Czytaj: Agencja Fitch: polska gospodarka silna, ale ustawa „frankowa” niepokoi>>
– Głównym powodem piątkowej decyzji były solidne fundamenty makroekonomiczne Polski, w tym przede wszystkim wysoki, w porównaniu z innymi krajami, wzrost PKB – tłumaczy w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Inwestor Piotr Kowalski, prezes Fitch Polska. – Drugim pozytywem jest nadal silny sektor bankowy, który mimo nowego podatku wciąż jest zyskowny i bardzo dobrze skapitalizowany.
Pod koniec ubiegłego tygodnia agencja Fitch utrzymała rating wiarygodności kredytowej Polski na niezmienionym poziomie A minus z perspektywą stabilną. Decyzja ta nie była zaskoczeniem. Mimo styczniowej obniżki (do poziomu BBB+ z perspektywą negatywną) agencji Standard & Poor’s oraz majowej zmianie perspektywy przez Moody’s (A2/P-1) takiej oceny agencji Fitch oczekiwała większość ekonomistów i obserwatorów. Utrzymany przez nią rating jest siódmym poziomem w 22-stopniowej skali.
– Szacujemy, że w br. wzrost PKB Polski wyniesie 3,2 proc. a w przyszłym 3,3 proc., więc trochę mniej niż założyło Ministerstwo Finansów, które stwierdziło, że nasze prognozy są konserwatywne – wyjaśnia Kowalski. – Natomiast i tak jest to bardzo wysoki wzrost w porównaniu z innymi krajami, zwłaszcza dla gospodarki tej wielkości co Polska. W przyszłości oczekujemy, że PKB dalej będzie rosło. Jeśli jednak tempo okazałoby się wolniejsze, niż przewidujemy, nie byłoby to pozytywnym sygnałem dla perspektywy czy samego ratingu.
Obawy agencji, jak potwierdza Kowalski, budzą przedstawiane przez Kancelarię Prezydenta propozycje rozwiązań w sprawie kredytów walutowych. Według ostatniej propozycji powołanego przez prezydenta Andrzeja Dudę zespołu ekspertów możliwe byłoby wprowadzenie czterech wariantów tzw. kursu sprawiedliwego, po którym zadłużenie frankowiczów byłoby przeliczane na złote. Taki wariant – zdaniem doradców prezydenta – nie zagroziłoby krajowemu sektorowi bankowemu, chociaż w ciągu 30 lat jego koszt wyniósłby około 40 mld zł.
– Jeśli ta ciemna chmura, która cały czas wisi nad sektorem, czyli potencjalne rozwiązanie kwestii kredytów walutowych zostanie przyjęte, okaże się kosztowne i zagrozi stabilności sektora bankowego, to zostanie to, oczywiście, negatywnie ocenione z punktu widzenia wiarygodności Polski – ostrzega Kowalski.
Jego zdaniem istotną kwestią braną pod uwagę przez Fitch podczas oceny wiarygodności kredytowej kraju jest kwestia konsolidacji finansów publicznych. Najważniejsze parametry w tym zakresie to utrzymanie deficytu budżetowego na poziomie nie wyższym niż 3 proc. PKB oraz w średnim terminie jego zmniejszanie, które powinno doprowadzić do redukcji zadłużenia.
– Obecny poziom długu Polski jest mniej więcej podobny do grupy porównawczej i oczekujemy, że w najbliższych latach utrzyma się w okolicach 53 proc., więc tutaj nie ma wielkiego niepokoju – informuje Kowalski. – Nie oznacza to jednak, że można spocząć na laurach i się cieszyć. Należy dążyć do tego, by zadłużenie stopniowo spadało, co jest zgodne z medianą grupy porównawczej.
Na ewentualną obniżkę ratingu Polski w przyszłości – zdaniem prezesa Kowalskiego – mógłby wpłynąć wolniejszy od prognozowanego przez agencję wzrost PKB, niekorzystne rozwiązania kwestii związanej z kredytami walutowymi oraz ewentualne wprowadzenie w życie kosztownych propozycji, które zostały przedstawione podczas kampanii wyborczych bez wskazania źródeł finansowania.
Prócz rozwiązania problemu kredytów walutowych rządzący obecnie politycy obiecali obniżenie wieku uprawniającego do pobierania emerytury, znaczne zwiększenie kwoty wolnej od podatku, wprowadzenie nieodpłatnych leków dla osób najuboższych oraz comiesięcznych dopłat dla rodzin wychowujących dzieci w wysokości 500 zł. Dotychczas tylko ostatnia obietnica, w nieco zmodyfikowanym kształcie, została zrealizowana (program „Rodzina 500 plus”).
– Dobrym sygnałem byłby szybszy wzrost PKB oraz poprawienie pozycji w kontekście zadłużenia zagranicznego – twierdzi Kowalski. – W tym ostatnim zakresie Polska wciąż najbardziej odstaje od grupy porównawczej. Jeżeli udałoby się szybciej zmniejszać dług zagraniczny, to zostałoby to odebrane przez agencję bardzo pozytywne.
Ewentualna konwersja zadłużenia zagranicznego na wewnętrzne – zdaniem szefa Fitch Polska – nie miałaby jednak dużego wpływu na ocenę wiarygodności kredytowej Polski w przyszłości.
– Zadłużenie to zadłużenie i zawsze komuś te pieniądze trzeba oddać – przypomina Piotr Kowalski. – Oczywiście są zwolennicy podejścia Japonii, gdzie większość długów znajduje się w rękach obywateli w przeciwieństwie na przykład do Włoch, gdzie bardzo duży odsetek należy do zewnętrznych instytucji. Trzeba pamiętać jednak o tym, że w takim przypadku inwestorzy, przynajmniej część z nich, szybko mogą się pozbyć zadłużenia, co zwykle ma negatywne konsekwencje. W Polsce problemem jest niska stopa oszczędności, więc jest pytanie, czy w krótkim terminie można w ogóle zmienić strukturę długu. Szybko raczej na pewno nie da się tego zrobić. Można się zastanowić nad tym, czy w dłuższym terminie więcej długu nie powinno być w rękach obywateli, ale to proces długofalowy.