Katarzyna Żaczkiewicz-Zborska: Jak by pan wyjaśnił, że Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej może wpływać na status sędziów i oceniać, czy są oni niezależni od władzy politycznej?  To pytanie na tle sytuacji w Izbie Dyscyplinarnej SN i ostatnich orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego.

Maciej Taborowski: Te zobowiązania Polski znajdują się w art. 19 Traktatu o Unii Europejskiej i art. 47 Karty Praw Podstawowych. Polska wzięła na siebie zobowiązanie, że zapewni w dziedzinach objętych prawem Unii skuteczną ochronę sądową. Sens tych przepisów, jaki nadał im Trybunał Sprawiedliwości UE, został wypracowany w Traktacie lizbońskim.

Co więcej w art. 19 TUE postanowiono również, że TSUE ma prawo do wykładni przepisów traktatowych. Zgodnie z tą regulacją Trybunał ma wyłączne prawo do wykładni przepisów traktatowych. I wyjaśnia co to znaczy, że państwo musi zapewnić skuteczną ochronę sądową.

Czytaj: Izba Dyscyplinarna i TK raczej nie wygrają wojny z unijnym trybunałem>>

Trybunał Konstytucyjny określił w wyroku z 7 października 2021 r., że to nowy etap i organy UE działają poza kompetencjami przekazanymi przez Polskę. Pan się z tym nie zgadza?

Wykładnia TSUE nie jest niczym nowym. Uniwersalny, międzynarodowy standard stanowi, że skuteczna ochrona sądowa, także dla polskich obywateli, może być tylko wtedy, gdy sąd jest niezależny i niezawisły. Do tego standardu odnosi się prawo unijne. Po drugiej stronie mamy organizację wymiaru sprawiedliwości, co jest kompetencją państwa członkowskiego. Unia nie chce tych kompetencji przejmować.

Czytaj: TK: Prawo traktatowe Unii Europejskiej jest sprzeczne z Konstytucją RP>>

Przejecie tych kompetencji musiałoby się wyrażać tak, że UE wyda dyrektywę, wedle której określa jakie mają być w Polsce sądy rejonowe, a jakie okręgowe i jaki ma być Sąd Najwyższy. Jednak tak nie jest. Państwo członkowskie samo sobie to reguluje. Ale efekt musi być taki, aby sądy - w świetle tych standardów europejskich - były niezależne.

 


Nadużycie po stronie Izby Dyscyplinarnej i Trybunału Konstytucyjnego polega na tym, że one biorą organizację wymiaru sprawiedliwości jako wyłączną kompetencję, ale zapominają o przyjętym zobowiązaniu traktatowym do zapewnienia skutecznej ochrony sądowej obywatelom. Wychodzą z założenia, że skoro organizacja wymiaru sprawiedliwości leży po stronie państwa członkowskiego, to zobowiązania wobec Unii Europejskiej nie ma.

Dodać trzeba, że nieprzestrzeganie zobowiązania do niezależnego sądu uderza w samą istotę ponadnarodowej organizacji jaką jest UE.

Czytaj Taborowski: Ignorowanie wyroków międzynarodowych trybunałów to ślepa uliczka>>

Jak w praktyce sądowniczej odbijać się będzie wyłączenie stosowania art. 19 Traktatu o UE?

To jest absurd.  Nasza konstytucja była pisana w latach 90. i wzorowana była na Konwencji Praw Człowieka, a normy unijne przewidują taki sam minimalny standard ochrony dla obywateli.  Unijny Trybunał Sprawiedliwości jest związany orzecznictwem trybunału strasburskiego. W orzeczeniach TK zeszliśmy obecnie poniżej minimalnych standardów europejskich. Jest to problematyczne, bo przecież aksjologicznie nie ma sprzeczności między prawem europejskim a Konstytucją RP, co potwierdzał TK w licznych orzeczeniach tuż po przystąpieniu naszego kraju do UE. Ten obecny konflikt został  sztucznie wykreowany przez wnioskodawców, a potwierdzony przez Trybunał Konstytucyjny.

 

 

W art. 176 ust. 2 Konstytucji jest napisane, że ustrój i właściwość sądów oraz postępowanie przed sądami jest zwykłą materią ustawową, w związku z czym konflikt został sztucznie wywołany na poziomie ustawa - prawo unijne do konfliktu Konstytucja - prawo unijne po to tylko, aby "ustanowić" pierwszeństwo Konstytucji.  

Czytaj: Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej - rola, struktura, kompetencje >

Czy dla obywatela oznacza to, że w konflikcie z władzą stoi na pozycji przegranej, pozbawiany ochrony prawnej?

Oczywiście, bo taka interpretacja, jaką prezentuje TK, narusza zasadę równości obywateli unijnych, w tym także polskich obywateli, wobec prawa.  W ostatnim rumuńskim orzeczeniu z grudnia 2021 r. zostało wyraźnie powiedziane, że nieakceptowanie zasady pierwszeństwa prawa unijnego jest naruszeniem równości obywateli wobec prawa, a z drugiej strony – zasady równości państw. Państwo będzie traktowane na równi z innymi, jeśli przestrzega elementarne wymogi prawa unijnego. Jeśli państwa tego nie czynią, to nie mogą być na równi traktowane z innymi członkami wspólnoty. Co więcej - zasada pierwszeństwa prawa Unii zakazuje sądom krajowym dopuszczania do stosowania orzeczeń krajowych trybunałów konstytucyjnych sprzecznych z prawem UE.

