Zakład Ubezpieczeń Społecznych opublikował właśnie „Informację o wybranych świadczeniach pieniężnych” za styczeń 2021 r. Okazuje się, w pierwszym miesiącu tego roku wypłacił 48,7 tys. zasiłków pogrzebowych, a łączna kwota wypłat sięgnęła 194 406,1 tys. złotych. Dla porównania w styczniu 2020 r. Zakład wypłacił 36,3 tys. zasiłków pogrzebowych. Łącznie na ten cel przeznaczono 145 227,7 tys. złotych.

- Najnowsze dane ZUS pokazują, że  liczba wypłaconych w styczniu zasiłków pogrzebowych nadal jest bardzo wysoka – mówi dr Antoni Kolek, prezes Instytutu Emerytalnego. I dodaje: Dodatkowo jeśli spojrzymy na dane z Urzędów Stanu Cywilnego to okazuje się, że w ciągu 6 tygodni 2021 roku liczba zgonów w Polsce wyniosła ponad 60 tys. Jeśli trend się nie zatrzyma, rok 2021 może być jeszcze gorszy pod względem ubytku liczby ludności w Polsce niż 2020 r.

Czytaj również: Od listopada 2020 r. w Polsce jest ponad 6 mln emerytów w ZUS>>
 

Pandemia zmienia demografię, rynek pracy i gospodarkę

Jak podkreśla prezes IE, w Planie Finansowym Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (FUS) na 2021 roku ZUS przyjął, że liczba wypłaconych zasiłków pogrzebowych wynosić będzie około 360 tys. w całym roku, a przeznaczone na ten cel zostanie 1,4 mld zł. - Już pierwsze tygodnie 2021 roku nie napawają jednak optymizmem i wskazują, że liczba zgonów może być o wiele wyższa – uważa dr Kolek. I dodaje, że na wypłatę zasiłków pogrzebowych oczywiście Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych wystarczy środków, jednak zjawisko to pokazuje skalę problemów systemu ochrony zdrowia i dotkliwość pandemii dla całego społeczeństwa.  

- Pandemia wiele zmienia w demografii i na rynku pracy. Przez pandemię rośnie tzw. dług zdrowotny będący efektem niediagnozowania się. Najcięższe przypadki widoczne są w nadprogramowych zgonach, które są efektem późno wykrywanych nowotworów, cukrzycy czy nadciśnienia. Pogarszający się stan zdrowia Polaków wpłynie na krótszy okres pracy. Wiele chorób spowodowanych pandemią uderzy w rynek pracy i system ochrony zdrowia. To będzie echo kryzysu, które odbije się na procesach demograficznych. Już dziś widać rosnący dług edukacyjny i problemy psychofizyczne dzieci i młodzieży. Młodzi ludzie, którzy obecnie wchodzą na rynek pracy nie mają gdzie zdobyć doświadczenia – mówi dr Sławomir Dudek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju. Jego zdaniem, minął rok a my jesteśmy w punkcie wyjścia. – Najwyższy czas na podsumowania. Bo koszty alternatywne są bardzo wysokie – podkreśla dr Dudek.

Umierają nie tylko emeryci

Zdaniem dr Pawła Strzeleckiego z Instytutu Statystyki i Demografii SGH, wszystkie dodatkowe zgony w okresie pandemii na pewno będą miały znaczenie dla sytuacji demograficznej i gospodarki. Bo, jak mówi, o ile w 2020 r. umierały w zdecydowanej większości osoby starsze, już na emeryturze, o tyle w 2021 r. proporcjonalnie więcej będzie zgonów osób w wieku produkcyjnym.

- Problem polega jednak na tym, że trudno dziś powiedzieć, jakie będą ostateczne konsekwencje dla wskaźników demograficznych. A mianowicie, czy w 2021 r. wszyscy się zaszczepimy i w 2022 r. powrócimy do normalnego życia, a lata 2020 i 2021 pozostaną tylko anomalią, czy konsekwencje epidemii zarówno dla osób mających powikłania po COVID-19, jak i tych, które przez epidemię zaniedbały leczenie innych chorób, będą trwać dłużej – mówi dr Strzelecki. I dodaje: O ile ekonomiści musieli już uwzględnić w jakiś sposób pandemię w swoich krótkoterminowych prognozach gospodarczych, o tyle demografowie -  opracowujący założenia w horyzoncie dziesięcioleci - swoich prognoz jeszcze nie zmieniali.

Zdaniem dr Pawła Strzeleckiego, oceny sytuacji dla Polski nie ułatwia fakt, że Eurostat publikuje swoje prognozy demograficzne co trzy lata i ostatnia była opublikowana w 2019 roku, a GUS robi to z mniejszą regularnością. Ostatnia prognoza ludności według gmin dostępna na stronach GUS pochodzi z 2017 r.

Jak poinformował nas Departament Edukacji i Komunikacji Głównego Urzędu Statystycznego, prognoza ludności jest opracowywana na bazie wyników spisu. Jej opublikowanie zaplanowane jest na drugą połowę 2022 r.

 


Pandemia zwiększy emerytury?

