W moim pierwszym artykule postawiłem pytanie: czy prawnicy powinni nosić garnitury. Ogólna i krótka odpowiedź brzmi: tak. Warto żeby prawnik nosił garnitur. Oczywiście nie chodzi tutaj o dogmatyczne zakładanie garnituru w każdy jeden dzień roboczy. Mam na myśli pewną regułę.  Nie ma nic złego w tym, żeby od czasu do czasu przyjść do pracy w luźniejszym stroju, zwłaszcza kiedy naszym głównym partnerem będzie „mecenas komputer”. Kto nigdy nie pracował przed laptopem w dresie niech pierwszy rzuci kamień. Przy czym mam nadzieję, że starsze pokolenie adwokatów nie mierzy teraz w moim kierunku z katapulty.

Samo zagadnienie trzeba jednak podzielić na dwie grupy: powody noszenia garnituru przez wzgląd na innych i powody zakładania garnituru przez wzgląd na samego siebie. W tym artykule zajmę się tą drugą sytuacją.

To, że istnieją argumenty za noszeniem garnituru „dla siebie” nie wydaje się wcale oczywiste. A jednak przemawiają za tym względy tak różne, jak psychologia, praktyczność, czy ekologia. Kwestie te nabierają szczególnego znaczenia, w sytuacji, w której co raz większa część pracy prawniczej jest wykonywana bez bezpośredniego kontaktu z sądem, klientami, czy współpracownikami. Powoduje to bowiem, że powody noszenia garnituru „dla innych” topnieją jeden za drugim.

 

Noszenie garnituru dla siebie, nie dla innych

Zacznę od aspektu psychologicznego. Słyszałem kiedyś, że powinniśmy ubierać się jak osoba, za którą chcielibyśmy być uważani. Dotyczy to również tego, jak sami siebie postrzegamy. Ten argument nazywam „aspiracyjnym”. Jeżeli zakładamy garnitur dajemy samemu sobie sygnał, że to co robimy ma znaczenie, jest istotne.

Nieważne, ile razy prawnicy w t-shirtach będą powtarzać, że „nie szata zdobi człowieka”, a liczy się tylko to co ma się w głowie. Tak naprawdę również oni sami wiedzą, że człowiek w umownym „garniturze” kojarzy się z kompetencją i zajmowaniem się ważnymi sprawami. Właśnie dlatego pewien krakowski krawiec zwrócił mi uwagę, że mężczyźni zawsze po założeniu marynarki mimowolnie prostują plecy. Ten naturalny odruch ma znaczenie symboliczne.

Oczywiście nie jest tak, że wystarczy się odpowiednio ubrać i na tym kończy się cały wysiłek – mam nadzieję, że wyjaśniłem to jasno w swoim pierwszym tekście na ten temat.

Czytaj: Po co prawnikom te garnitury - w poszukiwaniu zawodowego dress code>>
 

Odpowiedni ubiór ma być tylko pierwszym krokiem, przez który mówimy swojemu mózgowi: „stary dorośnij, weź się w garść, bądź tą osobą, na której ludzie mogą polegać”. To trochę tak, jak trenowanie się w przydatnych nawykach. Przykładowo, jeśli będziemy sobie przygotowywać listę rzeczy do zrobienia, to zyskamy wrażenie, że panujemy nad swoim planem dnia. Natomiast skreślając pozycje z tej listy, po załatwieniu danej kwestii, widzimy, że popychamy sprawy do przodu. Takie nawyki z czasem zmieniają to jak działamy i myślimy.

Podobnie może być z założeniem garnituru. Jeśli będziemy sygnalizować sobie, że zakładamy garnitur, ponieważ idziemy zajmować się istotnymi kwestiami i chcemy być uważani za osobę kompetentną to może (ale tylko może) w ten sposób wpłyniemy na swoje działanie i swoją zawodową postawę.

Garnitur to praktyczna rzecz

Druga kwestia jaka przewija się wśród przeciwników garnituru to teza, że są nie niewyobrażalnie niepraktyczne. Nic jednak bardziej mylnego.

