Podstawą ma być art. 130 ust. 1 ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych. Zgodnie z nim: jeżeli sędziego zatrzymano z powodu schwytania na gorącym uczynku popełnienia przestępstwa umyślnego albo jeżeli ze względu na rodzaj czynu dokonanego przez sędziego powaga sądu lub istotne interesy służby wymagają natychmiastowego odsunięcia go od wykonywania obowiązków służbowych, prezes sądu albo Minister Sprawiedliwości mogą zarządzić natychmiastową przerwę w czynnościach służbowych sędziego aż do czasu wydania uchwały przez sąd dyscyplinarny, nie dłużej niż na miesiąc.

Czytaj: SN: Sędzia Iwaniec nie odpowie za ukrywanie akt>>

O wydaniu takiego zarządzenia prezes sądu albo minister sprawiedliwości w terminie trzech dni od dnia jego wydania zawiadamiają sąd dyscyplinarny, który następnie niezwłocznie, nie później niż przed upływem terminu, na który przerwa została zarządzona, wydaje uchwałę o zawieszeniu sędziego w czynnościach służbowych albo uchyla zarządzenie o przerwie w wykonywaniu tych czynności. Sąd dyscyplinarny zawiadamia sędziego o posiedzeniu, jeżeli uzna to za celowe.

Czym MS uzasadnia?

W specjalnym komunikacie wskazano, że sędzia Iwaniec w toku pełnienia obowiązków orzeczniczych „dopuścił się szeregu naruszeń prawa procesowego przy rozpoznawaniu zażaleń obrońcy podejrzanego na decyzje dotyczące zatrzymania, przymusowego doprowadzenia oraz zastosowania środków zapobiegawczych".

Nie powiadomił on oskarżyciela publicznego o terminie posiedzenia, mimo że istniał wypadek niecierpiący zwłoki, a następnie przeprowadził posiedzenie i rozpoznał zażalenia bez jego udziału. Ponadto wydał postanowienie, w którym stwierdził, że prokuratorzy prowadzący śledztwo nie posiadali należytego umocowania do wydania decyzji o zatrzymaniu i zastosowaniu środków zapobiegawczych, uznając te czynności za nielegalne i bezzasadne. Przy wydawaniu rozstrzygnięć sędzia Iwaniec nie zapoznał się z pełnym materiałem śledztwa ani nie rozważył wszystkich zarzutów zawartych w zażaleniach. Takie działanie stanowi oczywistą i rażącą obrazę prawa, kwalifikowaną jako przewinienie dyscyplinarne w rozumieniu art. 107 par. 1 pkt 1 u.s.p. – wskazano.

Dodano, że Prokuratura Krajowa złożyła wniosek o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec sędziego oraz równocześnie zwróciła się do ministra o jego zawieszenie w czynnościach służbowych – do czasu podjęcia uchwały przez sąd dyscyplinarny – ze względu na charakter i wagę popełnionych przez niego czynów.

 

Sędzia miał pomawiać sędziego Żurka

Sędzia Iwaniec jest też m.in. oskarżony o ukrycie akt i nieprzekazanie ich rzecznikowi dyscyplinarnemu ad hoc ministra. Kwestią jego immunitetu we wrześniu zajmowała się Izba Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego, której przewodniczył sędzia Paweł Wojciechowski i orzekła, że go zachowa. Podstawą do takiej uchwały był brak umocowania sekretarza stanu Arkadiusza Myrchy do podpisywania zarządzenia w tej sprawie.

Był to już czwarty wniosek o pozwolenie na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej sędziego Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa. Wcześniej w sprawie anonimowego hejtu internetowego Sąd Najwyższy odmówił uchylenia sędziemu Iwańcowi immunitetu. Nie było oczywiste, czy sędzia Iwaniec mógł się kryć za nickiem „FigoFago", pomawiając sędziego Waldemara Żurka.

Natomiast wniosek prokuratury o postawienie sędziego przed sądem karnym za wykorzystywanie teczek personalnych sędziów do nagonki medialnej na nich za czasów ministra Ziobry toczy się już prawie rok. Sprawa wraca na wokandę 1 października.

Prokurator krajowy stawiał tym razem zarzut przekroczenia uprawnień z art. 231 k.k., które miało polegać na odmowie przekazania akt spraw dyscyplinarnych czterech sędziów Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście rzecznikowi ad hoc Grzegorzowi Kasickiemu, a także prowadzenie postępowania przygotowawczego w sprawie dyscyplinarnej sędziów dotyczącej ministrów Wąsika i Kamińskiego.

Drugi zarzut to ukrywanie akt sprawy przez sędziego Iwańca, którymi nie miał prawa wyłącznie rozporządzać. Za to przestępstwo grozi kara grzywny, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do dwóch lat.

W toku rozprawy obrońca sędziego – prok. Robert Hernand – przekonywał przez godzinę sąd, że składający wniosek nie ma legitymacji do występowania w sprawie, gdyż został wadliwie powołany na stanowisko przez prokuratora krajowego. Dlatego że poprzedni prokurator Dariusz Barski nie został prawidłowo odwołany, po Barskim p.o. prokuratora krajowego został prokurator Jacek Bilewicz, a następnie w konkursie wybrano nowego prokuratora krajowego Dariusza Korneluka, a ten nie mógł umocować naczelnika wydziału spraw wewnętrznych PK, który wniosek o ukaranie sporządził.