Okazuje się, że w Polsce za standardowy zestaw usług trzeba zapłacić równowartość 41,10 euro, podczas gdy średnio w UE - prawie 5 euro mniej.
Różnica wynika z wciąż drogich w Polsce połączeń międzynarodowych, które także składają się na ten standardowy koszyk - tłumaczą eksperci KE. Ceny rozmów miejscowych i międzymiastowych są bowiem w Polsce dość niskie i dalej spadają. A dzieje się tak - ocenia KE - dzięki rosnącej konkurencji i niektórym pozytywnym decyzjom Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE).
„Operatorzy telefonii stacjonarnej podjęli szereg kroków, by walczyć z odpływem klientów, w tym oferując obniżki cen i pakiety darmowych minut" - pisze KE. Ta konkurencja sprawia, że udział TP SA w rynku spada, ale operator ten wciąż ma dominującą pozycję: 69,8 proc. na rynku telefonii stacjonarnej i 50,3 proc. na rynku szerokopasmowego internetu.

Jeszcze bardziej zażarta konkurencja na polskim rynku telefonii komórkowej przyczyniła się do jej dalszego rozwoju - tzw. penetracja, czyli odsetek aktywnych telefonów komórkowych przypadających na mieszkańca wzrósł w 2008 r. o 9 pkt proc., osiągając 101 proc. (średnia unijna to 119 proc.).
Średnia cena minuty komórkowego połączenia krajowego należy do najniższych w UE i wynosi równowartość 10 centów (w UE 14 średnio centów). Standardowy miesięczny koszyk, złożony z 65 rozmów wychodzących na komórki i telefony stacjonarne, 50 SMS-ów i 2-3 MMS-ów kosztuje w Polsce 13,62 euro miesięcznie, podczas gdy średnio w UE - 19,49 euro. W ciągu roku średnie ceny wzrosły minimalnie, więc KE uważa, że część osób intensywnie korzystających z telefonów komórkowych płaci nieco większe rachunki. Pozostali płacą nawet mniej niż przed rokiem, bo operatorzy konkurują coraz bardziej korzystnymi pakietami. To tłumaczy, dlaczego wykorzystanie telefonów komórkowych wzrosło w Polsce o 32 proc.
W Polsce nadal mało rozpowszechniony jest internet szerokopasmowy (penetracja na poziomie 13,2 proc.), w dodatku połączenia należą do najwolniejszych w UE. Po raz kolejny KE wytyka także w Polsce brak ustawowej niezależności UKE i niektóre błędne decyzje polskiego regulatora rynku. W połączeniu z brakiem konsultacji, KE widzi w tym źródło „niepewności prawnej dla operatorów na rynku telekomunikacyjnym", co utrudnia długoterminowe inwestycje.
Ponadto aż 38 dni, czyli najdłużej spośród wszystkich krajów UE, czeka się w Polsce na zmianę operatora komórkowego z zachowaniem numeru (w przypadku abonamentu). Trochę krócej - 23 dni - trzeba czekać, by przenieść do innego operatora numer stacjonarny, ale to także najgorszy wynik w UE.