W nielicznych sądach praca na zmiany stała się faktem - choćby w Świdnicy - w większości jednak sprowadza się to do wprowadzenia nieformalnie wydłużonego czasu pracy. A sposoby na to są różne. Przykładowo w sądzie w Ostródzie pracownicy muszą odpracowywać okres, w którym sąd był zamrożony, czyli dwa miesiące – marzec i kwiecień. - Pracodawca wprowadził takie zmiany z mocą wsteczną i jest to jedyny taki sąd w Polsce. Skarga została już skierowana do Państwowej Inspekcji Pracy i aktualnie toczy się w tym zakresie kontrola powołanego do tego urzędu - mówi w rozmowie z Prawo.pl Justyna Przybylska, przewodnicząca KNZZ Ad-Rem. 

Inne sądy wprowadziły możliwość elastycznego czasu pracy. W praktyce pracownicy mogą przychodzić później i później kończyć pracę. Sędzia Anna Wypych-Knieć, orzekająca w Sądzie Rejonowym dla Warszawy Mokotowa przypomina, że pomiędzy rozprawami stacjonarnymi muszą być przerwy, by sale przewietrzyć i zdezynfekować. - Na to też potrzeba czasu. Niektóre sądy wydłużyły czas pracy na sesji, ale tu również pojawił się problem - praca do godz. 18 - 19 spotykała się z dość dużą niechęcią samych pełnomocników. Wypracowanie złotego środka jest więc praktycznie niemożliwe - podkreśla. 

Czytaj: Wietrzenie, maski, ograniczona liczba osób - są zalecenia dla "odmrażanych" sądów>>

Praca na zmianę - związek chce "dyscyplinarki" dla prezes

O tym, jak trudnym orzechem do zgryzienia dla szefów sądów jest zapewnienie obsady kadrowej, świadczy choćby niedawna interwencja Międzyzakładowej Organizacji Związkowa NSZZ “Solidarność” Pracowników Sądownictwa i Prokuratury, poskarżyła się do prezesa Sądu Apelacyjnego w Gdańsku na prezes SO w Toruniu, która domagała się od pracowników wniosków o indywidualny rozkład pracy i miała zagrozić im obniżeniem nagród. Związkowcy wnioskowali o przekazanie sprawy rzecznikowi dyscyplinarnemu.

"Solidarność" nie kryła oburzenia sytuacją. Wskazywała, że prezesi sądów nie są zwierzchnikami służbowymi urzędników i innych pracowników, ani nie wykonują wobec nich czynności z zakresu prawa pracy. Całą sytuację oceniła jako próbę ominięcia przepisów prawa pracy. - Nasze poważne zaniepokojenie budzą takie zachowania, w których w uzasadniony sposób można podejrzewać łamanie prawa i przekraczanie swoich kompetencji. Warto bowiem zauważyć́, że do czynów kwalifikowanych jako wykroczenie z art. 281 pkt 5 k.p. należy niedochowanie trybu wprowadzania systemów i rozkładów czasu pracy (por. wyrok Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim z  27 kwietnia 2018 r., IV Ka 162/18). Za popełnianie takiego czynu grozi grzywna od 1 do 30 tys. złotych - przypominała.

Sama prezes tłumaczyła się koniecznością m.in. zapewnienia bezpieczeństwa. - W sytuacji lokalowej SO w Toruniu nie ma możliwości, w okresie epidemii, zapewnienia bezpiecznych warunków pracy pracownikom przez przydzielenie pokoju jednoosobowego w celu świadczenia pracy. Obowiązek dążenia do pracy w takich warunkach (1-osobowy pokój) wynika też z rekomendacji MS oraz Głównego Inspektora Sanitarnego sprecyzowanych na piśmie 18 maja 2020 r. W rekomendacjach zalecono (dla ochrony zdrowia i życia osób w stanie epidemii) modyfikowanie czasu pracy, w tym wprowadzanie sytemu dwuzmianowego - dodaje prezes.  Broniła też systemu zmianowego tłumacząc, że pozwoli zbliżyć się do sytuacji, w której znaczna część pracowników będzie mogła pracować w jednoosobowych lub co najwyżej 2 osobowych pokojach. 

Czytaj: COVID-owy miecz Damoklesa wisi nad sądami - zaległości nieuniknione>>

Braki kadrowe pogrążają sądy 

W ocenie sędziów problem jest jednak głębszy i wiąże się też z brakami kadrowymi w sądach. - Od lat polskie sądownictwo boryka się z olbrzymimi brakami kadrowymi, a przecież oczywiste jest, gdy sąd pracuje na obsadzie sekretarskiej 60 proc., że wiele procesów będzie trwało dłużej, niż w sytuacji, gdyby braki kadrowe nie występowały. Dodatkowo, inna będzie terminowość wykonywania czynności w referatach po 600 i więcej spraw niż w przypadku referatów gdzie spraw jest 300 lub mniej - mówi sędzia Wypych-Knieć.

I dodaje, że wynika to również z granic fizycznej wydolności ludzkiego organizmu. - Proszę pamiętać, że decyzje sędziów dotyczą ważnych spraw obywateli. Czy chcielibyśmy, by nas operował lekarz po 40 godzinnym dyżurze? Oczywiście, że nie i tak samo ważne jest to, by o losie obywatela decydował sędzia, który nie jest skrajnie wyczerpany - dodaje.  

 

Od września nowe wyzwania

Sprawy nie ułatwia też sezon urlopowy, choć sami sędziowie podkreślają, że w imię walki z zaległościami poskracali urlopy. Sądy przygotowują się jednak na nowe wyzwania - w tym drugą falę koronawirusa, sezon grypowy i chorobowy oraz rozpoczęcie szkół. 

- W niektórych sądach pozmieniano już teraz regulaminy pracy, bo nie ma co ukrywać sytuacja będzie trudniejsza od września. Na zmianę szybkości postępowań nie wpływają też korzystnie zmiany w Zarządzeniu ds. biurowości, które zamiast upraszczać zadania stricte biurowe z uwagi na informatyzację sądów, nadal zwiększają wymiar w mojej ocenie zbędnych czynności biurowych - mówi szefowa związku Ad Rem.

W jej ocenie dobrym rozwiązaniem jest elastyczne podejście do czasu pracy bo rozluźnia liczbę wzajemnie pracujących, a to z kolei przy wykorzystaniu wolnych pomieszczeń np. sal rozpraw pozwala na zachowanie warunków względnej izolacji. - Nadal częściowo są także stosowane rozwiązania pozwalające na pracę zdalną. Z pewnością sąd to wyjątkowy „urząd”, który wymaga zachowania ciągłości działania, dostępności, a jednocześnie warunków i wymogów sanitarnych wynikających z pandemii. Problemów nie brakuje, ale staramy się je rozwiązywać - mówi.