Krzysztof Sobczak: Gdy w ubiegłym roku gościła pani w naszym serwisie w związku ze zwycięstwem w konkursie Rising Stars - Prawnicy Jutra, była mowa o wielu pani sukcesach zawodowych, mimo młodego wieku. Ale jak widać to nie koniec, bo doszedł doktorat i pozycja partnera w kancelarii.

Aleksandra Krawczyk: Doktorat rzeczywiście obroniłam w marcu tego roku, już po zakończeniu tego konkursu, ale awans na partnera był trochę wcześniej, jeszcze w ubiegłym roku.

Czytaj: 
Rising Stars 2020 - znamy już wschodzące gwiazdy rynku prawniczego>>

Aleksandra Krawczyk: Sukces prawnika to wypadkowa wiedzy, podejścia do klienta i elastyczności>>

Rozpoczęła się właśnie kolejna edycja konkursu i można już zgłaszać kandydatów: Więcej informacji o konkursie i zgłoszeniach>>
 

Gratulujemy jednego i drugiego. Czy tematyka pracy doktorskiej była związana z uprawianą przez panią specjalizacją, którą jest, jeśli dobrze pamiętam, prawo restrukturyzacyjne i upadłościowe?

Tak, ja napisałam pracę doktorską na temat układu częściowego w prawie restrukturyzacyjnym, co  jest kontynuacją i konsekwencją moich zainteresowań zawodowych.

I to jest ten kierunek, w którym pani chce się nadal rozwijać?

Tak, zdecydowanie, to jest problematyka, w której specjalizuję się od kilku lat i zamierzam to kontynuować.

To perspektywiczny kierunek dla prawnika? Jest zapotrzebowanie z usługi w tej dziedzinie?

Jest i to się rozwija. Sytuacja dość mocno zmieniła się w czasie pandemii, kiedy to wiele przedsiębiorstw na skutek różnego rodzaju ograniczeń popadło w kłopoty.

 

Są żniwa dla specjalistów od upadłości i restrukturyzacji?

Nie chciałabym tego tak nazywać, bo widzę, że dla wielu przedsiębiorców i ich pracowników to jest bardzo trudny czas. Ale taka jest natura naszego zawodu, szczególnie w mojej specjalności, że włączamy się gdy nasi klienci mają problemy i pomagamy im wyjść z tego. W każdym razie dla prawników zajmujących się restrukturyzacją jest teraz dość dużo pracy.

LEX Context, czyli publikacje PDF z funkcją cytowania! >

Pani podkreśla tę swoją tak jednoznacznie wybraną specjalizację. Tymczasem od lat toczy się wokół tego środowiskowa dyskusja, ale ani ustawodawca, ani samorządy zawodowe nie mogą wciąż się zdecydować, by usankcjonować to prawnie. No i pozwolić adwokatom i radcom prawnym na oficjalne informowanie o swoich specjalnościach. Nie pora by na to pozwolić?

Według mnie jest to potrzebne. Wskazują na to zarówno potrzeby rynku jak i naturalne trendy w środowisku prawniczym, a także dobre przykłady zagraniczne. Jestem za tym, by to zorganizować w podobny sposób jak w Niemczech. Tam jest kilkanaście oficjalnie uznanych specjalizacji adwokackich, a żeby uzyskać taki tytuł trzeba zarówno zdać egzaminy teoretyczne jak i wykazać się przeprowadzeniem określonej liczby spraw z danego obszaru. Uważam, że to jest dobre z wielu powodów, a przede wszystkim dlatego, że taki prawnik jest bardziej wiarygodny dla klientów. Bo może pokazać, że specjalizuje się w danej dziedzinie, że zna się na tym. W mniejszych miejscowościach można jeszcze sobie wyobrazić kancelarie gotowe do zajęcia się każdą sprawą, natomiast w większych miastach widać już bardzo mocno specjalizacje i też zapotrzebowanie na nie ze strony klientów, którzy oczekują doradztwa na bardzo wysokim poziomie. Przy czym, niejako z drugiej strony prawnik nie może też swojej specjalizacji widzieć zbyt wąsko, zamykać oczu na inne problemy i konteksty, w których funkcjonują jego klienci, w tym kwestie biznesowe. Niemniej warto specjalizować się, a dla prawników byłoby korzystne, gdyby mogli wykorzystywać w swoich kontaktach z rynkiem określony tytuł potwierdzający i wiedzę, i doświadczenie w danej dziedzinie. Nie jest dobrze, że adwokat nie może nazywać się specjalistą. Powinniśmy mieć prawo do określania się specjalistami w określonych dziedzinach. Ale to powinno być uregulowane prawnie, by były jednoznaczne zasady. To byłoby również w interesie naszych klientów, w trosce o ich bezpieczeństwo, że nie zostaną wprowadzeni w błąd co do tego, czy dany adwokat lub radca prawny faktycznie ma specjalizację w danej dziedzinie.

