Polbank i Citi Handlowy kuszą kredytami gotówkowymi z oprocentowaniem poniżej 10 proc. Jak na pożyczkę to całkiem tanio. Ale jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach.
Banki zawsze znajdą dobry pretekst, by namawiać do brania kredytów: a to wakacje, a to święta, a to nowy rok szkolny, a więc kredyt na szkolną wyprawkę. Niedawno w związku z tym, że musimy się rozliczyć z podatków, ruszyły promocje kredytów na PIT (kredyty na spłatę długu wobec fiskusa).
Ale często wykorzystywanym pretekstem jest też nadejście wiosny. I właśnie z okazji wiosny do końca kwietnia tańsze kredyty oferują Polbank i Citi Handlowy. W pierwszym banku oprocentowanie pożyczki wynosi 9,9 proc. w skali roku, w drugim ciut więcej, bo 9,99 proc.
Ale gdy się wejdzie w szczegóły promocyjnych pożyczek, okazuje się, że nie jest już tak kolorowo.
W Polbanku są limity - stali klienci mogą wziąć do 30 tys. zł kredytu z preferencyjnym oprocentowaniem, pozostali maksymalnie 10 tys. zł. Stały klient może rozłożyć spłatę na trzy lata, klient z ulicy na dwa.
Niższe oprocentowanie bank rekompensuje sobie maksymalną prowizją - 5 proc. (na tyle pozwala prawo). Jeżeli pożyczamy np. 10 tys. zł, zapłacimy 500 zł prowizji. Rzeczywiste oprocentowanie (kredyt rozłożony na dwa lata) uwzględniające dodatkowe koszty wyniesie już nie eksponowane 9,9 proc., ale 16,21 proc.
W Citi Handlowym też trzeba zapłacić prowizję i też w maksymalnej wysokości 5 proc. Rzeczywisty koszt dwuletniej pożyczki o wartości 10 tys. zł to w tym przypadku 16,27 proc.
Źródło: wyborcza.biz