– Podstawowym powodem kolejnej podwyżki stóp procentowych jest inflacja na poziomie ok. 4,5 proc., a więc sporo wyższym niż cel inflacyjny Narodowego Banku Polskiego. Wśród członków RPP powstały prawdopodobnie obawy, że tak wysoka inflacja może prowadzić do utrwalenia się oczekiwań inflacyjnych i powstania w rezultacie presji płacowej. Ta presja nie jest jeszcze w tej chwili duża, ale gdyby ona znacząco wzrosła, byłoby już za późno na działania stopniowe – wyjaśnia główny ekonomista BCC prof. Stanisław Gomułka. - Traktuję tę decyzję jako sygnał dla przedsiębiorców i związków zawodowych, że RPP nie będzie tolerować wysokiej inflacji – przede wszystkim płacowej, ale również inflacji cen. Jeżeli będzie trzeba – to będzie podnosić stopy procentowe dalej. W związku z tym, ze strony pracodawców i pracowników potrzebne jest współdziałanie. Jeżeli nie będzie wysokiego wzrostu płac, to prawdopodobieństwo dalszego, znacznego wzrostu stóp procentowych zmaleje lub zniknie.

To jednak jeden czynnik. Drugi – to słaby kurs złotego, wynikający z obaw związanych z Grecją oraz kilku innymi krajami strefy euro. To z kolei jest źródłem obawy czy nie dojdzie do odpływu kapitału portfelowego z rynku polskiego, co jeszcze dodatkowo osłabiłoby polską walutę. RPP musi brać pod uwagę ryzyko dalszego osłabiania się złotego, bo efektem takiego osłabienia byłoby podtrzymanie inflacji.

Inny czynnik, o mniejszym znaczeniu, to stosunkowo niezła koniunktura gospodarcza, która powoduje, że zatrudnienie w najbliższych miesiącach będzie rosło, a stopa bezrobocia będzie maleć. W związku z tym RPP mogła dojść do wniosku, że stosunkowo łagodny wzrost stóp procentowych nie będzie miał negatywnego wpływu na gospodarkę.

Ze strony światowych banków centralnych należy oczekiwać dalszego utrzymywania niskich stóp procentowych. Nawet jeżeli Europejski Bank Centralny podniesie stopy procentowe o 25 pkt. bazowych, to główna stopa procentowa będzie ciągle niska, podobnie zresztą w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Japonii.

Same decyzje głównych banków centralnych mają w tej chwili dla RPP mniejsze znaczenie. Decydujące są obecnie czynniki wewnętrzne, które implikują możliwość znacznego wzrostu oczekiwań inflacyjnych w ciągu najbliższych dwóch – trzech lat.

Natomiast, jeżeli nawet któryś z głównych banków centralnych zmieni główną stopę procentową, to może to być ruch tylko w kierunku ich podniesienia, gdyż są one już tak niskie, że nie można oczekiwać ich spadku. Natomiast, gdyby pojawiła się taka decyzja, to może ona tylko wzmocnić argumentację na rzecz podniesienia także polskich stóp, choć RPP ma i tak wystarczająco silne argumenty, aby zaostrzyć politykę monetarną – nawet bez takich działań innych, głównych banków centralnych.

Z punktu widzenia przedsiębiorców warto podkreślić, że mówimy tu o stosunkowo małych podwyżkach stóp procentowych – w skali całego roku o 100, może 125 punktów bazowych. Nie są to więc podwyżki, które oznaczałyby znaczny wzrost kosztów obsługi kredytów. Można powiedzieć tak, że w interesie przedsiębiorców leży utrzymywanie niskiej inflacji i oczekiwań inflacyjnych, bo zbyt wysoki wzrost inflacji może doprowadzić do tego, że za dwa – trzy lata stopy procentowe urosną do bardzo wysokich poziomów, co podroży znacznie koszt kredytu i może znów podnieść stopę bezrobocia. Muszą więc oni również wykazać się dużą determinacją w negocjacjach płacowych, żeby wzrost płac nominalnych nie był zbyt szybki, bo będzie to szkodliwe dla całej gospodarki, zarówno pracodawców jak i pracowników.