Sprawy o zniesławienie ścigane są z oskarżenia prywatnego. Co do zasady nie uczestniczy w nich prokurator. Rozpoczęcie sprawy prywatnym aktem oskarżenia kierowanym wprost do sądu ma – na płaszczyźnie dowodowej – jedną zasadniczą konsekwencję. Sprawy nie poprzedza postępowanie przygotowawcze, więc sąd nie dysponuje zeznaniami i wyjaśnieniami przeprowadzonymi przez policję czy prokuraturę, bo takie protokoły nie istnieją.

Dopiero w prywatnym akcie oskarżenia wnioskowani są świadkowie, którzy – obok oskarżyciela prywatnego – mają potwierdzić zaprezentowaną „wersję”. Oczywiście do aktu oskarżenia dołącza się też dowody z dokumentów, jednak często – bez osobowych źródeł dowodowych – są to materiały niewystarczające do oceny sprawy.

Czytaj w LEX: Konarska-Wrzosek Violetta (red.), Kodeks karny. Komentarz do art. 212 k.k. >

Czytaj: Mikołaj Kozak: Za lewe faktury kara taka jak za ludobójstwo>>

Postępowanie dowodowe raczej nie rozbudowane 

Sprawy o zniesławienie najczęściej nie wymagają przesłuchania kilkudziesięciu osób i nie wiążą się z nadmiernie rozbudowanym postępowaniem dowodowym. Tym bardziej zatem dziwi, że sądy – zamiast wyznaczyć jeden czy dwa terminy rozprawy i przesłuchać strony i świadków – decydują się uznać, że „sprawy nie ma” bez przeprowadzenia de facto żadnych czynności.

Nawet jeśli postępowanie dowodowe miałoby potwierdzić wstępny pogląd sądu, że akt oskarżenia nie dostarcza podstaw do skazania, to postanowienia sądu o umorzeniu postępowania bez przeprowadzenia dowodów są bardzo często przedwczesne. I bardzo często dowolne. W złym znaczeniu sędziowskiego swobody i sędziowskiego uznania.

Czytaj też w LEX: Klinowski Mateusz, Sygnaliści zewnętrzni a odpowiedzialność za zniesławienie >

 

Na ratunek sąd odwoławczy 

Na szczęście sądy odwoławcze często uchylają takie przedwczesne postanowienia, ale praktyka sądów I instancji nie napawa optymizmem również z perspektywy krótkich terminów przedawnienia w sprawach z oskarżenia prywatnego, które wynoszą rok od czasu, gdy pokrzywdzony dowiedział się o sprawcie, ale nie więcej niż 3 lata od czasu popełnienia czynu.

Zważywszy na to, że od wpływu sprawy do sądu do wyznaczenia posiedzenia w przedmiocie umorzenia postępowania, złożenia zażalenia, wyznaczenia posiedzenia odwoławczego i powrotu sprawy do sądu I instancji celem jej przeprowadzenia może minąć rok, w praktyce prawomocne osądzenie sprawy może być utrudnione.

Czytaj też w LEX: Prawo właściwe dla naruszenia dóbr osobistych osoby fizycznej w Internecie >

Kiedy mówi się o długości postępowań sądowych, w tym karnych, to jednym z najpoważniejszych problemów jest ich nadmierna przewlekłość. Skrajność polegająca na tym, żeby je szybko zakończyć kosztem jakiejkolwiek poważnej analizy sprawy, nie jest jednak żadnym rozwiązaniem. Zwłaszcza kiedy rzeczowe rozpoznanie sprawy nie wiąże się z żadnymi trudnościami ani z koniecznością przeprowadzenia nadmiernej liczby potencjalnie zbędnych czynności.

Takie postanowienia nie sprzyjają też poczuciu sprawiedliwości pokrzywdzonych, którym nie daje się nawet szansy zabrania głosu – często w bardzo delikatnych i życiowych dla nich sprawach. Nie wiem którędy wiedzie droga do budowania zaufania obywateli do wymiaru sprawiedliwości, ale na pewno nie tędy.

Czytaj też w LEX: Zaremba Michał, Głos na rzecz amerykanizacji przepisów o zniesławieniu >

 

Chcesz zapisać ten artykuł i wrócić do niego w przyszłości? Skorzystaj z nowych możliwości na Moje Prawo.pl

Załóż bezpłatne konto na Moje Prawo.pl >>