Zorganizowaną 15 kwietnia br. debatę otworzył wykład konstytucjonalisty w Uniwersytetu Warszawskiego prof. Ryszarda Piotrowskiego "Spór o pojęcie demokracji". 
Wykładowca nie pozostawiał wątpliwości. - Podstawowe standardy demokracji i rządów prawa są obecnie w wielu krajach podważane i naruszane pod pozorem ich nowatorskiego stosowania. I jako przykład podawał  „demokrację nieliberalną” jako idę zasadniczo przeciwstawną demokracji.

Reinterpretacja paradygmatu demokracji 

Jak mówił prof. Piotrowski, doświadczenia ustrojowe niektórych państw współczesnych, związane z reinterpretacją zasad współtworzących paradygmat demokracji albo z naruszaniem tych zasad pod pozorem ich nowatorskiego stosowania, skłaniają do postawienia podstawowych pytań dotyczących rozumienia pojęć demokracji i konstytucji. - Zwłaszcza pojęcie demokracji jest na tyle wieloznaczne, że wolne od kontrowersji okazuje się jedynie samo stwierdzenie wieloznaczności. Dotyczą one szczególnie owej łatwości, z jaką w sformułowaniu „demokracja nieliberalna” to właśnie pojęcie jest stosowane do oznaczenia zjawisk i procesów ustrojowych zasadniczo przeciwstawnych. Wynika to z  uproszczeń w rozumieniu pojęcia demokracji, prowadzących do jego jednostronnej interpretacji,  skoncentrowanej na aspektach proceduralnych, co nie pozwala  uniknąć wspomnianej dwuznaczności znaczeniowej - podkreślał.

 


Postprawda dla ukrycia intencji

Według prof. Piotrowskiego pojęcie "demokracja nieliberalna" to oxymoron, przy pomocy którego próbuje się legitymizować rozwiązania, które w demokracji nie mogą być uznawane. - To postrawda i zamiana znaczenia słów - podkreślał. Jak mówił, ma to miejsce w takich krajach, w których odbywają się wprawdzie wybory władz, ale potem w praktyce politycznej te władze ignorują podstawowe zasady demokracji i w różnym stopniu rozmontowują lub osłabiają instytucje charakterystyczne dla demokracji. Podawał przykłady takich państw, ale też mówił, że w zachodniej literaturze prawnej i w publicystyce coraz częściej Poska określana jest jako demokracja nieliberalna. 

Wolne wybory i demokratyczne instytucje

W tym kontekście uczestniczący w debacie prof. Mirosław Wyrzykowski, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku zastanawiał się, gdzie są granice, po przekroczeniu których ustrój państwa przestaje być demokracją. - Czy do tego potrzebne jest aż zanegowanie wolnych wyborów, czy może świadczy o tym już osłabianie funkcji parlamentu i ograniczanie roli opozycji? A jak w tym kontekście należy traktować faktyczną zmianę roli sądu konstytucyjnego, czy osłabianie niezależności sądów? - pytał.

Czytaj: Prof. Łętowska: Coraz więcej ludzi rozumie, że zamach na sądy ich dotyczy>>

Zdaniem prof. Piotrowskiego są pewne minimalne standardy, które muszą być przestrzegane w państwie demokratycznym i obejmują one nie tylko wybory, ale także działalność instytucji typowych dla państwa demokratycznego. Jako elementy tych standardów wskazywał uznawanie pewnych podstawowych zasad demokracji i praworządności oraz szanowanie praw mniejszości. - W prawdziwej demokracji nie do przyjęcia jest takie podejście, że ponieważ suweren nas wybrał, to my możemy teraz dowolnie zmieniać prawo, w tym zasady ustrojowe. Jedną z zasad nowoczesnej demokracji jest uznawanie praw mniejszości - mówił. A prof. Maria Kruk dodał, że na przykład w konstytucji Czech jest zapis, że w każdym działaniu legislacyjnym muszą być brane pod uwagę prawa mniejszości. - Oni tam przyjęli i przestrzegają zasadę, że władza wybranej demokratycznie większości nie jest absolutna, że zdanie aktualnej mniejszości też musi być brane pod uwagę - mówiła. I dodała, że w czeskiej konstytucji zapisany jest też zakaz dokonywania zmian w odniesieniu do podstawowych standardów ustrojowych, nawet jeśli w parlamencie znalazła się do tego większość konstytucyjna. 

Dlaczego słabnie poparcie dla demokracji

Uczestnicy debaty zastanawiali się nad tym, dlaczego w wielu krajach, w tym także tych o ugruntowanej demokracji "bez przymiotników" pojawiają się w ostatnich latach tendencje do wspierania koncepcji idących w kierunku różnych odmian "demokracji nieliberalnej". Zdaniem prof. Piotrowskiego interesującym zjawiskiem jest to, że obecnie w wielu krajach łatwiej jest przekonać znaczącą część społeczeństwa do "demokracji nieliberalnej" niż po prostu do demokracji.
W tym kontekście jeden z uczestników debaty postawił pytanie, jak to możliwe, że wyjątkowy w ostatnich 30 latach wzrost wykształcenia polskiego społeczeństwa zaowocował pewnym odejściem od uznawanych wcześniej ideałów demokratycznych. Tezę tę potwierdził znany socjolog i psycholog społeczny prof. Janusz Reykowski. Jak mówił, z prowadzonych przez niego badań wynikało, że 30 czy 20 lat temu większość ich uczestników wskazywała na demokrację jak wartość szanowaną i pożądaną. - Teraz jest takich opinii mniej, maleje skłonność opinii publicznej do obrony demokracji - mówił. Ale przyznawał, że nie umie jednoznacznie wyjaśnić tego zjawiska.