Według relacji Gazety Wyborczej prokuratura w Ostrołęce oskarża znanego warszawskiego adwokata mec. Jacka Dubois o utrudnianie jednego ze śledztw przeciwko gangowi pruszkowskiemu. Miał przekazywać dwóm "pruszkowiakom" informacje, zanim zostali zatrzymani. Mecenas twierdzi, że był obrońcą tych ludzi. - Zarzuty prokuratury pozbawione są podstaw faktycznych i prawnych - mówi mec. Beata Czechowicz broniąca Jacka Dubois.

Gazeta Wyborcza pisze, że sprawa jest precedensowa. Także dlatego, że oskarżenie opiera się głównie na zeznaniach Jacka R. ps. "Sankul", dawnego klienta mec. Dubois, którego prokuratura "przewerbowała" - został świadkiem koronnym. Rzecznik praw obywatelskich prof. Andrzej Zoll w ostatnich dniach urzędowania wystąpił do ministra sprawiedliwości o "zbadanie legalności działań prokuratorów" w tej sprawie. Interwencję u prokuratora krajowego zapowiada Helsińska Fundacja Praw Człowieka, chce uczestniczyć w procesie jako obserwator. - Sprawa dotyka konstytucyjnych podstaw prawa do obrony - mówi Adam Bodnar, szef programu spraw precedensowych w fundacji. - Mec. Dubois działał zgodnie z etyką adwokacką. Osobiście uważam, że padł ofiarą nadgorliwości prokuratury.  Rzecznik dyscyplinarny rady adwokackiej w Warszawie Krzysztof Stępiński: - Mec. Jacek Dubois to adwokat o nieposzlakowanej opinii, jeden z moich zastępców, zawiesił pełnienie funkcji. Moim zdaniem sprawa jest uszyta mocno na wyrost. Nasza komisja etyki wypowiedziała się i nie znalazła żadnych uchybień. Nie zamierzam w tej sprawie wszczynać postępowania.


Jacek Dubois pochodzi z szanowanej prawniczej rodziny. Sam wychował już ok. 40 adwokatów. (...) Mecenas specjalizuje się w sprawach karnych, ale nie gangsterskich. Zdarza się, że siada na rozprawach obok prokuratora jako pełnomocnik pokrzywdzonych, np. w sprawie o potrójne zabójstwo w Kredyt Banku czy porwań olsztyńskich biznesmenów. W końcu lat 90. jego klientem był Paweł B. ps. "Burzyn". To on przyprowadził do Dubois "Sankula" i "Bryndziaka". Chodziło o wymuszenie, oskarżonym miał zostać także "Masa", najsłynniejszy w Polsce świadek koronny. Nie został, historia nie doczekała się epilogu. Od sierpnia 2000 r. CBŚ rozbijało "Pruszków". Gdy w 2001 r. dopadło "Burzyna", mecenas podjął się obrony. Złożył w prokuraturze pełnomocnictwo. Do kancelarii przyszli też "Sankul" i "Bryndziak". Pierwszym CBŚ ani prokuratura długo się nie interesowały. Drugi był ścigany listem gończym. Według "Masy" w mafijnej strukturze "Bryndziak" był kapitanem. Miał własny gang podporządkowany "Pruszkowowi", wkrótce ma odpowiadać za 24 przestępstwa. (...) Dubois opowiada: - Ci dwaj pytają, czy będę ich bronił, bo spodziewają się zarzutów. Zgadzam się, doszło do ustnego zlecenia obrony. Oferują zaliczkę, ale odmawiam, dziś żałuję, bo zostałby ślad tej rozmowy.  W tym czasie "Burzyn" ma już kilka zarzutów. Przestępstwa popełniał wspólnie z "Sankulem" i "Bryndziakiem" (pobicia, paserstwo, handel kokainą). Kiedy dwaj ostatni przychodzą znów do kancelarii, Dubois rozmawia z nimi o zarzutach przeciw "Burzynowi", w których także oni są wymieniani. Uzgadnia z nimi linię obrony.  Z tych właśnie rozmów prokuratura robi adwokatowi zarzut. Komisja etyki przy radzie adwokackiej uważa, że Dubois miał prawo uzgadniać z osobami "faktycznie podejrzanymi" (choć bez formalnego prokuratorskiego zarzutu) linię obrony, informować też ściganego listem gończym. Tak samo sądzi karnista z Wrocławia prof. Józef Giezek w opinii przygotowanej na zlecenie obrońców mecenasa. Określenia "faktycznie podejrzani" prokuratura nie przyjmuje. Dla prokuratury obrona zaczyna się wtedy, kiedy przestępca ma zarzuty, a adwokat zgłasza się z pełnomocnictwem do jego obrony.


W połowie 2003 r. w sądzie jest już sprawa "Burzyna" i "Sankula" (wpadł na początku 2003 r.). Obu reprezentuje mec. Dubois. "Bryndziak" nadal się ukrywa. Gdy policja zatrzymuje go w grudniu 2003 r. w kryjówce pod Piasecznem, odkrywa tam dokumenty z akt sprawy: kopię aktu oskarżenia przeciwko "Burzynowi", "Sankulowi" i 27 innym gangsterom, także zeznania świadków koronnych. Zdaniem prokuratury kopie pochodzą od mec. Dubois. To on zamawiał ksero tych stron w sądzie. Prokuratura znów stawia mu zarzut - ujawnienia tajemnicy i utrudniania śledztwa, pisze Bogdan Wróblewski z Gazety Wyborczej. (...) - Akta wyszły ode mnie, ale do Pawła B. ["Burzyn"], którego broniłem - mówi oskarżony adwokat. - Nigdy ich nie dawałem Marcinowi B. ["Bryndziak"], choć gdyby je chciał, toby dostał, bo był moim klientem. Z aktu oskarżenia wynika, że ukrywającemu się "Bryndziakowi" kopie dostarczyła jego konkubina, a pośrednikiem była żona "Sankula".


Według relacji Gazety Wyborczej  tu dochodzimy do sedna. "Sankul" broniony przez mec. Dubois po blisko roku od zatrzymania został świadkiem koronnym (operacja ta została przeprowadzona za plecami adwokata), a więc z oskarżonego "Sankul" stał się świadkiem oskarżenia. To on twierdzi dziś, że przed zatrzymaniem w 2003 r. nie prosił mec. Dubois o obronę. To żona "Sankula" opowiada, że kopie akt trafić miały do "Bryndziaka". - Zarzuty prokuratury pozbawione są podstaw faktycznych i prawnych - mówi pytana przez dziennikarza GW, mec. Beata Czechowicz broniąca Jacka Dubois. Jej opis naruszenia przez prokuraturę procedury, którą przedstawiła, domagając się umorzenia śledztwa, ma kilkanaście stron. Prokuratura to ignoruje. Rzecznik ostrołęckiej prokuratury Tomasz Mierzejewski broni oskarżenia: - Porady prawnej adwokat mógł udzielić, ale nie miał prawa dzielić się informacjami o toczącym się śledztwie przeciwko innej osobie, bo obrońcą tych osób nie był. Sąd oceni, komu dać wiarę - adwokatowi czy przestępcy, co do którego inny sąd, nadając mu status świadka koronnego, nie miał wątpliwości, że w interesie nas wszystkich jest, by darować mu jego przestępstwa.  - Prokuratura nie rozumie istoty zawodu adwokata i daje dowód ignorancji prawnej - powiedział GW mec. Dubois.

(Źródło: Gazeta Wyborcza, 06.02.2006/KW)