- Nauka prawa powinna się zacząć już w szkole średniej, w ramach wiedzy o społeczeństwie. Młody człowiek kończąc szkołę średnią musi wiedzieć co to jest prawo karne i cywilne oraz mieć świadomość swoich praw konsumenckich. Powinien też wiedzieć co zrobić, gdy dostanie wezwanie do urzędu. Bardzo nam na tym zależy. Mam nadzieję, że przekonam do tego ministerstwo edukacji" - mówi Maciej Bobrowicz, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych. Prezes samorządu radcowskiego przypomina też, że według badań OBOP aż 29 procent dorosłych Polaków nie wie, co to jest pozew sądowy. By poprawić sytuację w tym zakresie, samorząd chce pomóc oświacie, opracowując program zajęć z zakresu prawa dla szkół średnich i przygotowując radców prawnych, którzy mogliby je poprowadzić.

Idea generalnie słuszna, ale raczej bez szans na wprowadzenie do praktyki. Rzeczywiście znajomość prawa i procedur w relacjach z wymiarem sprawiedliwości czy urzędami, jest w Polsce niska. Zgodzić się należy też z argumentem, że gdyby uczono tego w szkołach, wiedza na ten temat byłaby wyższa. Nietrudno jednak przewidzieć odpowiedź resortu edukacji na propozycje radców. Nie da się takiego przedmiotu do szkół wprowadzić, ponieważ programy nauczania są i tak już przeładowane. Do tego co jakiś czas pojawiają się kolejne pomysły, by dołożyć do nich jakieś nowe elementy. Ekolodzy np. stale domagają się poszerzenia zakresu wiedzy związanej z ochroną środowiska naturalnego, policjanci znajomości zasad bezpieczeństwa na drogach, środowiska biznesowe chcą, by w szkołach uczyć podstaw przedsiębiorczości. Do tego stałe postulaty lobby technicznego, by więcej uczyć matematyki i fizyki, podczas gdy z drugiej strony słyszymy narzekania, że młodzież nie uprawia sportu, a więc zwiększyć trzeba liczbę godzin w-f.

To wszystko słuszne propozycje, podobnie jak ta zgłoszona przez radców prawnych. Tylko czas, jaki młodzież może poświęcić na naukę, nie jest z gumy. O wydłużeniu pobytu w szkole raczej mówić nie można, zostaje więc ewentualnie zastąpienie nowymi przedmiotami jakichś innych. Tylko których? Polskiego, historii? Beznadziejna dyskusja. Do niczego nie prowadzi też sugestia, by elementy wiedzy o prawie dołączyć do wiedzy o społeczeństwie. To przedmiot i tak już traktowany jak worek bez dna na pomysły programowe, z którymi nie wiadomo co zrobić. A poza tym, jeśli wyodrębnionoby nawet parę godzin w ramach tego przedmiotu na prawo, to dość szybko okazałoby się, że to żadna nauka, że co można w takim czasie przekazać itd. Do tego jest pytanie, kto miałby tego fachowo uczyć, bo do tej zapowiedzi o radcach, którzy mieliby prowadzić lekcje, to raczej nie należy się przywiązywać.