I ma to miejsce w wiele miesięcy po tych protestach - tak było w Bielsku-Białej. Tamtejszy sąd nałożył naganę za wulgarne zachowanie na ulicy na jedną z inicjatorek protestów kobiet. Na kłopoty narazić może nie tylko używanie słów powszechnie uznanych za obelżywe, ale też przedstawianie swojego krytycznego stosunku do władzy poprzez powielenie symbolu ośmiu gwiazdek. Jednak o literacką polszczyznę dbać trzeba głównie na antyrządowych protestach. Bo już na meczu na ogół bezkarnie można wyrażać opinię na temat tego, kim jest Arka Gdynia. Różne są też standardy stosowania przepisów w przypadku aktów wandalizmu - jeżeli "poszkodowanym" jest mur kościoła, sąd może orzec nawet trzy miesiące aresztu.

Powstańcza "Kotwica" nie dla każdego i nie wszędzie>>

 

Mecz, czy protest - przeklinać nie wolno

- Sankcje za używanie słów wulgarnych w przestrzeni publicznej różnicuje się przede wszystkim ze względu na to, czy są one bezosobowe, czy skierowanie w kierunku konkretnej osoby - mówi adwokat Andrzej Zorski z kancelarii PZ Adwokaci. - Samo wypowiadanie czy wypisywanie przekleństw może stanowić wykroczenie z art. 141 Kodeksu wykroczeń, za które grozi grzywna lub nagana, a w skrajnych wypadkach - nawet ograniczenie wolności - tłumaczy. Podkreśla, że jeżeli taka wypowiedź obraża konkretną osobę to może stanowić także przestępstwo zniewagi z art. 216 k.k., za które grozi kara grzywny lub ograniczenia wolności. Z kolei znieważenie funkcjonariusza publicznego lub prezydenta to osobne przestępstwa zagrożone już nawet karami pozbawienia wolności.

 

Omówienie: Strasburg: kara dyscyplinarna dla adwokata za obrazę prokuratora nie narusza wolności wypowiedzi. Szpiner przeciwko Francji - decyzja ETPC z dnia 19 grudnia 2017 r., skarga nr 2316/15 >

Rodzi to pytanie, czy są przypadki, w których wyrażanie emocji poprzez używanie przekleństw jest dopuszczalne, tym bardziej, że raczej nie słyszy się o wysypie mandatów za kibicowskie przyśpiewki podczas meczów.

- Subkultura kibicowska rządzi się niestety swoimi prawami. Mecz nie jest okolicznością, która wyłączałaby odpowiedzialność lub winę sprawcy, po prostu policjanci zwracają na to uwagę tylko w wyjątkowych przypadkach, np. gdy obelgi kierowane są w ich stronę lub sprawcy dopuszczają się poważnego ataku na mienie. Służby zabezpieczające mecz unikają także prowokacji i zaogniania konfliktu - mówi dr Paweł Czarnecki, adiunkt w Katedrze Postępowania Karnego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego. Takie zachowanie z reguły będą stanowiły wykroczenia z art. 141 KW (używanie słów nieprzyzwoitych lub przekleństw) lub też z art. 51 KW (zakłócanie porządku publicznego).  W praktyce jednak nikt nie jest zainteresowany ściganiem sprawców przestępstw, nie tylko z uwagi na wciąż występujące trudności z ich identyfikacją, ale też wysokimi kosztami wskazanych postępowań. Policja naprawdę ma co robić. Byłem na kilku meczach i nie kręcą mnie takie przyśpiewki z przekleństwami. Wolę znacznie bardziej wysublimowane sposoby wyrażania sympatii dla ukochanej drużyny piłkarskiej - mówi.

 

Polityk musi być odporny na krytykę

Jak tłumaczy mec. Zorski, orzecznictwo dotyczące dozwolonych granic krytyki, również i poprzez bardzo ekspresyjne formy w postaci np. właśnie używania słów powszechnie uznanych za obelżywe, jest bardzo bogate.

- Sądy bardzo zwracają uwagę na to, że takie postępowanie należy zawsze oceniać kazuistycznie, niemniej jednak niekwestionowane jest to, że politycy muszą być gotowi na dużo szerszą krytykę, nawet jeśli jest ona bardzo ostra. Najlepszym przykładem powyższego jest uniewinnienie Jakuba Żulczyka od zarzutu znieważenia prezydenta , choć akurat tam nie użyto przekleństwa w klasycznym rozumieniu tego słowa. Polskie prawo, ale przede wszystkim akty prawa międzynarodowego (np. EKPCz) przyznają dość szeroką wolność słowa obywatelom przeciwstawiającym się władzy - podkreśla.

Przykładem jest wyrok Oberschlick przeciwko Austrii (1997 r.) - Trybunał w Strasburgu uznał, że temperatura” wypowiedzi może być adekwatna do kwestii, których dotyczy dyskusja. Z wyroku wynika, że polityka można nawet nazwać "idiotą", a w określonych sytuacjach ukaranie kogoś za takie słowa stanowi „nieproporcjonalną ingerencję w wolność wypowiedzi”.

- Osobiście doradzam jednak ostrożne posługiwanie się przekleństwami w ramach wyrażania sprzeciwu, bo często sprowadza to dyskurs publiczny na złe tory. Uważam, że są znacznie bardziej skuteczne i cywilizowane formy wyrażania swoich emocji i poglądów – równie ostre, a mniej kłujące w uszy czy oczy - mówi mec. Zorski.

