Janusz Drachal, sędzia NSA w czasie konferencji zorganizowanej w środę na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego stwierdził, że sądy administracyjne pełnią  podwójną rolę w kwestiach udostępniania informacji publicznej. Są zobowiązane do udzielania informacji publicznej na podstawie ustawy o dostępie do informacji publicznej, z drugiej strony sądy te sprawują sądową kontrolę nad respektowaniem prawa obywatela do korzystania z prawa do informacji.
Na tym tle powstają pewne precedensy. Problemów jest wiele, ale ogólna ocena sądów administracyjnych jest pozytywna. Przyczyniają się one do poszerzenia dostępu do informacji. Przed sądami administracyjnym przegrywają naczelne, centralne organy administracji, a nawet prezydent.  Często mamy do czynienia z oporem w samej administracji – zauważa sędzia Drachal. - Urzędnik po otrzymaniu  prawomocnego orzeczenia poszukuje innych powodów, dla których należałoby informacji nie udzielić. Jest to kwestia nie tylko świadomości, ale i środków dyscyplinujących.
Problemami sądów są m.in. ochrona danych osobowych. Nie można ich ujawniać. Wtedy odmawia się udzielenia informacji. Prawo mówi, że dane są chronione, ale ochrona nie działa w sytuacji, gdy wniosek dotyczy osoby publicznej i dane są związane z wykonywaniem funkcji publicznej. Na tym tle powstaje pytanie: kto jest osobą publiczną?. W pewnym zakresie problem rozwiązuje orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego. Jedno orzeczenie dotyczy lustracji a drugie prawa do prywatności. TK powiedział, że pod pojęciem osoby publicznej nie należy rozumieć podmiotu, który jest powszechnie znany, lecz któremu prawo przyznało funkcje publiczne. Innymi słowy, czyni  niego podmiot odpowiedzialny za  pewną sferę zadań publicznych.
Sędzia Drachal zauważył, że sfera zadań publicznych się zmienia. Powstaje problem, czy lekarz jest osobą publiczną? Taką sprawę trzeba badać indywidualnie.
Kwestią sporną jest, czy ujawniać dyplomy. Orzecznictwo staje na stanowisku, że ujawniamy dyplomy nauczycieli akademickich, gdy pełnią oni funkcje administracyjne np. dziekan, osoby oceniające innych.
Obserwujemy także istotne nadużycia prawa. Przybiera ono różne postaci. Np. jeden obywatel pisze ponad 3 tys. wniosków, korzystając z prawa do informacji i będąc zwolniony z kosztów postępowania.
Nadużyciem prawa też jest próba załatwiania w tym trybie (14 –dniowy) informacji potrzebnych do napisania pracy naukowej. Zamiast gromadzić dane w bibliotece.
- Trzeba zauważyć, że oprócz prawa do informacji istnieją inne prawa innych osób, które przez nadużycie mogą być ograniczone – podkreślał sędzia Drachal.
Po nowelizacji ustawy o dostępie do informacji jedynym sadem kontrolującym jest sąd administracyjny.
-Mam wątpliwości czy uczyniono dobrze – mówił sędzia Drachal. – Kontrolujemy decyzje tylko pod względem legalności. To jest za mało, gdy trzeba rozstrzygnąć w sprawie tajemnic kontraktowych lub z zakresu dóbr osobistych czy prawa konkurencji. Od orzeczenia sądu administracyjnego będzie zależało to, jak chronione będą dobra osobiste i interesy firm. Sąd administracyjny przecie nie może wydać wyroku częściowo uwzględniającego powództwo.