We wrześniu 2007 r. Fras jechał z Katowic do Krakowa. W początkowym punkcie poboru opłat zapłacił 6,50 zł. Później uznał, że remontowana w wielu miejscach droga nie spełania standardów autostrady, więc gdy dojeżdżał do bramek pod Krakowem postanowił, że nie zapłaci za przejazd. Stalexport oskarżył Frasa o wyłudzenie. Sprawa trafiła do sądu w Krakowie, który po prawie dwóch latach procesu uniewinnił adwokata.
Wtedy Mariusz Fras oskarżył spółkę o bezprawne pozbawienie go wolności i naruszenie dóbr osobistych, bowiem przez ponad godzinę czekał przy bramkach na zgodę na odjazd. Najpierw odesłano go do kierownika punktu poboru opłat, a stamtąd na komisariat. Sąd uznał to za naruszenie jego dóbr i nakazał firmie przeproszenie Frasa w "Gazecie Wyborczej" i zapłacenie 20 tys. zł na rzecz Fundacji Anny Dymnej "Mimo Wszystko".

  Komentarz>>>