- Zwróciłem się do prokuratora generalnego , Otrzymałem odpowiedź, że śledztwo jest niejawne i prowadzone przez prokuraturę w Krakowie – opowiada „Dziennikowi Gazecie Prawnej” sędzia Dąbrowski. – Moje pismo zostało przesłane do prokuratorowi apelacyjnemu w Krakowie, a ten odmówił.
Dodał, że odmowa dotyczyła ustaleń i działań operacyjnych, a śledztwo umorzono. Sędziowie złożyli prezesowi pisemne oświadczenia w tej sprawie. Stwierdzili, że nieprawda jest, co napisała „Gazeta Polska” , że jakikolwiek sędzia pomagał w pisaniu skargi kasacyjnej. Nieprawda jest, że wysyłał w tej sprawie jakiekolwiek maile lub SMS-y. Żaden z sędziów SN nie kontaktował się z innym sędziom w tej sprawie.
- Nie mam powodu, aby tym sędziom nie wierzyć – dodaje prezes. – Wszyscy sędziowie SN są oburzeni. Tych, których sprawa dotyczy osobiście, boli to oczywiście najbardziej.
Prezes Dąbrowski odradza występowanie w tej sprawie na drogę sadową o ochronę dóbr osobistych. Przywołuje przykład włoski. Tam sąd orzekł, że sędzia włoski odszkodowaniami dorabia do pensji – wyjaśnia prezes.