Polskie prawo karne zna milion złotych, który utknął w czasie i nie podlega inflacji – to kwota wpisana w definicję mienia wielkiej wartości. Od 2010 roku kodeks karny sztywno stanowi, że mienie znacznej wartości to wszystko powyżej 200 000 zł, a mienie wielkiej wartości – powyżej 1 000 000 zł (art. 115 par.  5–6 k.k.). Przekroczenie tych progów potrafi diametralnie zmienić sytuację prawną sprawcy: na przykład oszustwo na kwotę wyższą niż 200 tys. zł kwalifikowane jest automatycznie jako przypadek cięższy, zagrożony wyższą karą, a wyrządzenie spółce szkody poniżej tej sumy w ogóle nie wypełnia znamion przestępstwa z art. 296 k.k.

Milion, który utknął w 2010 roku

Problem w tym, że te granice wyznaczono w 2010 roku i od tamtej pory nie drgnęły. Przez 15 lat zmieniła się za to polska rzeczywistość gospodarcza. Płace i ceny znacznie wzrosły – płaca minimalna wzrosła z 1317 zł w 2010 r. do 4666 zł obecnie – ale według kodeksu 200 000 zł to wciąż ta sama „znaczna” wartość. Dla porównania, gdy zamrażano te kwoty, 200 tys. zł stanowiło około 152-krotność ówczesnej pensji minimalnej. Dziś jest to raptem 42-krotność. Innymi słowy, ekonomiczny próg tego, co uznajemy za majątek „znacznej” czy „wielkiej” wartości dramatycznie się obniżył. Definicje tych wartości utknęły w innej epoce ekonomicznej, a ustawodawca – świadomie lub nie – pozostawił je w stałych kwotach i od 2010 r. nie nowelizował ustawy. Jest to najbardziej widoczne na przykładzie spraw karnych gospodarczych, w których element finansowy jest istotnym, jeśli nie kluczowym elementem postępowania.

Zbrodnia i inflacja

Taka stagnacja prawa rodzi realne skutki w praktyce. Weźmy przykład menedżera, który nadużył zaufania i wyrządził swojej spółce szkodę równą 45-krotności minimalnego wynagrodzenia. W 2010 r. było to ok. 59 tys. zł – za mało, by mówić o znacznej szkodzie majątkowej, której wymagają przepisy art. 296 k.k. do pociągnięcia sprawcy do odpowiedzialności. Dziś jednak 45 minimalnych pensji to już ok. 210 tys. zł, a więc kwota przekraczająca magiczny próg 200 000 zł. Identyczny czyn, o takiej samej skali ekonomicznej, kiedyś nie stanowił w ogóle przestępstwa, a obecnie czyni z menedżera sprawcę czynu zabronionego.

Podobny paradoks widać przy oszustwach. Gdy wartość wyłudzonego mienia wynosiła 45-krotność płacy minimalnej, sprawcy groziła kara za oszustwo z art. 286 k.k. w typie podstawowym – od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności. Dziś tożsame 45 pensji minimalnych (ok. 210 tys. zł) kwalifikuje czyn jako oszustwo znacznej wartości (art. 294 par. 1 k.k.), zagrożone surowszą karą od roku do 10 lat więzienia. Inflacja sprawiła, że za identyczny w realnym ujęciu czyn prawo przewiduje obecnie wyższą sankcję. Czy można tu mówić o równości wobec prawa, skoro wymiar kary zależy od roku popełnienia czynu i poziomu inflacji?

Dysproporcje uwidaczniają się także, gdy zestawimy kodeks karny z kodeksem karnym skarbowym (k.k.s.). Ten ostatni od lat stosuje ruchome progi oparte na wielokrotności płacy minimalnej. W efekcie na gruncie k.k.s. za „małą wartość” uznaje się dziś szkodę do ok. 933 tys. zł, podczas gdy według k.k. kwota powyżej 200 000 zł to już „znaczna” wartość. Dysharmonia pomiędzy przepisami k.k. i k.k.s. skutkuje niezrozumiałymi nie tylko dla prawników, ale i obywateli sytuacjami, gdy to samo zachowanie jest kwalifikowane jako przestępstwo co do mienia znacznej wartości (art. 286 k.k. w zw. z art. 294 par. 1 k.k.) oraz przestępstwo karne skarbowe małej wartości (art. 76 par. 2 k.k.s.). Uwzględniając więc tempo zmian w zakresie wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę, w przyszłym roku najprawdopodobniej wartość, która na gruncie k.k.s. uznawana będzie za „małą wartość”, na gruncie k.k. będzie wartością, która odpowiada mieniu „wielkiej wartości”. Taki rozdźwięk budzi zdumienie wśród prawników i obywateli, podkopując zaufanie do racjonalności systemu. 

 

Dostosować prawo karne do gospodarki

Dostosowanie prawa do realiów nie wymaga wcale rewolucji – rozwiązanie jest na wyciągnięcie ręki i sprawdzone w praktyce. Wystarczyłoby powiązać definicje mienia znacznej wartości oraz mienia wielkiej wartości z aktualnym wynagrodzeniem minimalnym, zamiast sztywnych kwot. Tak zresztą było przed 2010 r., a na podobnej zasadzie opiera się do dziś kodeks karny skarbowy. Gdyby na przykład przyjąć, że mieniem znacznej wartości jest wszystko powyżej dwustu krotności płacy minimalnej, a wielkiej wartości – powyżej tysiąc krotności, progi te rosłyby automatycznie wraz ze wzrostem wynagrodzeń i cen. 

Taka zmiana przywróciłaby sens i elementarną sprawiedliwość. Granice odpowiedzialności karnej nadążałyby za inflacją. Identyczne przestępstwa – niezależnie od tego, czy popełniono je dziś, czy kilkanaście lat temu – byłyby oceniane według porównywalnych kryteriów ekonomicznych. Prawo karne znów pełniłoby rolę ultima ratio: uderzałoby w naprawdę duże nadużycia, nie ścigając drobniejszych przewinień, które jedynie „urosły” na papierze wskutek zmiany wartości pieniądza w czasie. Co istotne, zniknęłaby też potrzeba ciągłych nowelizacji – skoro przez 15 lat nikt nie zaktualizował progów ustawą, lepiej, by nadążały one za zmianami automatycznie.

Czy taka korekta wiele by zmieniła? Spójrzmy na popularny teleturniej kuszący nagrodą miliona złotych. Każdy widz czuje, że milion złotych pod koniec lat 90. (czy nawet w 2010 r.) miał zupełnie inną siłę nabywczą niż milion dziś – choć nominalnie to ta sama kwota. Nasze prawo karne uparcie zdaje się tej różnicy nie dostrzegać.

 

Cena promocyjna: 233.1 zł

|

Cena regularna: 259 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 181.3 zł