Niespełna trzy lata – to bardzo pechowy okres dla Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej. A dokładnie dwa lata i osiem miesięcy - tyle czasu resort kierowany przez minister Marlenę Maląg potrzebował na przygotowanie i doprowadzenie do uchwalenia przez parlament nowelizacji Kodeksu pracy, która wdrożyłaby dwie unijne dyrektywy: dyrektywę Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2019/1152 z 20 czerwca 2019 r. w sprawie przejrzystych i przewidywalnych warunków pracy w Unii Europejskiej (Dz. Urz. UE. L Nr 186, str. 105) oraz dyrektywę Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2019/1158 z dnia 20 czerwca 2019 r. w sprawie równowagi między życiem zawodowym a prywatnym rodziców i opiekunów oraz uchylającej dyrektywę Rady 2010/18/UE (Dz. Urz. UE. L Nr 188, str. 79). Termin ich implementacji upłynął 1 i 2 sierpnia 2022 r. A wcześniej każde państwo członkowskie miało 2 lata na wdrożenie postanowień tych dyrektyw UE do krajowego porządku prawnego. Ostatecznie parlament zakończył prace w marcu 2023 r. uchwalając 9 marca nowelę Kodeksu pracy. Ustawa została już podpisana przez prezydenta i czeka na publikację w Dzienniku Ustaw.  

Niespełna trzy lata zajęło też ministerstwu przygotowanie przepisów o pracy zdalnej, które miały na stałe trafić do kodeksu pracy. Prace nad przepisami zaczęły się późną wiosną 2020 r., parę miesięcy po wybuchu pandemii COVID-19. W między czasie było kilka projektów i zmiana koncepcji (pierwotnie ministerstwo pracowało nad dwoma projektami: osobno nad pracą zdalną i osobno nad kontrolą trzeźwości, ale były też dwa projekty dotyczące samej pracy zdalnej, bo prace nad pierwszą wersją zakończyły się fiaskiem, gdyż związki zawodowe w ramach RDS nie zgodziły się na całkowitą pracę zdalną). Finalnie cały proces legislacyjny zakończyło uchwalenie nowelizacji kodeksu pracy w dniu 1 grudnia 2022 r., a ustawa została opublikowana w Dzienniku Ustaw z 2023 r. pod poz. 240.

Czytaj również: Nowela Kodeksu pracy to gwóźdź do trumny umów na czas określony>>
 

Na stworzenie dobrego prawa potrzeba czasu, ale na stworzenie złego - też

Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że najgorsze, co było to czas, w którym przepisy zostały przygotowane przez MRiPS i uchwalone przez Parlament. O ile bowiem można powiedzieć, że regulacje dotyczące pracy zdalnej i kontroli trzeźwości zdążyły się w Sejmie „zasiedzieć” (projekt nr 2335 wpłynął do Sejmu 7 czerwca 2022 r., a 16 stycznia 2023 r. ustawa została przekazana do podpisu prezydenta), o tyle nowelizacja K.p. wdrażająca unijne prawo (znacznie obszerniejsza i bardziej skomplikowana) przeleciała przez parlament w iście ekspresowym tempie. Projekt (druk sejmowy nr 2932) wpłynął do Sejmu 11 stycznia 2023 r., a ustawa została uchwalona 9 marca 2023 r. (13 marca 2023 r. ustawa została przekazana do podpisu prezydenta).

Ustawodawcy wiele można byłoby wybaczyć, gdyby tworzone na etapie rządowym prawo (poprawiane w parlamencie) było naprawdę przejrzyste i bez błędów. Nie można natomiast, gdy tworzone prawo staje się jednym, wielkim bublem prawnym, który budzi wątpliwości i pozostawia pole do interpretacji.

Nie mnie oceniać, co zawiodło, że po tylu miesiącach z ministerstwa wyszły tak złe przepisy: czy był to brak nadzoru oraz dobrej organizacji pracy ze strony kierownictwa ministerstwa, czy brak dobrego legislatora w ministerstwie (a może jego nadmierne obciążenie pracą). Ale jedno jest pewne: nie powinno to przejść bez echa i konsekwencji dla winnych całej sytuacji.

 


Ministerstwo gotowe jest złamać Konstytucję, by nie przyznać się do błędu

W tym wszystkim najgorsze jest jednak to, co dzieje się już po uchwaleniu obu tych ustaw. A właściwie – co robi Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej. A robi naprawdę wiele. Na niewiele ponad tydzień przed wejściem w życie przepisów o pracy zdalnej (które zaczną obowiązywać po dwumiesięcznej vacatio legis!) we wtorek, 28 marca, na stronie Rządowego Centrum Legislacji pojawiły się trzy projekty rozporządzeń do obu ustaw, autorstwa MRiPS. Rozporządzeń, które – jeśli miały być wydane do nowych przepisów – to powinny razem z projektem odpowiedniej ustawy trafić do Parlamentu.

