Rozmowa z prof. Janem Barczem, Katedra Prawa Międzynarodowego i Prawa Unii Europejskiej w Akademii L. Koźmińskiego, członek Team Europe i Konferencji Ambasadorów RP

Katarzyna Żaczkiewicz-Zborska: Czy obecna władza wyprowadza Polską z Unii Europejskiej, mimo iż twierdzi, że tego nie robi?

Jan Barcz: PiS prowadzi bardzo niebezpieczną dla Polski grę, której stawką  może być członkostwo Polski w Unii Europejskiej. Od 2015 r. konsekwentnie jego funkcjonariusze zohydzają Unię, podważają znaczenie członkostwa w Unii dla rozwoju gospodarczego i kulturowego Polski, lekceważą znaczenie swobód unijnego rynku wewnętrznego, międzynarodowe standardy ochrony praw człowieka, znaczenie Unii dla gospodarczego i politycznego bezpieczeństwa państwa. Przede wszystkim jednak dla państwa niepraworządnego, a PiS konsekwentnie buduje w Polsce państwo autorytarne, nie ma miejsca w Unii Europejskiej. Zależny od władzy Trybunał Konstytucyjny, najwyżsi przedstawiciele rządu, partii rządzących, kwestionują podstawy aksjologiczne i prawne  procesu integracji europejskiej. Wniosek premiera rządu do Trybunału Konstytucyjnego, kwestionujący zasadę pierwszeństwa prawa unijnego, a w istocie szereg fundamentalnych postanowień Traktatów stanowiących podstawę UE, to w zasadzie wniosek o wystąpienie Polski z Unii!

Czytaj: PiS: Nie zamierzamy wyprowadzać Polski z Unii Europejskiej>>
 

Czy to prawda, że w zasadzie w każdej chwili PiS może doprowadzić do wystąpienia Polski z Unii Europejskiej, że procedura wystąpienia jest taka prosta?

Jest w tym dużo racji. Procedura wystąpienia z Unii Europejskiej określona w art. 50 TUE  potwierdza, że to państwo członkowskie podejmuje decyzję w sprawie wystąpienia zgodnie z jego  „wymogami konstytucyjnymi”. Procedura podjęcia takiej decyzji w Polsce, zawarta w ustawie o umowach międzynarodowych (znowelizowanej tzw. ustawą kooperacyjną z 2010 r.) jest bardzo niefrasobliwa: wystarczy wniosek Rady Ministrów, wyrażenie zgody przez parlament w drodze ustawy zwykłej i decyzja prezydenta RP.  Nie liczący się z zasadami dobrej legislacji PiS byłby więc w stanie przeforsować taką decyzję „w jedną noc”. Na szczęście jednak postanowienia art. 50 TUE przewidują, że decyzja taka wchodzi w życie po dwóch latach od chwili jej notyfikowania Radzie Europejskiej. Trybunał Sprawiedliwości UE potwierdził, że decyzja taka może być w tym okresie w każdej chwili wycofana przez państwo, które ją notyfikowało.  W Polsce utrzymuje się, mimo antyunijnej kampanii rządzących i znajdujących się w ich władaniu mediów publicznych, stałe, bardzo mocne wsparcie dla członkostwa w Unii Europejskiej.  Gdyby więc PiS doprowadziło do podjęcia decyzji w sprawie wystąpienia Polski z Unii, byłoby by dosyć czasu, aby odsunąć PiS od władzy i wycofać decyzję.   

Czy w takim razie deklaracja PiS zapewniająca, że Polska ma pozostać członkiem Unii i nie ma mowy o Polexicie jest wiarygodna?

PiS zrobi wszystko, aby utrzymać się przy władzy. Dobrze wie, że poparcie społeczne dla członkostwa w Unii wynosi w Polsce ponad 80 procent. Wypuszcza więc niebezpieczne  balony próbne, nie ma zamiaru jednak popełnić samobójstwa politycznego, a jak wspomniałem wyżej, gdyby doprowadził do decyzji w sprawie Polexitu, zostałby zapewne zmieciony ze sceny politycznej.

Niemniej deklaracja  PiS, gwarantująca pozostanie Polski w Unii Europejskiej  jest dla mnie zupełnie niewiarygodna. PiS buduje w Polsce państwo autorytarne, a zasadniczą barierą na tej drodze jest członkostwo Polski w Unii Europejskiej i w Radzie Europy. Zauważmy, że w warunkach upartyjnienia struktur państwowych, presji na niezależność sądów, przejmowania przez rządzących instytucji społeczeństwa obywatelskiego, zasadnicze gwarancje praw człowieka oraz swobód gospodarczych przesunęły się na  Unię Europejską i Radę Europy. PiS będzie dążyć do pozbycia się tych „przeszkód” za wszelką cenę, nie licząc się z interesami państwa, obywateli i podmiotów gospodarczych. Pozostanie PiS u władzy wcześniej czy później postawi sprawę członkostwa Polski w Unii Europejskiej na ostrzu noża.

 

W tych warunkach przewodniczący PO, Donald Tusk proponuje – jako test sprawdzający wiarygodność deklaracji PiS – zmianę Konstytucji RP, stosownie do której podjęcie decyzji w sprawie wystąpienia z Unii Europejskiej wymagałoby większości dwóch trzecich głosów  w Sejmie.

