Jak pisze „Gazeta Wyborcza”, podstawą ustawy, nad której projektem trwają obecnie intensywne prace w Kancelarii Prezydenta,  jest założenie, że w kredytach frankowych (i w innych walutach obcych) - czy to denominowanych w tej walucie, czy indeksowanych do niej - żadnych franków nie było. Skoro klientowi przelano naszą walutę, to znaczy, że kredyt nie powinien być spłacany jako walutowy. Każdy kredytobiorca do końca 2018 r. mógłby zgłosić do banku roszczenie o zmianę waluty kredytowania na złote. Operacja polegałaby na przeliczeniu kredytu w taki sposób, że za jego wartość startową przyjęto by kwotę, którą klient dostał w złotych.
Następnie bank obliczyłby, ile kapitału i odsetek klient powinien był spłacić do dziś, gdyby kredyt był złotowy i oprocentowany według stopy referencyjnej NBP powiększonej o marżę "frankową" wziętą z umowy klienta. I na poziomie uzyskanym z takiego rachunku zostałby ustalony nowy dług klienta (nawis wynikający ze wzrostu kursu franka zostałby więc anulowany). A co z ratami już zapłaconymi w ramach kredytu frankowego? Zostałyby zaliczone na poczet spłaty tego "nowego" długu.
Gdyby wartość rat faktycznie zapłaconych przez klienta w ramach kredytu frankowego okazała się mniejsza niż w "alternatywnym" kredycie złotowym, to o tę kwotę dług klienta byłby powiększony. Gdyby z tego powodu okazało się, że nowe raty są o 20 proc. lub więcej wyższe od raty startowej, klient mógłby wydłużyć spłatę kredytu. Więcej>>>