Ostatnio powstała bardzo nieprzyjemna kontrowersja, która zarysowała się pomiędzy Ministerstwem Sprawiedliwości a Sądem Najwyższym. Nieładnie z niej wychodzi ministerstwo - twierdzi prof. Ewa Łętowska, sędzia TK w stanie spoczynku, była Rzecznik Praw Obywatelskich.
Zdaniem pani profesor ministerstwo przyłapane na nieprawidłowości przez Sąd Najwyższy zareagowało "pójściem z zaparte", zamiast zminimalizować skutki podjętych decyzji, co leżało w zasięgu ręki. Trzeba było podpisać raz jeszcze źle wystawione dokumenty w sprawie przenoszenia sędziów z jednych sądów do drugich. Wtedy uniknęlibyśmy zjawiska powstrzymywania się przez sędziów od orzekania. Nie w proteście, ale w poczuciu odpowiedzialności i obawie, że orzekając doprowadzą do nieważności wyroków, które wydają - powiedziała w radiu TokFM prof. Łętowska.
- To jest niesłychanie męski punkt widzenia, nie przyznać się do błędu - dodaje profesor.
Każda reforma, niezależnie od najszlachetniejszych intencji musi mieć skutki perwersyjne. Ten kto robi reformę i nie przewiduje remedium na te skutki zawsze się potknie o własne nogi - uważa prof. Ewa Łętowska.
Przykładem może być choćby postępowanie nakazowe. Trzeba było od razu uczulić referendarzy, którzy zajmują się tymi postępowaniami, że będą mieć do czynienia z falą otrzymania szybkich nakazów przez wierzycieli, których roszczenia są przedawnione. A wiec takich, których w normalnym trybie nie można dochodzić.
Ponadto sędziowie powinni wyjaśniać na sali sądowej, co robią. Przykład: morderstwo dziecka na Śląsku. Cudowna robotę zrobił  sędzia, który sprawę prowadził - poświecił wiele czasu i wysiłku po to, aby wyjaśnić swoje postanowienia.