Przypomnę, że w 2010  ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski powołał zespół ekspertów, która opracował projekt „rozdziału unijnego” Konstytucji RP (związane to było przede wszystkich z wyzwaniami ustrojowymi, jakie wynikały z wejścia w życie Traktatu z Lizbony, m.in. z wprowadzenia do TUE art. 50 – procedury wystąpienia z UE). Ważnym elementem tego projektu była propozycja, aby decyzja w sprawie wystąpienia przebiegała stosownie do procedury art. 90 Konstytucji, która miała zastosowanie do traktatu akcesyjnego: wyrażenie zgody na ratyfikowanie traktatu wymagało albo ustawy przyjętej większością dwóch trzecich w obu izbach albo przeprowadzenia referendum (traktat akcesyjny do UE został przez prezydenta RP ratyfikowany po wyrażeniu na to zgody w drodze referendum; przy udziale 58.85 proc. uprawnionych do głosowania, 77.45 proc. opowiedziało się za członkostwem Polski w UE). Była to realizacja postulatu zgłaszanego w środowisku akademickim, aby procedura podjęcie decyzji w sprawie wystąpienia przebiegała w takim samym trybie jak procedura przystąpienia do Unii Europejskiej (contrarius actus). Projekt ten następnie utknął na dobre trzy lata w Sejmie i zszedł ze stołu rozmów politycznych, a wynik wyborów w 2015 r. ostatecznie zamknął sprawę.

Uważam, że w obecnych warunkach politycznych propozycja Donalda Tuska jest chybiona, i to z kilku względów:

  • Po pierwsze – nie można proponować wiarygodnych negocjacji nad nowelizacją Konstytucji komuś, kto w ostatnich latach naruszył jej podstawowe zasady, demolując praworządność, to byłoby po prostu igranie z ogniem;
  • Po drugie -  funkcjonariusze PiS (co nie dziwi) wyrazili „zainteresowanie”  propozycją, przy czym zaznaczają, że  rozmowy musiałyby objąć również inne zmiany Konstytucji.  Przypomnijmy więc, że nieoficjalnie krążyły opracowane przez PiS projekty konstytucji, w których zawarte były postanowienia odzwierciedlające aberracyjne podejście tej partii do warunków członkostwa w UE, zwłaszcza relatywizujące zasadę pierwszeństwa prawa unijnego.  Z góry można więc zakładać, że  rezultat końcowy rozmów byłby żaden;
  • Po trzecie -  takie rozmowy zabrałyby jedynie sporo czasu, dając PiS okazję do wykazywania swej „dobrej woli” wobec instytucji unijnych oraz zapewniając możliwość dalszej dewastacji państwa (jak to miało miejsce podczas tzw. dialogu politycznego z Komisją Europejską)

Jeżeli już chcianoby – w obecnych warunkach politycznych – symbolicznie podkreślić, że Polexit nie jest strategią polityczną żadnej partii, to w ciągu „ jednej nocy” można znowelizować ustawę o umowach międzynarodowych, wpisując w jej art. 22a -  zamiast omówionej wyżej procedury - tylko jedno zdanie:  „Do procedury podjęcia decyzji w sprawie wystąpienia Polski z Unii Europejskiej stosuje się odpowiednio postanowienia art. 90 Konstytucji RP”.

Trzeba jednak mieć przy tym świadomość, że z punktu widzenia PiS nie jest to żadna gwarancja, że w „dogodnych warunkach” nie doprowadzi do wystąpienia Polski z Unii Europejskiej, nie licząc się ani z postanowieniami prawa krajowego, ani z wymogami procedury art. 50 TUE. Jej funkcjonariusze przebąkują od pewnego czasu o  tzw. jednostronnych działaniach wobec Unii, nie liczących się z procedurami unijnymi. „Wyjście” w ten sposób z Unii Europejskiej  byłoby to rażącym naruszeniem Traktatów stanowiących podstawę UE, deliktem międzynarodowym o trudnych do przewidzenia następstwach politycznych i ekonomicznych. Dla Polski byłaby to katastrofa polityczna i gospodarcza na miarę rozbiorów. Ale, dla zapatrzonych w siebie autokratów i reżimów autorytarnych liczy się tylko władza, a nie interes państwa i jego obywateli.   

Czyli, obecnie nie ma co proponować gwarancji konstytucyjnych członkostwa Polski w UE?

Sprawę „rozdziału unijnego” w Konstytucji RP, łącznie ze sprecyzowaniem procedury podjęcia decyzji w sprawie wystąpienia z Unii warto i trzeba będzie podjąć po przywróceniu w Polsce praworządności. Natomiast obecnie – powtarzam - jak długo PiS pozostaje przy władzy, członkostwo Polski w Unii Europejskiej jest pod znakiem zapytania. Jedyną solidną gwarancją członkostwa w Unii i korzystania przez Polskę z pełni możliwości wynikających z członkostwa jest – o czym Donald Tusk słusznie wielokrotnie mówił – odsunięcie PiS od władzy.