Minister przedstawił w Sejmie informację na temat zagrożeń dla stanu finansów publicznych w Polsce. Wskazał, że jedyne widoczne zagrożenie płynie z zewnątrz i jest związane z sytuacją w Grecji. Zapewnił, że resort finansów monitoruje sytuację w tym kraju.

Rostowski zaznaczył, że obecnie wydarzenia w Grecji są sprawą kluczową, ale nie powodują "dramatycznych obaw", że kryzys grecki przeleje się na resztę Europy.

Szef resortu finansów zapowiedział "wielką konsolidację finansów publicznych" w tym i przyszłym roku, która zmniejszy deficyt sektora finansów publicznych o 5 pkt proc. PKB, czyli o 85 mld zł. Dodał, że zostanie obniżona relacja państwowego długu publicznego do PKB z 53 proc. na koniec 2010 r. do niecałych 52 proc.

Rostowski przedstawił także plany na dalszą przyszłość. Zapowiedział, że Polska będzie obniżać dług i deficyt także w latach 2013-2015, a w roku 2018 r. relacja długu publicznego do PKB powinna wynieść 40 proc. Wytłumaczył, że dzięki temu Polska będzie mogła elastycznie reagować na ewentualny przyszły kryzys oraz uzyska przewagę konkurencyjną.

Zdaniem ministra, w nadchodzącym dziesięcioleciu najbardziej wiarygodne finansowo będą kraje, które mają niską relację długu do PKB. To przełoży się na inwestycje i obniżenie bezrobocia.

Rostowski prognozuje, że jeżeli utrzymamy obecne tempo rozwoju gospodarczego, to średni poziom dochodu narodowego na głowę mieszkańca krajów unijnych dogonimy za 15 lat.

Paweł Arndt z PO zgodził się z Rostowskim, że poza niepewnością na rynkach światowych, nie ma istotnych zagrożeń makroekonomicznych dla polskich finansów publicznych. Poseł chwalił rząd za determinację w ograniczaniu deficytu i długu.

Arndtowi wtórował szef klubu ludowców Stanisław Żelichowski. Zadeklarował poparcie dla działań ministra finansów w sprawie reformy finansów publicznych. Żelichowski powiedział, że liczy, iż w wyniku działań wspólnego z PO rządu polska prowincja będzie mogła być porównywana do bogatych prowincji w Europie.

Szereg zagrożeń dla finansów publicznych i listę zarzutów wobec ministra finansów sformułował PiS. Posłanka Beata Szydło wskazała na stały wzrost cen, stagnację w małych i średnich firmach, niejasne zobowiązania w związku z paktem stabilizacyjnym euro. Jej zdaniem nie należy spodziewać się poprawy sytuacji na rynku pracy, co przy dalszym wzroście cen spowoduje spadek konsumpcji i podwyżki stóp procentowych.

Natomiast Anita Błochowiak z SLD powiedziała, że polska gospodarka ma potencjał, by rozwijać się w tempie 6-7 proc. rocznie i powinna tak się rozwijać, aby dogonić zachodnie gospodarki. Jej zdaniem rząd PO-PSL nie wykorzystuje tego potencjału. Błochowiak zarzuciła rządowi m.in., że nie likwiduje barier administracyjnych i podatkowych, utrudniających prowadzenie firm. Jej zdaniem z tego powodu "działają one na pół gwizdka". (PAP)