Problem jest duży i - jak mówią rozmówcy Prawo.pl - wielowarstwowy. Chodzi często o bardzo małe dzieci, które przeżyły już wiele, w tym wojnę. Do tego dochodzi jeszcze jedna kwestia, od samego początku, kiedy tylko pierwsi uchodźcy wojenni pojawili się na terenie Polski. Prawnicy, którzy im pomagali, otrzymywali wiele propozycji, próśb i pytań dotyczących możliwości opieki lub nawet adopcji niemowlaka lub dziecka najlepiej do lat dwóch. Na grupie Prawniczki i prawnicy Ukraińcom pojawiło się nawet opracowanie, w którym wskazano, że dziecko ukraińskie mogą adoptować obywatele Ukrainy i obywatele niektórych państw, ale nie Polski. I co ważne - zgodnie z przepisami ukraińskimi - cudzoziemiec nie może przysposobić ukraińskiego dziecka poniżej 1 roku życia.

Wniosek OPS do sądu w sprawie opiekuna tymczasowego dla małoletniego uchodźcy wojennego z Ukrainy - WZÓR DOKUMENTU >

Zgoda na odstępstwo od wymogów sprawowania opieki na dziećmi do lat 3 - WZÓR DOKUMENTU >

Z drugiej jednak strony prawnicy, eksperci alarmują, że polski system - mimo zmian w specustawie, wprowadzających instytucję opiekuna tymczasowego i ułatwienia w pieczy zastępczej - nie jest przygotowany na tak dużą liczbę ukraińskich sierot. I chodzi o podstawowe kwestie - np. gdzie dzieci mają mieszkać i jak zapewnić im opiekę. Tu pojawiają się różne pomysły - od skorzystania z pomocy polskich rodzin, po ukraińskie wsparcie - m.in. tamtejszych uchodźczyń, które mogłyby w ten sposób pracować i zarabiać.

Czytaj: Ukraińskie dziecko bez rodzica, będzie opiekun tymczasowy >>

Nie ma nic trwalszego, niż prowizorka

Na problem zwróciła nam uwagę  Anna Krawczak, członkini interdyscyplinarnego Zespołu Badań nad Dzieciństwem Uniwersytetu Warszawskiego, przeciwniczka domów dziecka - molochów.  Jak wskazuje, to źle, że takie dzieci i to w bardzo dużych grupach, trafiają do nieprzystosowanych przestrzeni, takich jak hostele, sanatoria czy ośrodki wczasowe. W dodatku - ze zbyt małą liczbą opiekunów.

- A nawet gdyby opiekowało się nimi wielu opiekunów, to zgromadzenie ponad stu dzieci w jednym budynku nie jest dobrym rozwiązaniem. Było zasadne w pierwszych dniach wojny, jako rozwiązanie doraźne. Teraz natomiast już widać, że wojna nie potrwa chwilę, a dzieci te zostaną w Polsce na długo. Nawet jeśli koniec wojny zostanie ogłoszony, powiedzmy 1 czerwca, nie oznacza to, że drugiego będą mogły wrócić do kraju. Trzeba mieć do czego wracać, odbudować infrastrukturę mieszkaniową, opiekę zdrowotną, szkolnictwo, transport. To nie potrwa chwilę. To nie może być ciągła prowizorka - dodaje.

Lesińska Joanna: Opieka nad dziećmi w wieku do lat 3 – uchodźcami z Ukrainy >

Jej zdaniem, polski rząd, dając przyzwolenie na takie traktowanie dzieci ukraińskich, wykorzystuje fakt, iż polska ustawa o wspieraniu rodziny i systemie zastępczej jest prawem krajowym, więc można z niej wyłączyć małych obywateli innych krajów. Dotyczy to w szczególności przekroczenia liczby 14 dzieci w danej placówce, które obowiązuje wobec polskich dzieci, ale wobec ukraińskich - już nie. - Czym innym jest zachowanie ciągłości grupy w przypadku dzieci starszych - im jest potrzebne bycie w grupie rówieśniczej, a czym innym w przypadku niemowląt i noworodków. Nawet w czasie II wojny światowej niemowlaki i noworodki trafiały do rodzin. Trzeba stworzyć taką możliwość i wokół tego zbudować przepisy ustawy. Nie sposób przecież wynarodowić pięciomiesięczne dziecko. Najmłodsze dzieci powinny być umieszczane w rodzinach zastępczych i rodzinnych domach dziecka. Te dzieci nie muszą mieszkać w hostelach. Tam można je jedynie przebrać i umyć - punktuje Krawczak.

