- Chodzi nie tylko o prawa obywateli, ale i przyspieszenie postępowań - brak nawet proporcjonalnego zwrotu utraconego przychodu może zniechęcać świadka do stawiennictwa - wskazywał Adam Bodnar. O zainicjowanie zmiany prawa wystąpił do przewodniczącego senackiej Komisji Ustawodawczej Krzysztofa Kwiatkowskiego.

 

Świadkowie skarżą się do RPO 

Rzecznik podkreślał, że w tej sprawie wpływa do niego wiele skarg. Przypomnijmy osoba wezwana na świadka musi się stawić - pod karą grzywny. Może ją zwolnić tylko zaświadczenie wydane przez lekarza sądowego. Ignorowanie wezwania może się skończyć nawet zatrzymaniem przez policję i przymusowym doprowadzeniem.

Czytaj: RPO: niesłuszny zarzut też wymaga odszkodowania>>

Świadek musi więc tak zaplanować swe obowiązki zawodowe, aby stawić się w wyznaczonym miejscu i czasie (przysługuje na to zwolnienie z pracy). Może się to wiązać z utratą przychodu, zwłaszcza, jeśli przesłuchanie trwa dłużej niż jeden dzień, a dojazd na miejsce wymaga np. całonocnej podróży. - Ponadto musi się liczyć z oczekiwaniem na wywołanie sprawy lub przesłuchanie pozostałych świadków (zdarza się, że na tę samą godzinę sąd wzywa kilka osób) - dodaje. 

Żeby dostać zwrot za utracony zarobek lub dochód, trzeba z kolei wykazać, że to tej utraty doszło i ile wynosi. Świadek ma na złożenie stosownego wniosku tylko trzy dni.

Wzrost rekompensaty - do ok. 179 zł

Według senackiego projektu maksymalna wysokość zwrotu utraconego zarobku lub dochodu świadka wzrosłaby do poziomu 10 proc. kwoty bazowej dla osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe. Oznaczałoby to jego podniesienie z  82,31 zł do 178,94 zł. A to - w ocenie RPO - wyeliminowałoby możliwość uszczerbku finansowego.

- Biorąc pod uwagę, że przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w sierpniu 2020 r. wyniosło 5337,65 zł, proponowane ograniczenie górnej kwoty zwrotu nie zapewni zawsze pełnej rekompensaty utraconego zarobku lub dochodu świadka uzyskującego takie wynagrodzenie. Jednak proponowana zmiana, bez nadmiernego obciążenia budżetu państwa, w pewnym stopniu zniweluje dysproporcję w aktualnie występującej relacji dziennego przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw i maksymalnej kwoty zwrotu utraconego zarobku lub dochodu z poziomu 31,12 proc. do 69,84 proc. - dodaje.

Projekt nie zakłada natomiast zupełnego zniesienia ograniczenia maksymalnej kwoty zwrotu utraconego przez świadka zarobku lub dochodu, ale jak ocenia Bodnar - zasługuje na aprobatę, jako regulacja aktualnie niezbędna dla ochrony praw majątkowych człowieka i obywatela.

 

Nielojalność prawodawcy wobec obywatela 

RPO wypowiadając się w tej sprawie przypominał, że prawa majątkowe podlegają ochronie konstytucyjnej - art. 64 ust. 2 Konstytucji. - Brak pełnego, czy nawet proporcjonalnego, zwrotu utraconego przychodu może zniechęcać osoby wezwane w charakterze świadka do stawiennictwa. Niestawiennictwa świadka może zaś prowadzić do konieczności wezwania go ponownie i wyznaczenia dodatkowego terminu rozprawy. Konieczne może być  zatrzymanie go i przymusowe doprowadzenie. A to wszystko generuje koszty i może prowadzić do przedłużania się postępowań - dodawał. 

 

Zdaniem RPO podwyższenie maksymalnego pułapu zwrotu utraconego zarobku lub dochodu może zatem doprowadzić do zwiększenia skuteczności wezwań do stawiennictwa i tym samym do oszczędności, a także do przyspieszenia postępowań.

Czytaj: Dostęp do adwokata wystarczający? MS - tak, RPO i adwokaci postulują zmiany>>

- Obecny stan prawny ma też znamiona pewnej nielojalności ze strony prawodawcy wobec obywatela. Wymogi formalne przyznania zwrotu utraconego zarobku lub dochodu są bowiem dość daleko idące. Z jednej strony wymaga się wykazania zarówno faktu, jak i wysokości rzeczywiście utraconych zarobków lub wynagrodzenia. Przysługuje na to niezwykle krótki 3-dniowy termin - dodaje. 

Z drugiej jednak strony - wskazywał - nawet przy spełnieniu wszystkich wymogów, prawodawca uniemożliwia świadkowi uzyskanie zwrotu faktycznie utraconych przychodów, ograniczając ich zwrot do poziomu poniżej tego, który sam prawodawca uznaje za wynagrodzenie minimalne.

- Można to ocenić jako niezgodne z zasadą demokratycznego państwa prawa określoną w art. 2 Konstytucji – podsumowywał Adam Bodnar.