W Europie Euro Stoxx 50, benchmark dla strefy euro, spada o 2,37 proc. do 2.108,09 pkt.
FTSE 100 zniżkuje o 1,16 proc. CAC 40 spada o 2,32 proc., a niemiecki DAX traci 2,21 proc.
Na rynkach jest nerwowo, bo inwestorzy czekają na informacje, czy Grecja dostanie kolejne finansowanie, które pomogłoby w uniknięciu niewypłacalności tego kraju.
W piątek szef eurogrupy, premier Luksemburga Jean-Claude Juncker oraz Olli Rehn, komisarz UE ds. Gospodarczych i Walutowych poinformowali na nieformalnym posiedzeniu Rady EcoFin, odbywającym się we Wrocławiu, że wypłata kolejnej transzy pomocy dla Grecji jest możliwa w październiku.
Podczas spotkania EcoFinu wypracowano także kompromis w sprawie tzw. sześciopaku, czyli pięciu rozporządzeń i jednej dyrektywy, które mają poprawić zarządzanie gospodarcze w Unii Europejskiej. Rada EcoFin formalnie zatwierdzi pakiet na posiedzeniu 4 października, tak aby jak najszybciej mógł wejść w życie.
Grecki minister finansów Evangelos Venizelos zapewnił, że "intencją jest osiągnięcie celów budżetowych w tym roku i w przyszłym roku, bez opóźnień i bez odstępstw".
Pomimo porozumienia na szczycie strefy euro 21 lipca w sprawie drugiego pakietu pomocy dla Grecji, wielu inwestorów i graczy na rynkach finansowych obawia się, że Grecja zbankrutuje.
Rząd grecki przyznał, że ma środki na wypłatę pensji dla urzędników tylko do października.
Europa musi więc zdecydować, czy chce dalej ratować Grecję przelewając kolejną ośmiomiliardową transzę pomocy, mimo że Atenom nie udaje się spełnić wszystkich narzuconych jej w zamian za wsparcie ostrych reform w planie naprawczym, czy też, jak sugerują niektórzy - wybrać kontrolowane bankructwo, czyli ogłoszenie niewypłacalności i restrukturyzację greckiego długu.
Akcje szwajcarskiego banku UBS spadają o 1,8 proc. w reakcji na informacje, że bank stracił na nieautoryzowanych transakcjach swojego tradera 2,3 mld USD, a nie jak wcześniej oceniano 2 mld USD.
Deutsche Bank spada w reakcji na kolejną porażkę w lokalnych wyborach partii współrządzącej w Niemczech.
Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD) wygrała niedzielne wybory do parlamentu Berlina, uzyskując 28,5-29,5 proc. głosów - wynika w prognoz telewizji ARD i ZDF. Sensacją jest wynik Partii Piratów, na którą głosowało ok. 9 proc. wyborców w stolicy Niemiec.
Chadecka CDU uzyskała w niedzielnych wyborach 23-23,5 proc. głosów, a Zieloni - około 18 proc. Postkomunistyczną Lewicę, która wspólnie z SPD rządziła dotychczas stolicą Niemiec, poparło 11,5 proc.
Do berlińskiej Izby Deputowanych w ogóle nie wejdzie liberalna Partia Wolnych Demokratów (FDP), która uzyskała zaledwie 2 proc. głosów. To kolejna w tym roku bolesna porażka niemieckich liberałów, którzy współrządzą Niemcami na szczeblu federalnym w koalicji z chadecją.(PAP)