Partyk Aleksandra: Dobro dziecka jako nadrzędna wartość przysposobienia >

Czytaj: 17-latek z młodszym bratem przeszedł granicę? Opiekunem tymczasowym nie zostanie >>

Ministerstwo zapewnia - robimy, co możemy

W Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej powstały dwa sztaby, które zajmują się ewakuacją i ulokowaniem w Polsce małoletnich dzieci z pieczy zastępczej z terenów Ukrainy – Sztab Ewakuacja Dzieci oraz Sztab Miejsce dla Dzieci. Do Sztabu Ewakuacja Dzieci zgłaszane są informacje o przewozie dzieci z Ukrainy, natomiast Sztab Miejsca dla Dzieci koordynuje bazę miejsc, w których można ulokować grupy dzieci. Zostały uwzględnione potrzeby transportu oraz ulokowania dzieci osieroconych, samotnych, potrzebujących specjalnej opieki czy też niepełnosprawnych. Resort pozostaje w stałym kontakcie z resortami sprawiedliwości, infrastruktury, spraw zagranicznych, spraw wewnętrznych i administracji, jak również organizacjami pozarządowymi.

AKTY PRAWNE:

 

- Staramy się maksymalnie skoordynować działania, tak, aby dzieci jak najszybciej znalazły bezpieczne schronienie - czytamy w odpowiedzi przesłanej Prawo.pl. Dodano w niej również, że w Stalowej Woli powstał punkt recepcyjny dla dzieci ewakuowanych z domów dziecka i rodzin zastępczych oraz małoletnich bez opieki. - Tam dzieci po długiej i wyczerpującej podróży otaczane są wszechstronną, troskliwą opieką, a następnie umieszczane są w docelowych miejscach na terenie całego kraju. Zbieramy dane z całej Polski na temat miejsc, w których możliwe jest umieszczanie przede wszystkim większych grup dzieci. Zależy nam, aby dzieci nie rozdzielać, aby maksymalnie zapewnić im poczucie bezpieczeństwa - dodano.

Biuro Rzecznika Praw Dziecka odpowiada z kolei, że wojna to sytuacja nadzwyczajna, dlatego podejmowane są nadzwyczajne działania, które w pierwszej kolejności mają zapewnić natychmiastowe i bezpieczne schronienie także dzieci. Dodaje, że kwestie prawne, regulacje ich pobytu, dostosowania do obowiązujących od lat przepisów czy standardów postępowania są bardzo ważne, ale pierwszeństwo ma obecnie ochrona życia tych ludzi.  

Czytaj też: Jak ustanowić opiekuna tymczasowego małoletniego obywatela Ukrainy? >

Podkreśla, że jest w stałym kontakcie z przedstawicielami odpowiednich ministerstw, stroną ukraińską, a także przedstawicielami organów Unii Europejskiej, aby wypracować jak najszerszą i najbardziej skuteczną pomoc dla tych dzieci, w tym również dostosować obowiązujące w Polsce i w całej Unii prawo do nowej, dynamicznie zmieniającej się i niezwykle trudnej sytuacji. Przedstawiciele Biura Rzecznika Praw Dziecka - jak zapewniają - monitorują wydarzenia i reagują w przypadku niepokojących sygnałów dotyczących pobytu dzieci z Ukrainy, w szczególności dzieci, które trafiły do Polski bez prawnych opiekunów.

