Premier Mateusz Morawiecki w środę rano zwrócił się z wnioskiem do marszałka Sejmu o uzupełnienie porządku obrad o punkt dotyczący nowelizacji ustawy o IPN. Poinformował o tym Michał Dworczyk, szef kancelarii premiera.

Sejm rozpoczął w środę pierwsze czytanie rządowego projektu nowelizacji ustawy o IPN uchylający artykuły 55a i 55b. Mówią one odpowiedzialności karnej za publiczne przypisywanie Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialności za zbrodnie nazistowskie popełnione przez III Rzeszę. We dokumencie czytamy, że Rada Ministrów uznała projekt za pilny ze względu na konieczność podjęcia niezwłocznych działań służących bardziej efektywnej ochronie dobrego imienia Rzeczypospolitej Polskiej i Narodu Polskiego.
Do reprezentowania stanowisku rządu w jego sprawie został upoważniony Michał Dworczyk, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

Znikną dwa artykuły

– Chcemy dokonać korekty polegającej na odstąpieniu od części styczniowej nowelizacji ustawy o IPN. Odchodzimy od przepisów karnych, które mogą odwracać uwagę od celu, jaki przyświecał tym pierwszym zmianom - mówił w środę w „Sygnałach dnia” PR1 minister Dworczyk. - Trzeba pamiętać, że tym celem była i jest obrona dobrego imienia Polski i prawdy historycznej. Natomiast cały czas IPN pozostaje uzbrojony w skuteczniejszy instrument, czyli narzędzia cywilno-prawne i na drodze cywilnej będzie mógł walczyć w imieniu państwa polskiego z kłamstwami historycznymi. Ta droga, jak pokazuje praktyka, jest najbardziej skuteczna – mówił Michał Dworczyk.

Kontrowersyjne przepisy

Uchwalona 26 stycznia 2018 r. nowelizacja ustawy o IPN wywołała spór pomiędzy Polską a Izraelem, a dokładnie jej art. 55a i 55b. Zgodnie z pierwszym, kto publicznie i wbrew faktom przypisuje Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie lub za inne wojenne czy przestępstwa stanowiące zbrodnie przeciwko pokojowi,
ludzkości albo rażąco pomniejsza odpowiedzialność rzeczywistych ich sprawców podlega grzywnie lub karze pozbawienia wolności do lat 3. Z tym, że przestępstwa nie popełnia osoba, która dopuściła się tych czynów  w ramach działalności artystycznej lub naukowej. Projekt, którym w ekpsresowym tempie ma się zająć Sejm, uchyla te artykuły.

Uzasadniona krytyka

Tak sformułowane przepisy krytykował Lech Obara, radca prawny, prezes Stowarzyszenia Patria Nostra, który od dawna prowadzi walkę z wadliwym kodem pamięci również na salch sądowych. Podczas prac nad nowelizacją Stowarzyszenie ostrzegało, że brak dostatecznie precyzyjnego określenia znamion przestępstwa  gorzi tym, że polskie organy ścigania dalej będą odmawiały prowadzenia spraw. Chodzi o to, że zwalczane określenia "polskie obozy śmierci" nie pomawiają Polski i Polaków o zbrodnie nazistowskie, a mają jedynie na celu oznaczenie geograficzne. Warto jednak przypomnieć, że 11 stycznia 2018 r. w prowadzonej przez niego sprawie z powództwa  Karola Tendery, byłego więźnia Auschwitz, niemiecki Wyższy Sąd Krajowy w Koblencji uznał, że przymiotnik „polskie", użyty w kontekście niemieckich obozów zagłady, przypisuje nie tylko cechę geograficzną, ale również narodową. 
Drugie zastrzeżenie dotyczyło wyjątku dla naukowców, którzy będą sobie pozwalali na przypisywanie Polsce i Polakom sprawstw zbrodni tworzenia i prowadzenia obozów zagłady.

Czytaj więcej o kontrowersjach wokół nowelizacji ustawy o IPN >>