Eksperci Biura Rzecznika Praw Obywatelskich sprawdzali sytuację w sześciu miejscach pozbawienia wolności. Od 18 do 28 lutego 2019 r. wizytowali: Areszt Śledczy w Gdańsku, Areszt Śledczy w Radomiu, Zakład Karny w Czarnem, Zakład Karny Nr 2 w Łodzi, Zakład Karny w Rawiczu, Zakład Karny w Siedlcach i wszędzie zastali osadzonych w ciężkim stanie zdrowia.

 


RPO powołując się na te przypadki wystąpił do dyrektora generalnego Służby Więziennej gen. Jacka Kitlińskiego, podnosząc że "zasady humanitaryzmu i poszanowania godności ludzkiej nie można odrzucić tylko dlatego, że w przeszłości zdarzało się, iż z zakładu karnego zwolniono osobę, która mimo złego zdrowia zagroziła bezpieczeństwu innych". 

Czytaj: Biustonosz w więzieniach na cenzurowanym, skazana go nie dostanie>>

W więzieniu zamiast w hospicjum

Jednym ze wskazywanych przykładów jest młody skazany chorujący na chemoodpornego Chłoniaka Hodgkina i zakwalifikowany do leczenia paliatywnego w hospicjum lub szpitalu więziennym. Kiedy przedstawiciele RPO go spotkali, od decyzji lekarzy minęły już 4 miesiące, a nadal przebywał w zwykłej celi mieszkalnej: zaniedbanej, brudnej, ciemnej, o powierzchni tak niewielkiej, że nawet osoba sprawna fizycznie nie jest w stanie swobodnie się poruszać. Chory cały czas leżał w łóżku, wstawał jedynie, i to z trudem, do kącika sanitarnego. 

- Z relacji współosadzonych wynikało, że w ostatnim okresie osiwiał, bardzo schudł, nie dojadał, miewał halucynacje. Twierdzili, że załamał się z powodu braku pozytywnych efektów leczenia. Nie nawiązywał z nikim kontaktu, oddzielił się od życia także fizycznie - przesłoną wykonaną z prześcieradła. Mimo to służba więzienna nie wdrożyła zaleceń lekarskich: nawet nie umieszczono go w izbie chorych, nie zapewniono opieki psychiatrycznej, nie kontrolowano przyjmowania leków, nie stworzono warunków szczególnej higieny, w tym zleconej przez lekarza codziennej kąpieli, nie przemywano niegojących się ran, nie dbano o częstszą zmianę bielizny osobistej i pościelowej - podnosili eksperci RPO. 

Personel penitencjarny nie uznał, że trzeba mu wyznaczyć kogoś do pomocy w codziennym funkcjonowaniu, a wychowawca nadal motywował go do nauki. - Dopiero teraz - w stanie ciężkim - został przetransportowany do szpitala publicznej służby zdrowia, gdzie w oddziale onkologicznym przebywa pod konwojem uzbrojonych funkcjonariuszy Służby Więziennej - zaznacza RPO. 

Jak naprawić taką sytuację?

RPO wskazuje, że obecnie w polskich więzieniach są trzy grupy osadzonych, którzy wymagają szczególnego traktowania. Grupa I - chorzy w stanie terminalnym, u których choroba spowodowała postępujące, poważne i trwałe pogorszenie stanu zdrowia i istnieje uzasadnione medycznie przekonanie, że leczenie będzie nieskuteczne, grupa II - chorzy, którzy wymagają dalszego specjalistycznego leczenia, a więzienna służba zdrowia nie jest w stanie zapewnić im odpowiednich świadczeń medycznych z uwagi na brak miejsc w szpitalu więziennym lub wąski zakres świadczonych usług.

 

Czytaj: Dozór elektroniczny będzie częściej stosowany>>

Grupa III to osoby niesamodzielne, wymagające świadczeń opiekuńczych i pielęgnacyjnych, najczęściej w związku z głębokim zespołem otępiennym, dla których pobyt w warunkach więziennych nie stanowi zagrożenia dla zdrowia i życia, ale stan ich zdrowia uniemożliwia osiągnięcie celów kary. 

- Chorzy, którzy są w okresie bezpośredniego, bliskiego zagrożenia śmiercią, należą do tzw. grupy szczególnie wrażliwej w stanach terminalnych, norma Kodeksu Etyki Lekarskiej nakazuje lekarzowi objęcie pacjenta opieką humanitarną, czyli ludzką, a więc dostrzeżenie w pacjencie człowieka i traktowanie go jak człowieka – jako całość, z jego sferą fizyczną i psychiczną, ale także duchową i społeczną. Nic więc wspólnego z godnym umieraniem nie ma śmierć w więzieniu - zaznacza RPO. 

I dodaje, że w każdym przypadku osób w stanie terminalnym, mających wsparcie w rodzinie, Służba Więzienna powinna korzystać z przewidzianych prawem procedur, pozwalających na powrót umierającego więźnia do bliskich. 

Dyrektorzy jednostek penitencjarnych ostrożni

Eksperci RPO wskazują, że "zauważalna" jest ostrożność dyrektorów jednostek penitencjarnych w kierowaniu takich wniosków do sądów penitencjarnych. - Administracja więzienna nie informuje także sądu karnego o chorobie skazanego, która już nie poddaje się leczeniu i może być przesłanką do podjęcia z urzędu procedury o umorzenie albo zawieszenie postępowania wykonawczego. Niektórzy dyrektorzy podejmują próby umieszczenia ciężko, nieuleczalnie chorych więźniów w placówkach stacjonarnej opieki paliatywnej finansowanej z NFZ - hospicjum, czy zakładzie leczniczo-opiekuńczym. Działania te zwykle kończą się fiaskiem z powodu braku pieniędzy bądź braku miejsc - podkreślają.