Omówienie: Drajewicz Dariusz, Zakaz używania wulgaryzmów w uzasadnieniu wyroku w formie cytatów. Glosa do wyroku s.apel. z dnia 17 lutego 2014 r., II AKa 25/14 >

Osiem gwiazdek i Konfederację

W czasie sporu o orzeczenie TK dotyczące aborcji, na popularności zyskał motyw ośmiu gwiazdek - pojawia się na koszulkach, w memach i w wypowiedziach osób publicznych. Do rozszyfrowania tego wyrafinowanego kodu nie trzeba genialnych kryptografów, więc i tu pojawiają się pytania, czy można w tej materii stosować odpowiedzialność wykroczeniową.

- Prawo karne, niezależnie czy to przepisy kodeksu wykroczeń czy kodeksu karnego, nie może być absolutnie wykładane rozszerzająco na niekorzyść sprawcy. W skrócie - nie ma przekleństwa w powszechnym rozumieniu, nie ma czynu zabronionego. To właśnie sposób wyrażenia sprzeciwu w sposób jednak bardziej cywilizowany od używania słów wulgarnych w przestrzeni publicznej. Nawet jeśli ktoś z nas ocenia takie zachowanie nagannie moralnie, to z pewnością nie stanowi ono ani przestępstwa, ani wykroczenia - uważa mec. Andrzej Zorski. Choć i takie zarzuty - jak donoszą media - policja próbuje stawiać i to właśnie z art. 141 kw.

 


 

Ekspertyzę na ten temat opublikował też prof. dr hab. Michał Romanowski, a dotyczyła zarzutu z art. 141 kw, który postawiono uczestniczce jednej z demonstracji. Profesor podkreślił, że używanie słów "J**ać PiS" w miejscu publicznym podczas zgromadzenia spontanicznego wyrażającego sprzeciw wobec wyroku tzw. Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zakazu aborcji stanowi wyraz dozwolonej krytyki władz publicznych. Tłumaczy, że istotne znaczenie ma kontekst, a ten - jego zdaniem - w tej sytuacji jest jednoznaczny. - Policji nękającej młode kobiety wołające na zgromadzeniach spontanicznych „J**ać PiS” nie chodzi o dbanie o moralność publiczną, ale o ochronę przed krytyką, w tym za pomocą dosadnych słów, partii rządzącej (dzisiaj PIS) - czytamy w ekspertyzie.

Areszt za napis na murze

Wobec ogólnego poziomu dyskursu i przyzwolenia na używanie przekleństw w przestrzeni publicznej, takie wybiórcze stosowanie przepisów wobec przeciwników politycznych, może mieć represyjny charakter. Podobnie jest z nadużywaniem izolacyjnych środków zapobiegawczych. Na początku roku Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia wydał postanowienie o zastosowaniu aresztu tymczasowego na okres trzech miesięcy wobec osoby podejrzanej o wykonanie napisów na budynku kościoła św. Krzyża w Warszawie. Sprawca napisał na elewacji "Tu będzie techno" oraz "PiS won". Tak surowe postanowienie tłumaczono tym, że kościół jest zabytkowy, więc i szkoda jest poważna. Ma ona wynosić nawet 100.000 zł, choć napis wysprejowano jedynie na zewnętrznej ścianie kościoła i nie do końca wiadomo, czym poparte są takie szacunki.

- Tymczasowe aresztowanie to najsurowszy środek zapobiegawczy i nie jest stosowany w sprawach o wykroczenia - mówi dr Czarnecki. - Nie powinno się go stosować w przypadku drobniejszych przestępstw np. dotyczących mienia, zakłócania porządku publicznego czy choćby zniesławienia. Przepisy KPK przykładowa z reguły wykluczają stosowanie takiego środka, gdy na podstawie okoliczności sprawy można przewidywać, że sąd za taki czyn orzekłby karę z warunkowym zawieszeniem jej wykonania lub nieizolacyjną albo że okres tymczasowego aresztowania przekroczy przewidywany wymiar kary pozbawienia wolności bez warunkowego zawieszenia. Zresztą w ogóle nie można stosować tymczasowego aresztowania w sprawach o przestępstwa, jeśli są zagrożone pozbawienia wolności nieprzekraczającą roku lub karą nieizolacyjną - mówi.

Dodaje, że w przypadku elewacji zabytkowego kościoła, zniszczenia figury szkoda może być wyceniana nawet na kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy, ale nadal, tymczasowe aresztowanie powinno być stosowane tylko wtedy, gdy inne środki nie są w stanie spełnić swojej funkcji, czyli konieczne jest to dla zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania lub zapobieżenia popełnienia kolejnego przestępstwa.

- Tymczasowe aresztowania to naprawdę powinna być ostateczność ze względu na nieodwracalne skutki, jakie mogą wyniknąć z zastosowania tego środka, Mamy tu jednolite orzecznictwo, choć niestety nie zawsze sądy procedują lege artis. Ewentualnie można po ten środek sięgnąć, gdy inne zawiodły, np. stosowano już dozór policyjny lub poręczenie majątkowe i okazały się one niewystarczające. W tym przypadku tak nie było - tłumaczy dr Czarnecki. Nie wydaje się też, by w przypadku takiego przestępstwa i sprawcy, którego twarz uchwycił miejski monitoring, istniało duże ryzyko mataczenia, sprawą zajmie się teraz Sąd Okręgowy w Warszawie, do którego pełnomocnik podejrzanego złożył zażalenie.