- Obecny system może służyć do zastraszania sędziów, a nie do faktycznego dbania o jakość ich pracy i orzecznictwa. To bardzo niebezpieczny kierunek zmian. Zwłaszcza, jeśli wzywani do złożenia wyjaśnień są sędziowie, którzy korzystają ze swoich uprawnień na mocy Traktatu o Unii Europejskiej i kierują do TSUE pytania prejudycjalne - czytamy w opublikowanym w piątek opracowaniu.

Radykalna zmiana w systemie

Autorzy analizy przypominają, że ustawą z 8 grudnia 2017 roku o Sądzie Najwyższym, przygotowaną przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę, PiS dokonało radykalnych zmian w systemie odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów. W wyniku tej zmiany przekazano ważne uprawnienia w ręce Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego, który może wpływać na przebieg postępowania dyscyplinarnego wobec sędziów, zarówno bezpośrednio, jak i przez rzeczników dyscyplinarnych, których sam wybiera. Dotyczy to zwłaszcza Piotra Schaba oraz jego zastępców: Michała Lasoty i Przemysława Radzika. - Taki system rodzi niebezpieczeństwo, że zostanie wykorzystany w celu zastraszania sędziów - czytamy w raporcie.


Ścigają sędziów za pytania do trybunału UE

Jego autorzy przypominają, że wybrani przez Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobrę rzecznicy dyscyplinarni, czyli oskarżyciele w postępowaniach dyscyplinarnych sędziów, Piotr Schab, Michał Lasota i Przemysław Radzik wzywają sędziów do złożenia wyjaśnień w związku z udziałem w symulacji rozprawy sądowej podczas festiwalu Pol’and’Rock, kierowaniem pytań prejudycjalnych do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, wypowiedziami medialnymi oraz krytyką zmian w sądownictwie i stawaniem w obronie Konstytucji RP.

 

Czytaj: Sędzia ma dyscyplinarkę za opinię wygłoszoną podczas ogłaszania wyroku>>
     
- Działania tych rzeczników dyscyplinarnych urągają logice i zasadzie bezstronności, ponieważ z jednej strony dotychczasową przyczyną wszczynania postępowania przeciwko niektórym sędziom jest zarzut braku apolityczności, a z drugiej strony za brak apolityczności nie jest uznawane popieranie działań Ministra Sprawiedliwości i partii rządzącej czy wykonywanie poleceń Zbigniewa Ziobry i jego współpracowników przez innych sędziów (np. samych rzeczników dyscyplinarnych) - czytamy w opracowaniu.


Dawniej rzecznicy byli niezależni

Raport przypomina, że przed nowelizacją ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych rzeczników dyscyplinarnych powoływała Krajowa Rada Sądownictwa (KRS), w której większość stanowili sędziowie niepowołani przez polityków. Nie było też specjalnie wydzielonych sądów dyscyplinarnych. Ustawa zmieniająca w 2018 roku Prawo o ustroju sądów powszechnych przyznała Ministrowi Sprawiedliwości ważne kompetencje w zakresie postępowania dyscyplinarnego wobec sędziów. Obecnie powołuje on rzeczników dyscyplinarnych funkcjonujących w siedzibie KRS, powierza obowiązki sędziego sądu dyscyplinarnego, może wnioskować o wszczęcie postępowania przeciwko wybranemu sędziemu oraz zgłaszać sprzeciw wobec umorzenia postępowania. - Pośrednio, poprzez zwierzchnictwo nad Rzecznikiem Dyscyplinarnym Sędziów Sądów Powszechnych, ma wpływ na wybór rzeczników dyscyplinarnych przy sądach apelacyjnych i okręgowych oraz ich działania. Takich kompetencji Minister Sprawiedliwości nie posiadał przed zmianą ustawy w 2018 roku - stwierdzają autorzy analizy.


Dyscyplinarki miały być bardziej skuteczne

Raport przypomina, że prezydent Andrzej Duda, którego projekt zainicjował zmiany w ustawach sądowych, uzasadniał - jak zauważają autorzy raportu, nie powołując się na żadne badania naukowe - konieczność wprowadzenia zmian w zakresie postępowania dyscyplinarnego wobec sędziów „nieumiejętnością sędziów Sądu Najwyższego do egzekwowania konsekwencji przewinień dyscyplinarnych sędziów”. Zmiany miały zapewnić „lepszą organizację i zwiększenie skuteczności rozpatrywania spraw dyscyplinarnych zawodów zaufania publicznego, które mają istotne znaczenie dla autorytetu tych zawodów”. - W uzasadnieniu do projektu nie przeprowadzono żadnego dowodu na to, że proponowane zmiany poprawią system odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów. Nie uwzględniono również niebezpieczeństwa zastraszania sędziów - stwierdzają autorzy opracowania.

Czytaj: Prof. Łętowska: Trałowanie orzecznictwa ma straszyć sędziów>>