Na sprawę zwróciła nam uwagę dr Aleksandra Krawczyk, adwokat, partner w Eco Legal. Wezwanie do złożenia odpowiedzi na pozew jej klientka dostała przed Sylwestrem - mimo, że zarządzenie o wysłaniu było z października.

- Zgodnie z zarządzeniem wydanym w jednym z sądów wrocławskich, można się umawiać na wgląd w akta, tylko na pół godziny. Przyszłam do sądu, na umówiony termin (10.1), dostałam 12 tomów akt i po pół godzinie mnie wyproszono z informacją, że mogę przychodzić codziennie na pół godziny. Przy czym - co warto zaznaczyć - wezwanie do złożenia odpowiedzi na pozew dostaliśmy przed Sylwestrem, 7.1 sąd nie pracował, 6.1 nie pracował a 11.1 mam termin do złożenia pisma. Sprawa jest trudna, ze względu właśnie na terminy. Toczy się od 2012 r., klientka została dopozwana po 9 latach, sprawę przyjęłam w Sylwestra i od razu w poniedziałek - 3.1 napisałam do sądy by się umówić na wgląd w akta i dostałam termin na 10 stycznia - mówi mecenas Krawczyk.

 

Diana Dajnowicz-Piesiecka, Emilia Jurgielewicz-Delegacz, Emil W. Pływaczewski

Sprawdź  

Dodaje, że restrykcje w tym przypadku uzasadnione zostały zagrożeniem koronawirusem. W całej czytelni jest jedno miejsce do siedzenia, może się w niej znajdować jedna osoba. - Nawet nie ma miejsca żeby umieścić te tomy, które mi przyniesiono. To - trzeba podkreślić - uderza przede wszystkim w prawo do sądu. Bo jak ja mam w pół godziny przeczytać 12 tomów akt? To też nie jest w porządku, żeby wysyłać takie zobowiązanie do odpowiedzi na pozew przed samym Sylwestrem, jeśli wiadomo, że terminy biegną a sąd w tym czasie - ze względu na Nowy Rok i 6 stycznia nie pracuje - zaznacza.

Pobierz wzór dokumentu w LEX: Wniosek o udostępnienie akt w postępowaniu sądowym >

- Na szczęście panie w czytelni były na tyle miłe, że wpuszczały mnie w kolejnych "okienkach", bo inaczej by się to nie udało - mówi. I dodaje, że przy okazji dowiedziała się, że są prawnicy, którzy na "wgląd" do akt w obszernej sprawie przychodzą do tego sądu każdego dnia, np. przez tydzień. 

Podobnie jest w sądach łódzkich. - Cały czas obowiązują obostrzenia związane z korzystaniem z sądowych czytelni. Obecnie trzeba umawiać się na konkretny termin i pełnomocnik ma godzinę na zapoznanie się z aktami - mówi adwokat Zbigniew Bakalarczyk, partner zarządzający w Kancelarii SWB Bakalarczyk Bednarski Swaton Wasilewski. 

Czytaj: Sądowa "zgaduj zgadula" - pismo zwrócone, pełnomocnik domyśli się dlaczego>>

Co sąd, to obyczaj - masz pecha trafisz na ograniczenia

I tu po raz kolejny pojawia się problem, który Prawo.pl sygnalizuje od samego początku pandemii. Różne sądy w różny sposób podchodzą i do koronawirusa, i do związanych z nim restrykcji. W niektórych z czytelni można korzystać normalnie, bez większych problemów, z zachowaniem dystansu i podstawowych wymogów bezpieczeństwa. W innych jest znacznie gorzej. 

Przypomnijmy, w połowie 2020 r. nagłośniona została sprawa krakowskiego sądu, w którym czas na przeglądanie akt przez strony sporu miał być ograniczony do 15 minut, niezależnie od objętości. Interweniował RPO prosząc o rozważenie zmiany polecenia, by zapewnić stronom i pełnomocnikom optymalne warunki do zapoznania się z aktami w czytelni. Sąd po upublicznieniu sprawy zapewniał, że czytelnia działa w sposób elastyczny.

 

 

Głośno było też o innej sprawie - dotyczącej dostępu do akt rejestrowych, ze stołecznego podwórka. Obowiązywało bowiem zarządzenie, zgodnie z którym akta udostępniane są z co najmniej jednodniowym wyprzedzeniem (wyjątkowo w dniu zgłoszenia), w ustalonym dniu i godzinie. Efekt, jedna ze stron miała wyznaczony termin po upływie terminu na zaskarżenie.

 

Diana Dajnowicz-Piesiecka, Emilia Jurgielewicz-Delegacz, Emil W. Pływaczewski

Sprawdź  

Uzus, który uderza w prawo do sądu

W ocenie prawników niektóre sądy wykorzystują covid do rozwiązania palących problemów - np. kadrowych.  - W mojej ocenie przyjął się pewien uzus. Innymi słowy obowiązywanie pewnych ograniczeń związanych z wglądem do akt jest dla sądów wygodne, bo wtedy czytelnia sprawniej działa, mniej osób z niej korzysta, a to z kolei pomaga w sytuacji problemów kadrowych z pracownikami sądów - wskazuje mecenas Bakalarczyk.

W podobnym tonie wypowiada się adwokat Joanna Parafianowicz. - Pandemią tłumaczy się wiele różnego rodzaju kwestii, których prawdziwą przyczyną są np. problemy organizacyjne czy kadrowe - ocenia. Prawnicy są równocześnie zgodni, że uderza to w prawo obywateli do sądu, bo pełnomocnik by dobrze ich reprezentować musi zapoznać się ze sprawą, a o to trudno pod presją czasu. 

Przy okazji wraca również kwestia digitalizacji akt - postulowanej przez prawników od dawna. - W mojej ocenie już dawno powinna być faktem. To wynika i z rozwoju technologii, i sytuacji pandemicznej. Na pewno w takiej sytuacji zaległości byłyby znacznie mniejsze. Cieszę się oczywiście z tego co jest, czyli z e-doręczeń i możliwości doręczania pism sądowych przez portal informacyjny sądu. Tym bardziej, że mamy możliwość np. ściągnięcia scany pism składanych przez drugą stronę - to znacznie ułatwia życie. Jeśli ktoś się temu sprzeciwia, to w mojej ocenie nie jest zwolennikiem pewnej transparentności w prowadzeniu spraw. Ja bym sobie życzyła żebym mogła też wnosić pisma do sądu, by papier wyeliminować. Bo uważam, że nie jest on potrzebny do tego by rzetelnie rozpoznawać sprawy - mówi Parafianowicz. 

I dodaje, że "wyjście" sądów z papieru realnie przyspieszyłoby prowadzenie spraw i zmniejszyło koszty. 

Mecenas Krawczyk ocenia, że poza digitalizacją ważne jest również "zdroworozsądkowego podejścia do planowania czynności".  - Bo jak można wysyłać wezwania tuż przed samym Sylwestrem, przedłużonymi weekendami, kiedy dodatkowo jest problem z pandemią?  Kolejną kwestią jest inwestycja w same czytelnie. W tej chwili to jest często biurko, krzesło i nic więcej. Są ładne czytelnie w niektórych sądach, ale zazwyczaj nie w tych mniejszych - dodaje.