Zatem obóz rządzący ma świętą rację mówiąc, że Polska nie jest traktowana na równi z innymi państwami członkowskimi. Będzie traktowana na równi, jeśli będzie przestrzegać kluczowych wartości i zasad unijnych niezbędnych do funkcjonowania ponadnarodowej organizacji jaką jest UE.

I tak np. przy stosowaniu europejskiego nakazu aresztowania jesteśmy inaczej traktowani. A więc nierówne traktowanie może się ujawnić w różnych sytuacjach, nawet dzisiaj trudno jest przewidzieć, w jakich, ponieważ w  razie systemowego zagrożenia dla fundamentów UE, unijne mechanizmy prawne mogą zacząć oddziaływać na niesubordynowane państwo członkowskie inaczej, niż na co dzień.

W tym kontekście należy też widzieć próby wymuszenia przez UE powrotu na ścieżkę ponadnarodowej integracji. Dlatego Polska płaci kary za nieprzestrzeganie orzeczeń TSUE (obecnie już ponad 600 mln złotych), nie otrzymuje pieniędzy z Funduszu Odbudowy, a Komisja Europejska wszczęła już postępowanie zmierzające do zawieszenia wobec Polski wypłaty funduszy unijnych.

 

Czy organy UE nie zaczęły wychodzić poza swoje kompetencje, na które Polska zgodziła się przy wstępowaniu do Wspólnoty?

Zasada skutecznej ochrony sądowej już obowiązywała, gdy wstępowaliśmy w 2004 roku do Unii Europejskiej. W międzyczasie orzecznictwo trybunału w Luksemburgu się rozwinęło. TK pomija to, że "w dziedzinach objętych prawem Unii mamy zapewnić skuteczną ochronę sądową". Twierdzi, że sądownictwo nie jest objęte prawem wspólnotowym. Jak się zerknie na ustawodawstwo, to 70-80 proc. polskiego prawa ma swoje tło w prawie unijnym. Chodzi o to, że w tych dziedzinach mamy być z góry przygotowani do stosowania standardów, zgodnie z wymogiem niezależności sądów. Zadawałem sędziom TK jak i uczestnikom postępowania pytanie, jak w takim razie państwo polskie chce zrealizować ten wymóg, aby spełniać standard, a zarazem go nie stosować na co dzień? Nie ma sensownej - innej interpretacji niż wykładnia TSUE, która mówi, że sądy muszą być niezależne, a nie dopiero stawać się niezależnymi, jak im się trafi sprawa z elementem UE.

Jakie przykłady może pan podać?

Na przykład w sprawie konsumenckiej - orzeka sąd rejonowy, okręgowy, potem Sąd Najwyższy. To czy w trakcie postępowania sąd ma dopiero dostosowywać się do standardów, by spełnić wymogi unijne? Pewien efekt musi być z góry zagwarantowany - powiedział TSUE. Sędzia ma być i czuć się niezależnym.

Najgorsze jest ręczne sterowanie, rzecznicy dyscyplinarni i prokuratura, która wszczyna postępowania karne i dyscyplinarne. Przenoszenie sędziów do innych wydziałów, zawieszanie ich w czynnościach służbowych, uchylanie immunitetu - to są działania powodujące efekt mrożący. Krajowa Rada Sądownictwa sama w sobie jest wadliwa pod kątem standardów europejskich, ale bezpośrednio znaczenie mają stosowanie tzw. ustawy kagańcowej, nota bene zawieszonej zabezpieczeniem TSUE, i innych działań mrożących wobec sędziów, którzy prawidłowo realizują wymogi prawa UE.

PROCEDURA: Pytanie prejudycjalne sądu administracyjnego do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej >

Czyli Unia Europejska tylko we fragmentach dziedzin prawa może ingerować?

Nie ma teraz dziedziny, która nie byłaby bezpośrednio albo pośrednio powiązana z prawem unijnym. Mamy wieloletnie orzecznictwo TSUE dotyczące kompetencji państw członkowskich. Unia nie ma kompetencji stanowienia prawa w tym zakresie, ale państwo nie może wykonywać swoich kompetencji np. w zakresie podatków, egzekucji należności, stanu cywilnego, imion i nazwisk, zawodowej służby wojskowej w sposób, który naruszałby to, co zostało UE przekazane, czyli np. przepisy o obywatelstwie UE.

Np. w Niemczech zakazana była służba kobiet w wojsku z bronią w ręku z wyjątkiem orkiestr wojskowych, kuchni polowych i służb sanitarnych. Skarżąca w tej sprawie, pani Kreil, powołała się na dyrektywę unijną zakazującą dyskryminacji ze względu na płeć przy zatrudnieniu. Trybunał uznał, że w armii zawodowej, inaczej niż przy poborze przymusowym, obowiązuje stosunek zatrudnienia, więc trzeba przestrzegać zasady niedyskryminacji ze względu na płeć. I pod wpływem tego orzeczenia Niemcy zmienili swoją konstytucję.