Prawnik z HFPC jest też za przyznaniem prokuratorowi generalnemu prawa do większej ingerencji w śledztwa. Krytykuje również pogląd, jakoby błędem było rozdzielenie funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Według niego, gdyby nie niezależność szefa PG, to od czasu katastrofy smoleńskiej "mielibyśmy już kilku prokuratorów generalnych i totalny kryzys w prokuraturze".

Bodnar odnosił się do zeszłotygodniowego wyroku ws. nakłaniania do zabójstwa gen. Marka Papały. Uniewinniając Ryszarda Boguckiego i Andrzeja Z., ps. Słowik, warszawski sąd bardzo krytycznie ocenił wiele działań organów ścigania. Za "zdumiewające" uznał m.in., że prokuratorzy z różnych jednostek nie byli w stanie współpracować np. co do wymiany informacji - po tym jak śledztwo przeniesiono w 2009 r. z Warszawy do Łodzi, a do sądu poszedł akt oskarżenia wobec Boguckiego i "Słowika".

Sprawa pokazuje, że obecny model prokuratury bez możliwości wpływu prokuratora generalnego na decyzje prokuratorów niższego szczebla powinien być zmieniony - mówił Andrzej Seremet. Tłumaczył, że nie mógł polecić ani prokuratorom z Warszawy cofnięcia aktu oskarżenia, ani umorzenia śledztwa w Łodzi. Z kolei prowadzący warszawskie śledztwo prok. Jerzy Mierzewski mówił, że miał w prokuraturze wielu "nadzorców" nad śledztwem i z czasem przestał ich nawet liczyć.

Zdaniem ekspertów sprawa Papały może wpłynąć na kształt zmian legislacyjnych co do prokuratury. Jesienią do Sejmu ma wpłynąć przygotowywany w resorcie sprawiedliwości projekt nowej ustawy o prokuraturze, który obecnie jest w fazie konsultacji.

"To nie pierwsza i nie ostatnia ze spraw, która kończy się kompromitacją prokuratury, mimo że były wcześniej ogłaszane jako jej wielkie sukcesy" - ocenił Bodnar. Przypomniał, że prokuratura wiele razy brnęła w sprawy mimo argumentów, że nie nadają się one na akty oskarżenia, bo - zdaniem Bodnara - nie chciała przyznać się do porażki. Prawnik powołał się m.in. na sprawy spółki "Bestcom" (na jej kanwie powstał film "Układ zamknięty"), mec. Jana Widackiego, oskarżonego o kontakty z gangsterami, czy b. ministra skarbu Emila Wąsacza podejrzanego o rzekome nieprawidłowości przy prywatyzacjach.

Pytany, co mogło być pierwotnym błędem w sprawie Papały, Bodnar powiedział, że to kwestia błędu systemowego - "wadliwie skonstruowanego nadzoru, co powoduje, że śledztwo ma niby być lepiej prowadzone, ale z drugiej strony ubezwłasnowolnia prokuratorów; a na koniec ten prokurator pozostawiony jest sam sobie i ma wziąć na swe barki decyzję".

Podkreślił złą strukturę organizacyjną prokuratury, powołując się na raport o prokuraturze, zamówiony przez Ministerstwo Sprawiedliwości, z którego wynika m.in., że 99 proc. spraw prowadzą prokuratorzy rejonowi. "Raport pokazuje, co działa, a co nie działa; pokazuje, że nie wiadomo, co robią np. prokuratury apelacyjne; że są błędy w konstrukcji nadzoru" - dodał Bodnar.

Według Bodnara to, co trzeba byłoby zrobić, to zwiększenie odpowiedzialności indywidualnej prokuratorów za prowadzone śledztwa. "Mam na myśli choćby kwestię odpowiedzialności dyscyplinarnej, która prawie w ogóle nie funkcjonuje, co sprawia, że prokuratorzy mają +licencję na nieodpowiedzialność+, bo rzadko się zdarza, by kogoś pociągano do tej odpowiedzialności" - powiedział prawnik z HFPC.

Jego zdaniem należałoby też wprowadzić odpowiedzialność za "oczywiście niesłuszne oskarżenie", tak jak można się dziś ubiegać o odszkodowanie od Skarbu Państwa za niesłuszne skazanie czy aresztowanie. "To by spowodowało efekt dyscyplinujący" - dodał Bodnar.

Uważa on, że powinno się także inaczej ustalić podział spraw między prokuratury rejonowe, okręgowe i apelacyjne. Podkreślił, że przygotowywana wielka nowelizacja Kodeksu postępowania karnego ma wprowadzić odpowiedzialność przed sądem autora aktu oskarżenia za prowadzoną przez niego sprawę - a nie na zasadzie tak jak dziś, "że ktoś inny pisze akt oskarżenia, a ktoś inny przychodzi do sądu".

