Różnego rodzaju przestępstwa dotyczące fałszowania dokumentów zdarzają się dosyć często. Szczególnym przypadkiem w tej grupie są nieprawne działania wykonywane przez pracowników i mające na celu zafałszowanie rzeczywistości dotyczącej stanu zdrowia lub statusu szczepienia na koronawirusa. W Internecie wciąż pojawiają się nowe oferty sprzedaży podrabianych certyfikatów czy zwolnień lekarskich. Ogłoszenia można znaleźć nawet na popularnych serwisach społecznościowych.

Według badań firmy Check Point Research (CPR), analizującej zagrożenia cybernetyczne na całym świecie, Polska znajduje się na niechlubnej liście 29 krajów, w których został stwierdzony proceder handlu fałszywymi dokumentami medycznymi poświadczającymi odbycie szczepienia. Ich cena stopniowo rośnie i waha się od 80 do 200 dolarów. Polski „paszport covidowy” wyceniono na 150 euro. Eksperci CPR podają, że – po ogłoszeniu przez Joe Bidena obowiązku szczepienia pracowników dużych firm oraz służby zdrowia, a także zapowiedziach kolejnych obostrzeń w Europie – liczba nielegalnych sprzedawców certyfikatów na całym świecie wzrosła aż dziesięciokrotnie. Drastycznie rośnie również popyt – liczba subskrybentów kanałów oferujących fałszywe dokumenty urosła co najmniej o 1200 proc. Rosnące zainteresowanie zmusiło fałszerzy do wykorzystania nowoczesnych technik sprzedaży takich jak boty, będące w stanie w ciągu kilku chwil automatycznie wygenerować certyfikaty, również na zamówienie mieszkańców naszego kraju – wynika z analiz.

 


Niezdrowe nawyki fałszowania dokumentów

Ponad 20,2 mln Polaków jest w pełni zaczepionych przeciwko COVID-19, a jedynie 30 proc. z puli osób niezaszczepionych deklaruje chęć wykonania szczepienia. Znikome zainteresowanie szczepieniem wśród ludzi w wieku produkcyjnym powinno wzbudzić czujność przełożonych. Najmniejszą chęć zaszczepienia się deklarują przede wszystkim osoby wchodzące na rynek pracy – czyli w przedziale wiekowym od 18 do 24 roku życia (jedynie jedna piąta tej grupy deklaruje udział w szczepieniu w przyszłości). Nie lepiej wygląda sytuacja wśród osób między 25 a 44 okiem życia – w tym przypadku co trzeci niezaszczepiony dopuszcza możliwość przyjęcia szczepienia (według danych sondażu Agencji Badawczej Inquiry). Spora grupa sceptyków to aktywni zawodowo potencjalni „klienci” handlarzy paszportami covidowymi i podrobionymi zaświadczeniami o odbytym szczepieniu. 

– W mojej ocenie pracownik posługujący się fałszywym zaświadczeniem o zaszczepieniu przeciwko COVID-19 naraża pracodawcę na większe ryzyko rozprzestrzeniania wirusa i w konsekwencji - narusza umowę o pracę. Uzasadnioną przyczyną rozwiązania z pracownikiem umowy o pracę w trybie art. 52 par. 1 pkt 1 Kodeksu pracy może być również, występujące w tym przypadku,  jego zawinione działanie, które powoduje zagrożenie interesów pracodawcy. Może ono polegać na ewentualnym ryzyku wprowadzenia kwarantanny i destabilizacji funkcjonowania przedsiębiorstwa – mówi Jacek Grzywa, radca prawny, kierownik Działu Prawnego Grupy Progres. ­I dodaje: Obecnie nie ma możliwości weryfikacji dokumentacji medycznej dotyczącej szczepień pracownika przeciwko COVID-19. W Sejmie trwają konsultacje z parlamentarzystami co do możliwego kształtu przepisów   dających pracodawcom taką możliwość, jednak nie ma pewności czy wejdą one w życie.

Co więcej, przełożeni wyczuleni na nadużycia pracownicze mogą w przyszłości uznać, że zalicza się do nich również proceder posługiwania się fałszywymi paszportami covidowymi czy certyfikatami szczepień. W konsekwencji pracownik kupujący takie podrobione dokumenty może ponieść konsekwencje swojego przewinienia. Według Raportu Do Narodów (Stowarzyszenie Biegłych ds. Przestępstw i Nadużyć), 80 proc. sprawców nadużyć pracowniczych podlegało wewnętrznej karze. Najczęstszą było rozwiązanie stosunku pracy, które dotknęło 76 proc. pracowników, 66 proc. managerów i 45 proc. członków kadry zarządzającej. Ponad 59 proc. wykrytych przypadków nadużyć pracowniczych skierowano na drogę postępowania karnego (56 proc. takich spraw zakończyło się przyznaniem się do winy, 23 proc. skazaniem w wyniku procesu karnego, 12 proc. odmową wszczęcia postępowania, 2 proc. uniewinnieniem).

– Polscy pracodawcy nie decydują się jeszcze na drastyczne kroki zawiadamiania organów ścigania, gdy wykryją, że ich pracownik posługuje się np. fałszywym zaświadczeniem o odbyciu szczepienia. Jednak trzeba pamiętać, że krajowe przepisy karne obejmują swym zasięgiem całe terytorium RP. Za sfałszowanie dokumentu i posługiwanie się nim, czyli przestępstwo z art. 270 kodeksu karnego, grozi do 5 lat pozbawienia wolności. Może je popełnić każdy – w tym wypadku nie ma znaczenia narodowość ani wykonywany zawódzaznacza mec. Jacek Grzywa.

Czytaj również: Medyk może stracić pracę za odradzanie pacjentom szczepień przeciwko COVID-19>>
 

Prawne konsekwencje dla nieuczciwych medyków

Osoby ostrożniej podchodzące do transakcji internetowych decydują się na skorzystanie z podobnej usługi w placówkach stacjonarnych. Oczywiście przy odrobinie szczęścia, w postaci „wyrozumiałego” pracownika służby zdrowia do szczepienia nie dochodzi, za to pacjent wychodzi z certyfikatem i nieco szczuplejszym portfelem. Lekarz poświadczający nieprawdę naraża się na surowe konsekwencje prawne w przypadku ujawnienia fałszerstwa, które dotyczy fałszowania dokumentu lub poświadczania nieprawdy np. gdy lekarz fikcyjnie podaje, iż przyjęliśmy dawkę. Wówczas niejednokrotnie niszczone są dawki preparatu.

– Lekarz podejmujący się takich działań, w sposób rażący narusza zasady etyki lekarskiej oraz przepisy związane z wykonywaniem zawodu – mówi mec. Jacek Grzywa. Ponadto, jak podkreśla, powyższe postępowanie może stanowić przestępstwo i prowadzić do przykrych konsekwencji. - Osoba, która wystawia zaświadczenie o szczepieniu, które się nie odbyło, ryzykuje zarzut z art. 271 kodeksu karnego dotyczącego tzw. fałszerstwa intelektualnego, czyli poświadczenia nieprawdy w zaświadczeniu o szczepieniu, za które grozi do 5 lat więzienia - zaznacza.