek można dyskutować i ustalić go na poziomie akceptowalnym dla wszystkich zainteresowanych stron.
Polski rynek książki stanowi niespełna 3 proc. wartości rynku europejskiego - 637 mln euro wobec 22,5 mld euro w 2012 roku, gdy liczba ludności Polski stanowi 7,5 proc. całej ludności Unii Europejskiej. Odsetek osób w Polsce czytających co najmniej jedną książkę w ciągu 12 miesięcy jest niezwykle niski i wynosi - w zależności od badań - pomiędzy 42 a 60 proc. W kraju działa tylko 1 850 księgarń, a w ciągu ostatnich pięciu lat ich liczba zmniejszyła się o blisko 700 placówek czyli o ok. 30 proc.. Statystyki te obejmują placówki sieciowe oraz księgarnie niezależne, głównie zlokalizowane w mniejszych miejscowościach.
Komisja Kultury i Środków Przekazu postanowiła, że projekt ustawy o książce trafi obecnie do prac w podkomisji. Przewodnicząca komisji, Iwona Śledzińska-Katarasińska, przyznaje, że "choć jest wola prac nad tą ustawą i jest ona potrzebna", szanse jej uchwalenia podczas obecnej kadencji Sejmu są niewielkie z powodu ograniczeń czasowych. Jeżeli nie uda się zakończyć prac nad ustawą do końca kadencji, cały proces legislacyjny będzie musiał być uruchomiony od nowa. (PAP)