Język, tradycja, społeczność - to ma znaczenie

Prawnicy w swoich ocenach są bardzo ostrożni, bo jak podkreślają w tyle głowy zawsze trzeba mieć to, co się stanie dalej.  - Temat opieki nad dziećmi z ukraińskich sierocińców, jest trudny. Ja go rozpatruje jako prawniczka i matka. Uważam, że te dzieci, na razie, na tym etapie, powinny być wspólnie ze sobą i z opiekunkami. Bo obecnie tworzą taką małą społeczność. Znają się. Przechodzenie kolejnych procedur, nawet gdyby oznaczało poprawienie ich warunków bytowych, nie gwarantowałoby poprawienia generalnie ich sytuacji. Nie ma pewności, że to byłoby dobre dla ich psychiki. Musimy być ostrożni. Nie naciskałabym na wdrażanie najbardziej uproszczonych procedur, żeby te dzieci adoptować czy przekazywać do pieczy zastępczej - mówi Danuta Wawrowska, adwokat. 

I przywołuje przykład z Ustki, gdzie jest ok. 200 dzieci z sierocińców z Ukrainy - najmłodszych dla lat 3 - ok. 80, i pozostałe od 3 do 7 lat. - Tymi dziećmi zajmują się opiekunki oraz osoby z Ukrainy, które przyjechały do Polski w związku z sytuacją wojenną. Nasi lekarze opiekują się nimi pro bono. Dzieci dochodzą do siebie także dla tego, że te osoby z Ukrainy z nimi rozmawiają i mają podobne doświadczenia. Rozumiem, że Polacy mają dobre intencje, ale moim zdaniem nie jesteśmy w stanie zapewnić takiemu dziecku, mówiąc do niego w innym języku, takiego komfortu. Grupa i rówieśnicza jest tu bardzo ważna. Polacy, rodziny polskie są w stanie zapewnić im warunki bytowe ale psychiczne i emocjonalne nie - mówi.

Kamińska Katarzyna: Dobro dziecka jako nadrzędna wartość przysposobienia zagranicznego >

Zaznacza, że te dzieci zostały przez życie już skrzywdzone. - Nie wiemy czy nie będzie też grupy osób, które będą chciały zarabiać, stworzą rodzinę zastępczą, wezmą pieniądze, a te dzieci będą traktowane różnie. W Ukrainie jest też - o czym trzeba pamiętać inny system prawny, my nie mamy spójnych przepisów. Byłabym bardzo ostrożna. Można ustanowić kuratora, rodzinę zastępczą, ale czy to będzie dobre dla tych dzieci? Miałabym duże wątpliwości. I powtarzam - tu trzeba myśleć o dziecku, jego prawach i jego podmiotowości. Intencje są dobre, ale nie wiadomo czy tak będzie zawsze, czy np. po pewnym czasie rodzina nie będzie chciała zwrócić dziecka - dodaje.

 

Słowo adopcja - lepiej niech nie pada

Ostrożność prawników ma też związek z dużą liczbą "chętnych" do adoptowania, lub "przygarnięcia" ukraińskich dzieci. - To nie rzeczy, nie bierzemy ich sobie wtedy kiedy chcemy i co ważne, nie zwracamy kiedy "nie działają". Osoba, która decyduje się na adopcję, musi być przygotowana na różne, często bardzo trudne sytuacje. Porywy serca nie wystarczą, a o adopcjach dzieci z takich obszarów objętych wojną, w ogóle nie powinno być mowy - mówi nieoficjalnie jedna z prawniczek z Warszawy.  

Adwokat Joanna Parafianowicz (Kancelaria Adwokacka Joanna Parafianowicz) podkreśla, że takie postulaty, że teraz w tym momencie trzeba na szybko uregulować kwestie adopcji w sprawie ukraińskich dzieci, świadczą o tym, że osoby, które je podnoszą nie mają świadomości jak bardzo trudny jest to temat i z czym się wiąże w przypadku dziecka, które zostaje wyrwane ze swojego najbliższego środowiska. - Po pierwsze Polska nie jest w stanie wojny, tylko Ukraina. Dopóty tam nie zaczną obowiązywać jakieś inne przepisy niż te, które obecnie obowiązują nie ma o czym mówić. Po drugie Polska nie ma żadnych uprawnień by regulować sytuację ukraińskich dzieci w sposób samowolny - zaznacza.

