Grażyna J. Leśniak: Na początku tego roku ZUS poinformował o nadspodziewanie dobrych wynikach Funduszu Ubezpieczeń Społecznych w związku z wprowadzeniem z dniem 1 stycznia 2018 r. e-składki, czyli indywidualnych rachunków składkowych dla pracodawców i przedsiębiorców. Czy ten trend nadal się utrzymuje?

Gertruda Uścińska: Tak, potwierdzam. Wprowadzenie e-składki bardzo poprawiło dyscyplinę płatniczą 2,6 mln płatników składek. Ograniczyliśmy ich zadłużenie i wyeliminowaliśmy popełniane przez nich błędy w przelewach, których liczba sięgała setek tysięcy rocznie. W 2019 r. pobraliśmy 281 mld zł tytułem składek, czyli o 24 mld zł więcej niż w 2018 r. W tym roku, na dzień 24 lutego, odnotowaliśmy 45,9 mld zł wpływu z e-składki na wszystkie fundusze. To o 3,7 mld zł więcej (wzrost o 9 proc.) niż w analogicznym okresie 2019 r.

Zanotowany wzrost wynika m.in. z dobrej sytuacji gospodarczej kraju. Dobre wyniki finansowe za pierwsze tygodnie to bardzo dobry prognostyk na przyszłość. Dzięki temu możemy skupić się na realizowaniu naszych zadań.

Czytaj również: Dzięki dobrej koniunkturze ZUS ma rekordowe wpływy z e-składki>>

Chodzi m.in. o waloryzację?

Tak. Od ubiegłego tygodnia sukcesywnie waloryzujemy świadczenia emerytalno-rentowe wypłacane w kolejnych terminach marcowych. Mamy do zwaloryzowania ponad 8 mln świadczeń. Wskaźnik waloryzacji wynosi 103,56 proc. Świadczenia mają wzrosnąć zatem o 3,56 proc., ale nie mniej niż 70 zł. Ponadto emerytura minimalna zostanie podniesiona z 1100 zł do 1200 zł. W praktyce świadczenia o wysokości do 1966,15 zł brutto wzrosną zgodnie z zasadą: nie mniej niż 70 zł. Dotyczy to aż 54 proc. świadczeniobiorców. Natomiast świadczenia w wysokości 1966,16 zł i wyższe zostaną zwaloryzowane wskaźnikiem procentowym 3,56 proc.

Dla przykładu osoba otrzymująca świadczenie na poziomie 1800 zł brutto otrzyma podwyżkę w wysokości 70 zł, czyli 840 zł w skali roku, a osoba otrzymująca 3000 zł emerytury dostanie podwyżkę w wysokości 106,08 zł miesięcznie, a łącznie w skali roku daje to już 1281,60 zł. Tak więc w tym roku jest wysoka, wyraźnie przyjazna dla portfela waloryzacja, a przy wyższych emeryturach ten wskaźnik 3,56 proc. powoduje, że ten wzrost będzie jeszcze większy. Łącznie waloryzacja dla świadczeniobiorców ZUS, KRUS i służb mundurowych przekroczy 9 mld zł.

 


Czy zapadły już jakieś decyzje odnośnie problemu wysokości emerytur dla osób przechodzących na świadczenie w czerwcu?

Dostrzegamy ten problem. Takie osoby mogą otrzymać świadczenie nawet o 300 zł niższe, niż gdyby świadczenie przyznano im w maju lub lipcu. Ten problem zdiagnozowano już w 2015 r. ZUS od 2016 r. informuje klientów, że jeśli tylko mogą, powinni zaczekać ze złożeniem wniosku do lipca. To działanie przynosi skutek, ponieważ w czerwcu wpływa znacznie mniej wniosków o emeryturę. Nie zawsze jednak jest to możliwe, dlatego sygnalizujemy potrzebę zmian legislacyjnych. Emerytura osoby składającej wniosek w czerwcu mogłaby być obliczana według zasad majowych, gdyby było to korzystne dla osoby ubezpieczonej. Wiemy, że MRPiPS pracuje nad takim projektem, ponieważ zostaliśmy poproszeni o oszacowanie skutków finansowych tego rozwiązania dla FUS. Nasze analizy wskazują na skutek w postaci wzrostu wydatków o ok. 300 mln zł rocznie.

ZUS chwali się tym, że coraz więcej osób opóźnia moment przejścia na emeryturę. Chciałam więc zapytać o te zachowania Polaków. Czy chodzi o to, by pobierać świadczenie jednocześnie jeszcze pracując, czy pracować dłużej, nie korzystając jeszcze z prawa do emerytury?

To są dwie różne sytuacje. Od kilku lat analizujemy trend opóźniania przechodzenia na emeryturę i momentu złożenia wniosku o świadczenie. To jest bardzo ważne, bo wysokość emerytury w Polsce uzależniona jest od wielkości zgromadzonych składek, które my zresztą waloryzujemy – w ubiegłym roku było to 9,2 proc. wzrostu – a także średniego dalszego trwania życia oszacowanego przez GUS.