Garnitur może stać się naszym uniformem. Nie mam tu nic złego na myśli. Nie chodzi o to, żeby pójść w styl garderoby typowy dla kolejnych generacji przywódców Korei Północnej. Zobrazuję to przykładem: były prezydent Stanów Zjednoczonych, Barack Obama, w czasie urzędowania opracował swoisty zestaw garderoby, czyli czerwony lub niebieski krawat, biała koszula, ciemno-granatowy garnitur. To bardzo praktyczne: nie musiał każdego dnia poświęcać ani czasu, ani uwagi na to co na siebie założy. Wystarczy, że przemyślał to raz.

Postawmy jedną rzecz jasno: to prawda, ten punkt w zasadzie realizuje każdy inny „uniform”, jaki zdecydujemy się nosić do pracy, na przykład dżinsy, czarny golf i białe adidasy w stylu Steve’a Jobs’a. Mówimy jednak konkretnie o sytuacji zawodu prawnika i tutaj za noszeniem garnituru przemawiają też inne kwestie.

Dla przykładu, garnitur to bardzo uniwersalne ubranie. Rzadko kiedy ktoś nam powie, że przesadziliśmy, kiedy go założymy. A z resztą, zawsze można zdjąć krawat i równie dobrze można po pracy wyjść na miasto ze znajomymi (oczywiście, kiedy skończy się pandemia). Ponadto, nie każdy (w tym autor tego tekstu) rodzi się z wyczuciem mody. Jeśli ludzie przez dziesięciolecia wypracowali jakiś standard ubioru, to nie koniecznie dlatego, żeby pozbawić wszystkich indywidualności. Może to po prostu działa? 

W tym kontekście istotna jest sprawa, na którą wskazał mi ten sam krakowski krawiec. Otóż oferta współczesnych sklepów odzieżowych ze strojami typu casual wygląda, jakby oparta była na założeniu, że nikt nie podlega upływowi czasu. W efekcie mamy na ulicach dorosłych ludzi poubieranych jak nastolatkowie. Może i chcieliby założyć coś w czym – ze względu na wiek lub naturalną zmianę budowy ciała – wyglądaliby lepiej, ale po prostu nie ma w czym wybierać. Odpowiedni garnitur rozwiązuje ten problem. 

 


Garnitur a środowisko

Zakładanie garnituru do pracy odciąża naszą garderobę. Znacznie zawęża się ilość składników, jakie musimy mieć w szafie, chociażby z uwagi na to, że jakieś nasze spodnie pasują tylko do pewnych dwóch koszul i jednej marynarki, stąd musimy mieć drugie i trzecie spodnie, i tak w nieskończoność.

Jednocześnie nie pozbawia to indywidualizmu: w przypadku mężczyzn można – w granicach rozsądku oraz ze smakiem – eksperymentować z poszetkami, krawatami, spinkami do kołnierza, czy mankietów, szelkami albo materiałami. W przypadku kobiet jest podobnie, chociaż nie poczuwam się tutaj do jakiejkolwiek kompetencji, jeśli chodzi o szczegóły damskiego ubioru.

Jeżeli odciążamy garderobę, to jesteśmy też bardziej ekologiczni. Dobrze skrojone garnitury są ponadczasowe, nie wychodzą łatwo z mody. Nie musimy więc co sezon zmieniać naszej garderoby. W ten sposób kupujemy mniej i nie przyczyniamy się do zanieczyszczania naszej planety. Nie wspominając już o zwykłej długofalowej oszczędności finansowej. Nie ma się co oszukiwać, niepohamowany konsumpcjonizm i cotygodniowe paczki z ubraniami ze sklepów internetowych na dłuższą metę muszą odejść do lamusa.

Czytaj również: Producenci ubrań też muszą dbać o środowisko >>

Nawet jeśli – a są ku temu praktyczne powody – uzupełnimy swoją garderobę, o garnitury typu „washable” (nadające się do prania we własnym zakresie), które nierzadko mają domieszki materiałów nie będących w 100 proc. ekologicznymi, ogólny bilans i tak będzie na plus.

To tyle jeśli chodzi o noszenie garnituru „dla siebie”. Argumenty przemawiające za zakładaniem garnituru „dla innych” oraz praktyczne konsekwencje z tym związane (między innymi to, czy nie jest to za drogie, zwłaszcza dla początkujących prawników), zostawię na trzeci i ostatni tekst, do którego lektury już teraz zapraszam.