 


Kiedy takie dążenie do specjalizacji prawniczej powinno się zacząć? Już na aplikacji?

Może być w czasie aplikacji, chociaż nie jestem zwolenniczką zbyt szybkich decyzji w tym zakresie. Najpierw trzeba się dobrze zorientować w różnych dziedzinach prawa, popróbować. Aplikacja jest czasem nauki, kiedy można poznać różne dziedziny prawa, a także zorientować się, co może być dla nas interesujące, w czym będziemy się dobrze czuć. Na początku aplikacji nie ma jeszcze potrzeby tak ukierunkowywać się, nie jest to też konieczne nawet na jej końcu, bo dobrym do tego momentem może też być początek pracy w kancelarii jako radca czy adwokat. Ale na pewno powinna to być dobrze przygotowana i przemyślana decyzja.

Czytaj w LEX:  Imagine - rola prawa i prawników w integracji europejskiej >

A pani kiedy zdecydowała, w jakiej dziedzinie prawa chce się pani specjalizować?

U mnie to było pod koniec aplikacji. Wtedy doszłam do wniosku, że chcę się zajmować prawem upadłościowym i restrukturyzacyjnym i nie żałuję tego. Mam znajomych, którzy później podejmowali takie decyzje. Ale znam też osoby, które od pierwszego roku studiów wiedziały, co chcą robić w tym zawodzie.

Zobacz szkolenie w LEX: Start na konkurencyjnym rynku usług prawnych >

Pracuje pani też z aplikantami, w kancelarii i prowadząc zajęcia przygotowujące do egzaminu zawodowego. Jak pani odbiera ich entuzjazm, bądź jego brak, do pracy w tym zawodzie? Bo dość wyraźna jest taka środowiskowa opinia, że na rynku jest coraz trudniej, że to nie jest dobry czas na start zawodowy.

Na to nie ma jednej odpowiedzi. Na tym samym rynku jedni robią szybkie kariery, a inni oceniają go jako trudny i nieprzystępny. Znam te opinie o kłopotach ze znalezieniem pracy, a jednocześnie mam takie osobiste doświadczenie, że jako partner w kancelarii prowadzę teraz rekrutację na stanowisko aplikanta i mam problem ze znalezieniem odpowiedniej osoby. Owszem, zgłosiło się kilka dużo osób, ale gdy przychodzi o spełniania naszych oczekiwań, to trudno kogoś wybrać.

To rzeczywiście paradoks, ale może kancelaria stawia za wysoko poprzeczkę?

Rzeczywiście mamy dość wysokie oczekiwania, ale z drugiej strony mogłoby się wydawać, że gdy duża kancelaria, o znaczącej pozycji na rynku, pracująca w środowisku międzynarodowym, oferuje pracę aplikantowi, to nie powinna mieć kłopotu ze znalezieniem odpowiednich kandydatów. Podobnie było z kilkoma innymi rekrutacjami na stanowiska aplikantów. Najczęściej zgłaszają się osoby, które są dopiero studentami albo absolwentami bez aplikacji, natomiast dla nas aplikacja ma jednak ogromne znaczenie, prawnik bez aplikacji nie może przecież nawet iść do sądu i zrobić zdjęcia akt, nie mówiąc o realizacji innych zadań.

Czytaj w LEX: Zawodowy pełnomocnik w social media - aspekty praktyczne >

Z jakimi kompetencjami jest najgorzej?

Ze znajomością języków. Niby w dzisiejszych czasach młodzi ludzie uczą się języków, wyjeżdżają nawet na studia za granicę, a w praktyce trudno jednak znaleźć odpowiednich kandydatów. A my oczekujemy znajomości języków angielskiego i niemieckiego, albo przynajmniej biegłej znajomości jednego z nich, w tym języka prawniczego, bo to jest w naszej kancelarii bardzo potrzebne.

Kto zarekomendował panią do konkursu Rising Stars?

Moją kandydaturę zgłosił partner zarządzający naszej kancelarii mecenas Konrad Schampera.

Jako laureatka ubiegłorocznej edycja teraz pani może zgłaszać innych młodych, ambitnych i już z dorobkiem. Zrobi to pani?

Myślę o tym, ale nie wiem, czy w tym roku. Bo obserwuję w naszej kancelarii kilka takich osób, które spełniają te kryteria. Tylko chyba są jeszcze za młode, jeszcze trochę muszą zbierać doświadczenia, żeby też mieli szanse na wygraną.

Ale to konkurs dla młodych prawników.

Oczywiście, ale zarówno ja jak i większość laureatów ubiegłorocznej edycji to byli już ludzie po trzydziestce. Młodzi, ale już z pewnym dorobkiem. Dlatego chyba tym moim faworytom dam jeszcze trochę czasu. Ale pomyślę nad tym.