Odroczenie momentu przejścia na emeryturę ma bardzo duże znaczenie dla wysokości świadczenia. Im później przechodzimy, tym wyższe jest świadczenie. Tymczasem w Polsce zaraz po osiągnięciu wieku emerytalnego na emeryturę przechodziło do niedawna 80–90 proc. osób uprawnionych. Tak było jeszcze w latach 2015–2017. Poprawa przyszła w latach 2018–2019, kiedy okazało się, że natychmiast po osiągnięciu wieku emerytalnego na emeryturę przeszło jedynie 57 i 60 proc. osób uprawnionych. Te wyniki zachowań osób nabywających uprawnienia emerytalne są porównywalne do wielu krajów Unii Europejskiej.

Moim zdaniem to opóźnianie momentu przejścia na emeryturę wynika z bardzo dobrej sytuacji gospodarczej. Mamy tzw. rynek pracownika, a nie pracodawcy. Myślę, że osoby opóźniające przejście na emeryturę podjęły tę decyzje po wizycie u doradcy emerytalnego. Uznały, że skoro ta emerytura ma być wyższa o 10 czy 15 proc. rocznie, to warto ten moment przesunąć w czasie.

Czytaj również: Inflacja zje waloryzację, choć 13-tka uratuje w tym roku portfel seniorów>>
 

Innymi słowy wracamy de facto do podwyższonego wieku emerytalnego…

Nie do końca, bo teraz jest to dobrowolne. Nie zawsze jest możliwość kontynuowania pracy, z różnych względów, choćby zdrowotnych, ale jeśli tylko się da, to coraz więcej Polaków dostrzega, że warto. Polski system emerytalny daje bardzo silne zachęty.

Ile przeciętny Kowalski pracując o rok dłużej może zwiększyć swoją emeryturę?

Świadczenie może być wyższe o 10–15 procent. Nawet jeśli osoba poczeka rok nie płacąc w tym czasie składek, to ta emerytura i tak będzie wyższa, bo zgromadzony kapitał emerytalny uzyska dodatkową waloryzację, a średnie dalsze trwanie życia przyjmowane do obliczeń będzie niższe.

Ponadto obserwujemy wzrost zatrudnienia wśród emerytów – od 2015 r. jest to 37 proc. Obecnie mamy 776 tys. emerytów, którzy są zatrudnieni m.in. na podstawie umowy o pracę (40 proc.), umowy zlecenia (25 proc.), albo prowadzą działalność gospodarczą (30 proc.). 510 tys. z tych emerytów opłaca składki na ubezpieczenia społeczne, dzięki czemu mogą raz na rok przeliczyć swoje świadczenie. Ci emeryci pracują w różnych branżach i zawodach. Część pracuje u swojego dotychczasowego pracodawcy. Zbadaliśmy niedawno, jaki jest to odsetek. Okazało się, że spośród osób, które przeszły na emeryturę między lipcem 2018 r. a czerwcem 2019 r. na nowych zasadach i które następnie powróciły na rynek pracy, aż 87 proc. osób zostało zatrudnionych u tego samego płatnika, co przed przyznaniem emerytury. Aktywni zawodowo są także renciści. Łącznie z pracującymi emerytami jest ich 1,1 mln.

Czytaj również: W kwietniu emeryci i renciści dostaną informację o waloryzacji i tzw. trzynastce>>
 

Czy wiadomo już coś w sprawie tzw. czternastki dla emerytów i rencistów?

Rząd przyjął projekt ustawy w tej sprawie i skieruje go do parlamentu. Ma to być świadczenie jednorazowe. Zakładając, że wyniesie kwotę minimalnej emerytury po przyszłorocznej waloryzacji i będzie przysługiwać do świadczeń nie wyższym niż 120 proc. minimalnej emerytury i będzie obowiązywać mechanizm złotówka za złotówkę, to łączne wydatki na trzynastkę i czternastkę w 2021 roku wyniosą ok. 23 mld zł, wliczając świadczeniobiorców ZUS, KRUS i służb mundurowych.

 


Na koniec chciałam jeszcze zapytać o emerytury stażowe. Czy wiadomo, jakie to byłyby koszty dla budżetu?

W przypadku prawa do emerytury za 45-letni staż składkowy mówimy o pogorszeniu salda FUS w pierwszych latach po reformie o 1,4 mld zł rocznie, na co składają się wyższe wydatki i niższe wpływy składkowe. Przy łagodniejszych warunkach skutki mogą sięgać kilku a nawet kilkunastu miliardów złotych rocznie.

Czytaj również: ZUS wyśle dwie decyzje w jednej kopercie>>