A tu nie dość, że nikt projektów posłom nie przedstawił (do projektu K.p. o pracy zdalnej i kontroli trzeźwości rząd wprawdzie dosłał kilka projektów, ale wszystkie dotyczyły tylko kontroli trzeźwości), to jeszcze teraz rozporządzeniem (czyli aktem niższego rzędu) usiłuje się zmienić ustawę stojącą wyżej od rozporządzenia w hierarchii źródeł prawa. Zmieniając bowiem rozporządzenie o świadectwie pracy ministerstwo chce doprecyzować budzący wątpliwości przepis o pracy zdalnej okazjonalnej. W ten sposób zamierza uniemożliwić pracownikom wykorzystywanie limitu tej pracy (tj. 24 dni w roku kalendarzowym) u każdego pracodawcy, jeśli zmienią pracę w trakcie roku. Zresztą wprowadzany de facto rozporządzeniem obowiązek ewidencjonowania liczby dni przez pracodawców (konieczny, skoro mają liczbę dni wykorzystywanych przez pracownika wpisywać do świadectwa pracy) nie dotyczy tylko pracy zdalnej okazjonalnej.

Pytanie, czy i czym ewentualnie zamierza jeszcze ministerstwo zaskoczyć pracodawców. 

Czytaj więcej: 
Praca zdalna okazjonalna - rozporządzenie ma doprecyzować ustawę>>
Zmieniasz pracę w ciągu roku - po 24 dodatkowe dni zdalnie w każdej firmie>>
Praca zdalna okazjonalna – sporna interpretacja przepisu o liczbie dni w roku>>

 

Urzędnicy powinni od strony firmy zobaczyć, co narobili

W krajach o ugruntowanej demokracji ministrowie potrafią podać się do dymisji z różnych błahych - w naszym mniemaniu - powodów. Ja nie spodziewam się nawet, by winni całego chaosu, który obecnie panuje w firmach (w związku z tym, że tak duże zmiany i w tak dużej liczbie są wprowadzane prawie w jednym czasie) mieli choćby świadomość tego, co się tam dzieje. Że w tysiącach polskich firm – zarówno tych dużych, jak i tych najmniejszych – efekty pracy resortu rodziny i polityki społecznej już spowodowały i przez najbliższe tygodnie a nawet miesiące będą powodowały chaos. Że w ogromnym stresie żyją pracodawcy, pracownicy działów HR i prawnicy, którzy firmom pomagają „ogarnąć” nową rzeczywistość. Że tysiące ludzi w tym kraju nie będzie miało Świąt Wielkanocnych, bo albo będą czuwać pod telefonem albo przy komputerze, albo będą jeszcze raz wszystko sprawdzać i czytać. I to tylko dlatego, że przepisy wejdą w życie w Wielki Piątek, bo ustawodawca tego wcześniej nie sprawdził i nie skorygował na czas okresu vacatio legis. Że mentlik w głowie mają pracownicy, którzy – jak w przypadku pracy zdalnej – już mają pretensje do pracodawców, że tak rygorystycznie zamierzają ich kontrolować. I nie rozumieją, że to nie pracodawca nagle stracił do nich zaufanie, lecz to ustawodawca zgotował im taki los.

Dlatego uważam, że najlepiej by było, gdyby w tych dniach urzędnicy odpowiedzialni za cały ten chaos musieli popracować w jakimś dziale personalnym dużej firmy. Najlepiej takiej, której 80 proc. pracowników to rodzice dzieci do lat 4. Wtedy może zobaczyliby, jak wygląda rzeczywistość. Świadomość, że także kierownictwo MRiPS będzie musiało przebrnąć przez zawiłości stworzonego przez siebie prawa i zorganizować pracę na nowych zasadach, mimo wszystko jest mało pocieszająca.

Czytaj w LEX: Koszty pracy zdalnej >

Zobacz nagranie szkolenia: Ochrona danych osobowych w nowych przepisach dotyczących pracy zdalnej >

Sprawdź w LEX:

Jak zastosować pracę zdalną w stosunku do obecnych telepracowników? >

Czy pracodawca może żądać od pracowników mających pracować zdalnie przedstawienia zaświadczenia/oświadczenia potwierdzającego, że dziecko pracownika uczęszcza do żłobka/przedszkola? >