W nawiązaniu do incydentu, do jakiego doszło niedawno w warszawskim sądzie (więcej>>>)  Michał Tomczak mówi: Różnica między nimi a mną jest taka, że ja nie byłem w stanie pogodzić się ze sposobem prowadzenia postępowania przygotowawczego. A oni prowadząc sprawy karne – ja zajmuję się przede wszystkim prawem biznesowym – są z tym obyci. I z pokorą przyjmują decyzje sądu o przedłużeniu aresztowania: jak prokurator zamyka ci klienta, to nie masz nic do gadania. Ale w przypadku tak szeroko opisywanym przez media nie byłem obrońcą. Nie występowałem w todze. Byłem na sali sądowej jako ojciec. I jako ojciec się wściekłem.
Napytanie, czy okręgowa rada adwokacka słusznie wytoczyła postępowanie dyscyplinarne, Michał Tomczak odpowiada: No i słusznie. Będzie prowadziła postępowanie, choć twierdzę, że w tym zakresie nie powinienem podlegać jurysdykcji adwokatury. Na sali byłem tylko ojcem i wymaganie ode mnie, żebym zachował zimną krew, jest po prostu nieludzkie. Chociaż nie powinienem tak się zachować, nawet jako ojciec.
Więcej>>>