Tymczasem nawet bez COVID-19 wzrost długości trwania życia odbiegał od założeń projekcji. Jak podkreśla dr Strzelecki, do 2017 r. okres średniego trwania życia kobiet i mężczyzn w Polsce wydłużał się, ale od 2018 r. wzrost ten się zatrzymał.  - COVID-19 sprawi, że ta tendencja w 2020 i 2021 roku jeszcze się pogłębi – zauważa dr Strzelecki. Według niego, wydatki ZUS na wypłatę emerytur i rent mogą nieco się zmniejszyć, bo część świadczeniobiorców umarła szybciej niż działoby się to bez epidemii COVID-19, ale – jak zaznacza – system emerytalny o zdefiniowanej składce jest tak skonstruowany, że wszystko się z czasem zbilansuje. Przy tej okazji zwraca uwagę na swoisty bonus, jaki otrzymają osoby przechodzące na emeryturę w 2021 r. – wyraźnie krótsze oczekiwane trwanie życia oznacza, że ZUS będzie dzielił indywidualny kapitał emerytalny przez mniejszą przeciętną liczbę miesięcy do przeżycia. W efekcie osoby przechodzące w tym roku będą już do końca życia miały o kilka procent wyższe emerytury niż przechodzący rok lub dwa lata wcześniej z tym samym kapitałem emerytalnym. Wszystko dlatego, że ZUS ustala emeryturę według tabeli trwania życia z roku poprzedzającego przejście na emeryturę, a okres ten będzie wyraźnie krótszy w 2020 roku - z uwagi na skutki pandemii – wyjaśnia dr Paweł Strzelecki.

 


Czas na zmianę planów?

Eksperci zastanawiają się dziś, czy pandemia wymusi zmianę prognoz i planów finansowych. A jeśli tak, to kiedy powinno do niej dojść.

- Postulat aktualizacji prognoz ZUS, tak aby uwzględnić wyższą umieralność kierunkowo jest słuszny, ale obawiam się że trudny w realizacji z kilku powodów. Po pierwsze prognoza 5-letnia przygotowywana jest na danych z roku poprzedzającego prognozę. Np. prognoza funduszu emerytalnego 2020 opierała się na danych 2019. Oznacza to tyle, że prognoza 2021 też będzie oparta na danych 2020, a te częściowo obejmowały okres pandemiczny. Po drugie, prognoza długoterminowa dla całego FUS, czyli dla wszystkich funduszy ubezpieczeń społecznych jest przygotowywana raz na 3 lata, a więc kolejna pojawi się za nieco ponad rok – mówi prof. Paweł Wojciechowski, główny ekonomista Pracodawcy RP. W jego opinii, dziś trudno ocenić trwałość zmian demograficznych spowodowanych przez czasowy wzrost umieralności, a to jest podstawą prognozy demograficznej ministerstwa finansów, która z kolei umożliwia dokonania prognoz funduszy zarządzanych przez ZUS.

W krótkiej perspektywie mniejsze wydatki

- Po trzecie, kolejnym miejscem i chyba na tym etapie najwłaściwszym miejscem uwzględniania wpływu pandemii na fundusze zarządzane przez ZUS są plany jednoroczne FUS. W nich z całą pewnością zostaną pokazane wszystkie efekty pandemii – podkreśla prof. Wojciechowski. I dodaje: Z moich własnych szacunków wynika, że zwiększona umieralność będzie miała istotny wpływ na zmniejszenie wydatków FUS roku ubiegłym. Według moich szacunków, będzie to około pół miliarda zł, w porównaniu do scenariusza bez efektu śmiertelności związanej z pandemią.  
Zdaniem prof. Pawła Wojciechowskiego, dla przyszłych emerytów istotny jest natomiast wpływ, który może wyniknąć z aktualizacji przez GUS tablic dalszego trwania życia, które są brane pod uwagę przy wyliczaniu nowo przyznanych emerytur. Dla przedsiębiorców ważne są przewidywalne ramy fiskalne i zmiany prognoz, które będą uwzględniały widoczne trendy, ale również we właściwym stopniu wskazywały na ryzyka, które system emerytalny stwarza dla finansów publicznych. 

Prognozy finansowe do zmiany

Dr Antoni Kolek jest przekonany o konieczności zmiany prognoz i planów finansowych. - Nie mam wątpliwości, że to już jest ten moment, gdy należy skorygować prognozy demograficzne. Liczba zgonów oraz spadek liczby urodzeń sprawiają, że dotychczasowe prognozy są nieaktualne. Zarówno tablice średniego dalszego trwania życia, jak też prognozy dotyczące starzenia się społeczeństwa powinny być w najbliższym czasie na nowo opracowane.  Pandemia spowodowała, że wiele założeń na podstawie których przygotowywane były wcześniejsze prognozy nie jest adekwatnych do rzeczywistości – zaznacza prezes IE. Według niego, dane ze spisu powszechnego będą dopiero dostępne za kilka miesięcy. Jednak, jak twierdzi, planowanie wydatków publicznych powinno opierać się na danych aktualnych, co wymaga aktualizacji prognoz i planów finansowych.

Innego zdania jest natomiast dr Tomasz Lasocki z Katedry Prawa Ubezpieczeń Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. - Jeżeli te dane miałyby posłużyć do jakichś interwencji legislacyjnych to trzeba do nich podejść ostrożnie, ponieważ pandemia nadal trwa. Z tego powodu należy podejmować ruchy wyłącznie niezbędne i wstrzymać się ze zmianami, które mogą poczekać – uważa.