Według Bodnara także prokurator, który sprawuje nadzór, powinien też brać odpowiedzialność za prowadzenie danej sprawy. "Nadzór nie może polegać tylko na tym, że trzeba co miesiąc raportować o tym, co się wydarzyło" – ocenił. Według niego prokurator niższej rangi "nie może się trząść, cokolwiek zrobi"

Bodnar popiera też prawo do większej ingerencji prokuratora generalnego w prowadzone śledztwa. Odnosząc się do tzw. spraw politycznych, Bodnar powiedział, że skoro prokurator jest niezależny, to nie ma potrzeby jakiegoś dodatkowego mechanizmu weryfikacji takich śledztw. "Musimy założyć, że prokuratorzy nie będą się kierowali motywacjami politycznymi, tylko interesem państwa, prawa i zasadami praworządności" - oświadczył.

Proszony o skomentowanie poglądu, jakoby błędem okazało się rozłączenie funkcji ministra i prokuratora generalnego, Bodnar podkreślił, że gdyby nie niezależność szefa PG, to od katastrofy smoleńskiej mielibyśmy już kilku prokuratorów generalnych i "totalny kryzys w prokuraturze". Zarazem dodał, że niezależność prokuratury nie może oznaczać, że nie byłaby ona odpowiedzialna za wynik postępowania. Przytoczył przykład śledztwa ws. domniemanych więzień CIA w Polsce. "Wydaje się ono prowadzone w nieskończoność; nie ma woli jego ukończenia" - ocenił Bodnar. Według niego powinien być określony czas na prowadzenie sprawy.

Dziś ponad 6,2 tys. polskich prokuratorów działa na mocy ustawy z PRL z 1985 r., którą nowelizowano już kilkadziesiąt razy. Zdaniem jej krytyków utrwala ona stalinowski model funkcjonowania tej instytucji, mającej za zadanie prowadzenie śledztw własnych, nadzorowanie postępowań policji i innych służb, a także występowanie z aktami oskarżenia przed sądami. Od lat mówi się, by część tych zadań zdjąć z prokuratorów, którzy nie lubią, by nazywać ich "śledczymi".

Prezydent Bronisław Komorowski mówił ostatnio, że "obecny kształt prokuratury jest w zasadzie dziedzictwem czasów stalinowskich". Dodawał, że prokuratura powinna tylko nadzorować śledztwa policyjne.

Dyskusje o niezależności prokuratury toczą się od lat. O ile środowiska prawnicze są raczej zgodne z poglądem, że prokuratura powinna być niezależna od rządu, o tyle w świecie polityki zdania są podzielone. PiS i Solidarna Polska uważają, że prokuratura powinna stać się znów częścią rządu, który dzięki temu mógłby prowadzić skuteczniejszą politykę karną. Pozostałe partie są za utrzymaniem oddzielenia władzy wykonawczej od prokuratury, ale - jak ostatnio politycy PO - akcentują potrzebę wprowadzenia mechanizmów kontroli nad prokuraturą, która - co podkreśla minister sprawiedliwości Marek Biernacki - "nie może być organem wyobcowanym ze struktur państwa".

W lipcu ujawniono przeznaczone dla premiera Donalda Tuska krytyczne stanowisko ministra sprawiedliwości do sprawozdania z działalności prokuratury w 2012 r. Minister wskazał m.in. na "poważne mankamenty w efektywnym zarządzaniu kadrą orzeczniczą prokuratury", "pasywność w zakresie wypracowania sprawnych mechanizmów przejmowania do prowadzenia skomplikowanych spraw przez prokuratury okręgowe i apelacyjne" oraz "brak efektywnego nadzoru służbowego". Prokuratura Generalna ripostowała, że wnioski ministra są "chybione" i pomijają "pozytywne efekty pracy prokuratury".

Seremet powtarza, że nie może tak zarządzać prokuraturą, jak oczekują od niego krytycy. Ważne dla funkcjonowania prokuratury są akty prawne niższej rangi, takie jak wydawany przez ministra sprawiedliwości Regulamin urzędowania jednostek prokuratury. Również to minister ustala budżet. Seremet nie może też powoływać i odwoływać swych zastępców, a twierdzi, że planowane zmiany ustawy nie dają mu w tym głównej roli.

Zwolennicy głębokich reform podkreślają złą strukturę prokuratury, bo absolutną większość spraw karnych - 99,4 proc. ogółu - prowadzi 357 prokuratur rejonowych (średnio prokurator prowadzi tam rocznie 274 sprawy). Za mały odsetek spraw prowadzonych jest zaś w 45 prokuraturach okręgowych, gdzie pracują bardziej doświadczeni śledczy (średnio prowadzą 9,5 sprawy rocznie). Np. po aferze Amber Gold, wobec której śledztwo wcześniej umorzono w gdańskiej prokuraturze rejonowej, Seremet zdecydował, że postępowania wobec parabanków będą prowadzone na szczeblu okręgu. Także 11 prokuratur apelacyjnych - choć mają one wyspecjalizowane wydziały ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji, gdzie trwa wiele ważnych spraw - jest krytykowanych za zbyt duży procent prokuratorów zajmujących się nadzorem i nieprowadzących własnych śledztw (średnio prokurator prowadzi tam 5,5 sprawy rocznie).

W 2012 r. prokuratury zarejestrowały łącznie 1 mln 150 tys. postępowań. Spośród spraw, w których do sądów trafiały akty oskarżenia, uniewinnienia stanowiły 1,8 proc.

Łukasz Starzewski (PAP)

Czytaj także: PSL: więcej władzy dla prokuratora generalnego