Kiedyś cały naród budował stolicę, teraz będzie budował stadiony. Wprawdzie na razie cały naród dyskutuje o tych stadionach na Euro 2012, ale na budowę w końcu też może przyjdzie czas. Ale tym to już zająć się ma nie cały naród tylko Chińczycy i więźniowie. W każdym razie takie pomysły pojawiły się w publicznej dyskusji w minionym tygodniu.

Minister sportu wybrał projektanta stadionu „narodowego”, nie od rzeczy więc były pytania, kto to cudo wybuduje, skoro wszyscy fachowcy od budownictwa pracują podobno w Wielkiej Brytanii i Irlandii, a hydraulicy we Francji. Pomysł z Chińczykami nie jest całkiem nowy, kilka tygodni temu była o nim mowa w kontekście autostrad, gdzie też czeka nas niezłe wyzwanie.  Była nawet w tej sprawie wizyta przedstawicieli Ministerstwa Infrastruktury w Państwie Środka. Rzecz jest możliwa, ale nie taka prosta. Trzeba by pokonać sporo barier – ekonomicznych, prawnych, także kulturowych.

Zatrudnienie więźniów, czy szerzej osób skazanych, bo w takim kontekście pozytywnie wypowiedział się o idei nowy minister sprawiedliwości, też jest możliwe, tylko jeszcze trudniejsze. Minister Ćwiąkalski poparł ten kierunek myślenia, ponieważ wie, jakie ma z tym problemy. Spośród ok. 90 tysięcy skazanych i tymczasowo aresztowanych przebywających w polskich zakładach karnych tylko niewielki odsetek pracuje. A powinni mieć taką możliwość wszyscy, którzy mogą i chcą pracować. Do tego minister ma kłopot z blisko 40 tysiącami  skazanych, dla których w więzieniach nie ma miejsc. Zdaniem ministra, dla tych osób odpowiednio zorganizowana praca mogłaby by być półwolnościową formą odbywania kary.

Może i tak, tylko to wszystko już jest, albo było.

W czasach PRL ogromna większość więźniów pracowała. Przy zakładach karnych działały przedsiebiorstwa produkcyjne, czasem całkiem duże fabryki. Do tego wielu skazanych pracowało na budowach, na drogach, przy pracach porządkowych. Wiadomo dlaczego dziś tego nie ma. Przywięzienne zakłady produkcyjne zwyczajnie nie wytrzymały rynkowej konkurencji, a z budów więźniowie zniknęli jak tylko szefowie firm budowlanych przestali mieć obowiązek ich zatrudniania, a na rynku pojawił się dostatek siły roboczej. Ale nie tylko o dostępność ludzi do pracy jest tu czynnikiem decydującym. Dyrektorzy firm budowlanych z tamtego okresu jeszcze żyją, mogą więc potwierdzić to, co mówili wtedy – że żołnierz (to też kiedyś było) i więzień to najdrożsi pracownicy. Z powodu kosztów, jakie firma musi ponieść w związku z ich zatrudnieniem, jak i z powodu niskiej jakości pracy. To oczywiste, bo przecież poza nielicznymi wyjątkami, w więzieniach nie siedzą wysokokwalifikowani pracoholicy. Także ci skazani, czekający teraz na miejsce w zakładzie karnym to nie są raczej ludzie, którzy tylko marzą o zbudowaniu czegoś wielkiego, nowoczesnego i na europejskim poziomie. Na tych budowach należałoby zacząć od podwojenia liczby strażników pilnujących materiałów, sprzętu, samochodów innych pracowników.

Zanim jednak ktoś podejmie się tak ambitnego zadania, jak zatrudnienie skazanych przy budowie stadionów na mistrzostwa Europy, to niech spróbuje rozwiązać problem pracy dla osób skazanych na karę ograniczenia wolności połączoną z pracą społecznie użyteczną. Taka instytucja istnieje w polskim prawie, ale działa dość słabo. Przede wszystkim z powodu braku miejsc pracy dla takich osób oraz trudności z wyegzekwowaniem od skazanych obowiązku pracy. To ostatnie to dlatego, że większość tych ludzi nie ma nawyku pracy. Jednak największym  problemem jest niechęć firm i instytucji do zatrudniania skazanych. To dla pracodawcy dużo problemów i mało pożytków. Trzeba takiego pracownika przeszkolić, do wykonywania pracy i w zakresie BHP, wysłać do lekarza na badanie, wydać ubranie robocze i sprzęt. Za to wszystko zakład pracy musi zapłacić, a ten delikwent często już następnego dnia nie pojawia się. Parę lat temu te wymogi zostały nawet zaostrzone, co skalę zatrudnienia skazanych na ograniczenie wolności sprowadziło niemal do zera.

Ten problem jest znany ministerstwu sprawiedliwości i nawet jeden z tych słynnych czterdziestu zespołów, jakie były minister Zbigniew Ziobro powołał dla reformowania prawa i wymiaru sprawiedliwości, miał przygotować nowe regulacje w tym zakresie. Coś tam zaczęto robić, ale tamto kierownictwo resortu miało inne priorytety, więc zmian w przepisach regulujących zatrudnienie skazanych nie doczekaliśmy się.

Jeśli teraz ta praca zostanie dokończona, to może powstaną realne warunki do zatrudniania skazanych na wolnościowe kary przy pracach porządkowych czy w domach pomocy społecznej. Ale pomysł, że więźniowie zbudują stadiony i autostrady, którymi zachwycą się ci wszyscy, którzy przyjadą do nas na piłkarskie mistrzostwa, należy raczej między bajki włożyć.