Mieszkaniec Łodzi poszedł do sądu rejonowego do wydziału ksiąg wieczystych przy ul. Pomorskiej w tym mieście. Ponieważ był upał, założył krótkie spodenki i kamizelkę w kolorze khaki oraz koszulę polo z krótkim rękawem. Wszystko czyste i uprasowane. - W sekretariacie zwrócono mi uwagę, że do sądu nie przychodzi się w gaciach. Powiedziałem, że to nie są gacie, tylko krótkie spodenki. Pani pouczyła mnie, że powinienem być w długich spodniach i że stosowny znak na drzwiach wejściowych o tym informuje - mówi pan Zbigniew.
Znaku nie zauważył, bo z powodu upału dwuskrzydłowe drzwi były otwarte na oścież. Pan Zbigniew przymknął drzwi i sprawdził, że znak rzeczywiście jest. Na piktogramie przedstawiono mężczyznę w krótkich spodniach i podkoszulku oraz kobietę w czymś różowym, co przypomina kostium kąpielowy.
Na wszystkich sądach są wywieszone znaczki o zakazie przychodzenia w stroju plażowym. Ze względu na powagę sądu zasada ta jest bardzo restrykcyjnie przestrzegana. - Niestety, zdarza się, że do sądu przychodzą osoby niestosownie ubrane: panie wydekoltowane, panowie w klapkach i koszulkach a la Ferdynand Kiepski. A przecież nie idą na plażę - mówi Grażyna Jeżewska z biura prasowego łódzkiego sądu.

Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź