Od stycznia zniknęło 1160 szkół nauki jazdy. Sekretarz Stanu w Ministerstwie Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej Zbigniew Rynasiewicz tłumaczy tę sytuację tym, że mniej osób jest chętnych do przygotowania się do egzaminu na prawo jazdy i zdawania. Oczywiście można mówić o niżu demograficznym, o tym, że wielu Polaków, z różnych powodów zdaje ten egzamin poza granicami Polski. Również z tego powodu, że akurat tam pracują.
Inny powód, jest taki, że najwięcej chętnych do zdawania na prawo jazdy było oczywiście w dużych ośrodkach miejskich, a trzeba wyraźnie powiedzieć, że to, co dzieje się w obszarze komunikacji zbiorowej w dużych miastach, powoduje, że coraz więcej osób przejawia zainteresowanie korzystaniem z komunikacji zbiorowej. Pewnie też czynniki ekonomiczne wchodzą w grę, co jest ważniejsze: zdobycie tego dokumentu czy może jakieś inne inwestycje, które podejmuje młody człowiek.
    - Nie uważamy, że akurat szczególnie restrykcyjny - tak jak jest to przedstawiane - system szkolenia kandydatów na kierowców powoduje, że ci, którzy chcą prowadzić jakiś pojazd, rezygnują z próby zdobycia tego ważnego dokumentu - wyjaśniał w Sejmie 23 października br.min. Rynasiewicz. - Chcemy ten system tak udrożnić, żeby on był jak najmniej uciążliwy. Będzie to dalej egzamin państwowy, a następne chcemy wzmocnić sposób funkcjonowania WORD-ów. Do tej pory nigdy nie było sygnałów ze strony samorządowej, że WORD-y są obciążeniem. WORD-y były instytucjami dochodowymi, z których marszałkowie korzystali często i bardzo chętnie, jeśli chodzi o inne cele, niezwiązane ściśle z ich działalnością merytoryczną.