Wtóruje jej również Aleksandra Ejsmont, radca prawny (Kancelaria Radcy Prawnego Aleksandra Ejsmont). -  Umieszczenie ich w pieczy zastępczej nie jest problematyczne, bo to traktujemy jako zawieszenie władzy rodzicielskiej i zapewnienie opieki tymczasowej. W przypadku przysposobienia musi być jasna sytuacja co się dzieje z opiekunami, czy są pozbawieni władzy rodzicielskiej, czy żyją. W warunkach wojennych to jest trudne do weryfikacji. Przecież zdarza się, że dzieci przekraczają granicę ze starszym, nastoletnim rodzeństwem, rodzice zostają. To, że nie ma z nimi kontaktu nie oznacza, że nie zginęli na wojnie - dodaje.

 

 

Salomonowe rozstrzygnięcie - łatwe nie jest, możliwości są

Sędzia Anna Rybicka-Hałabis z Sądu Rejonowego w Lublinie-Zachód w Lublinie i Zespołu ds. Prawa Cywilnego Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia” podkreśla, że jak dotąd nie spotkała się sama z wnioskiem o ustanowienie pieczy zastępczej dla osieroconego dziecka pochodzącego z Ukrainy. - Sędziowie rodzinni z innych sądów, z którymi rozmawiałam również nie otrzymali do rozpoznania takich wniosków. Nie dysponuję oczywiście pełnymi danymi, ale z rozmów wynika, że obecnie do sądów wpływają wyłącznie wnioski o opiekę tymczasową dla dzieci – wskazuje sędzia. Dodaje, że wniosków o opiekę tymczasową jest natomiast wiele. - Opiekun tymczasowy ma szerszy zakres kompetencji niż rodzina zastępcza. Opiekun tymczasowy ma faktycznie kompetencje opiekuna prawnego. Obejmują one zarówno osobę, jak i majątek dziecka. Być może to z tego powodu nie pojawiają się wnioski o pieczę zastępczą – mówi sędzia.  Warto również przypomnieć, że taka osoba, zgodnie ze specustawą może mieć pod opieką kilkoro dzieci, jeśli nie zachodzi sprzeczność między ich interesami.

Zdaniem sędzi z całą pewnością lepiej, gdy dziecko, które nie może przebywać z rodziną, było umieszczone w rodzinnej pieczy zastępczej nie zaś w pieczy instytucjonalnej.- To, że taką pieczę zastępczą mogą sprawować obywatele Ukrainy jest słuszne, biorąc pod uwagę, że dzieci doznały traumy, pojawia się też bariera językowa. Moim zdaniem rodzinna piecza zastępcza jest w stanie zabezpieczyć nie tylko sferę materialną dziecku, ale też wpływać na rozwój, edukację, dać poczucie bezpieczeństwa. Ważne, by dało się zachować tradycję, odmienności kulturowe. Trudne dla dzieci jest przeniesienie do odmiennej kultury, do innych zwyczajów, zwłaszcza gdy dzieje się to nagle i w sytuacji wojny – podsumowuje.

Mecenas Wawrowska zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię. - Warto stworzyć rozwiązania systemowe, które pozwoliły Ukrainkom i Ukraińcom, którzy obecnie angażują się w pomaganie przy tych dzieciach, dalsze zajmowanie się nimi. Bo wtedy mamy rozwiązany problem - i zatrudniamy opiekunów spośród obywateli ukraińskich, których jest bardzo dużo - i mowa tu o psycholożkach, pedagożkach, opiekunkach, i mamy pewność, że te dzieci będą miały kontakt z własnym językiem, z kulturą, z osobami, które rozumieją ich sytuację, bo też mają doświadczenia uchodźcze - zaznacza.