Zarządzanie aktywami na zlecenie lub pośrednictwo w obrocie instrumentami finansowymi (np. akcjami czy kontraktami terminowymi na waluty lub indeksy giełdowe) jest działalnością maklerską zastrzeżoną dla licencjonowanych firm inwestycyjnych.
Działalność firm bez licencji jest mniej przejrzysta. Takie firmy nie podlegają wymogom kapitałowym, które są buforem bezpieczeństwa i gwarantują stabilność podmiotu. KNF nie może monitorować ich kondycji finansowej, ani ich kontrolować. Komisja nie ma możliwości żądania od nich wyjaśnień w trybie nadzorczym, czy wdrożenia środków zaradczych w przypadku stwierdzenia nieprawidłowości lub narażenia zgromadzonych środków finansowych na nadmierne ryzyko. KNF nie może też nałożyć na nie kary za naruszenie przepisów ani zastosować innych sankcji nadzorczych przewidzianych prawem.
Firmy bez licencji Komisji nie uczestniczą w obowiązkowym dla banków publicznym systemie gwarantowania depozytów prowadzonym przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny (BFG) ani w obowiązkowym dla firm inwestycyjnym publicznym systemie rekompensat prowadzonym przez Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych (KDPW), z których są pokrywane straty deponentów lub inwestorów w razie upadłości licencjonowanego podmiotu.
Zgodnie z prawem, prowadzenie bez licencji działalności maklerskiej lub bankowej, w tym polegającej na przyjmowaniu depozytów, jest przestępstwem. Jeżeli KNF poweźmie informacje wskazujące na uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, wówczas niezwłocznie przesyła do prokuratury stosowane zawiadomienie.
Nie ma wysokich zysków bez ryzyka. Trzeba zachować zdrowy rozsądek. Jeśli ktoś oferuje kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt procent gwarantowanego zysku rocznie – czyli dużo więcej niż oprocentowanie lokat bankowych, czy obligacji skarbowych – powinien być to sygnał ostrzegawczy.
Nie powinno się korzystać z usług finansowych, których się nie rozumie. Jeśli oferujący usługę nie potrafi lub nie chce w przystępny sposób wyjaśnić jak wygeneruje obiecywane kilkunastoprocentowe zyski, to rozsądnie jest z takiej oferty zrezygnować.
Przed podpisaniem umowy powinno się ją przeczytać. Nie ma obowiązku podpisywania umowy „od ręki” – można zabrać projekt umowy do domu i zastanowić się, np. skonsultować się z kimś kto ma większą wiedzę o finansach. Przemawiająca do wyobraźni reklama, agresywne techniki sprzedażowe, czy ponaglanie do podjęcia decyzji nie powinny mieć istotnego znaczenia przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych – najważniejsze są fakty, a nie marketing.