Pracodawcy i przedsiębiorcy starają się odmrażać prowadzoną działalność gospodarczą i ustalają zasady powrotu pracowników do pracy. Różne mają przy tym pomysły zabezpieczenia firmy i zagwarantowania bezpieczeństwa załodze. Niektórzy opracowują nawet wzory specjalnych oświadczeń, które będą podtykali pracownikom do podpisania. Prawnicy, z którymi rozmawialiśmy przestrzegają jednak przed przykładaniem nadmiernej wagi do takich oświadczeń. Bo, zgodnie z Kodeksem pracy, obowiązkiem pracodawcy jest zagwarantowanie bezpiecznych i higienicznych warunków pracy.

Czytaj również: PIP wydała zalecenia w sprawie bezpiecznego powrotu do pracy>>
 

Oświadczenie od pracownika

Jak dowiedział się serwis Prawo.pl, jedna z dużych firm w centralnej Polsce żąda np. od pracowników podpisania oświadczenia, w którym potwierdzą, że mają świadomość, iż mogą zarazić się koronawirusem w pracy. Pracodawcy chcą też, by pracownicy swoim podpisem wyrażali zgodę na mierzenie im temperatury, a także zobowiązywali się do przestrzegania zasad wprowadzanych w firmie, takich jak wymóg chodzenia do kuchni pojedynczo, zachowanie odległości, czy siedzenie w maseczce przez całe 8 godzin pracy. Pracownicy biurowi mają z kolei potwierdzać, iż mają świadomość, że biurka są dezynfekowane. Jedna z firm zapytała nawet w ankiecie swoich pracowników o to, czy nie chcieliby być pierwszymi, którzy do pracy w siedzibie firmy powrócą.

 

Kosztowne dostosowanie - lepsza praca zdalna

Ale są też i takie firmy, które po przeanalizowaniu kosztów dostosowania przedsiębiorstwa do zaleceń Państwowej Inspekcji Pracy czy Sanepidu, postawiły na pracę zdalną. – W pierwszych dniach po powrocie do pracy połowa ludzi pracowała na miejscu, w siedzibie firmy, a połowa zdalnie. Po przeliczeniu nakładów, jakie firma musiałaby ponieść, by dostosować się do tych wszystkich zaleceń odległości, zabezpieczeń i przygotowania poszczególnych stanowisk pracy, kierownictwo firmy postanowiło wysłać na pracę zdalną wszystkich pracowników i wypowiedzieć umowę najmu – mówi nam pracownik jednej z firm w Warszawie.

- Nie mamy sygnałów o propozycjach takich rozwiązań ze strony pracodawców, które byśmy szczególnie piętnowali i uznawali za niezgodne z prawem  - mówi Paweł Galec, radca prawny OPZZ, pytany o nietypowe sposoby uregulowania powrotu do pracy. Przyznaje jednak, że większość pytań dotyczy obniżenia wymiaru czasu pracy, wysyłania na urlop, przestoju ekonomicznego i ochrony pracowników nim objętych oraz ewentualnych odpraw, które będą niższe z uwagi właśnie na obniżone wynagrodzenia. – Mam wrażenie, że maseczki i dezynfekcja rąk w przestrzeni publicznej spowodowała, że bez większych problemów poddajemy się tym wymogom także w miejscach pracy. Choć oczywiście w zakładach pracy, zwłaszcza na stanowiskach robotniczych, noszenie maseczek jest trudne do wyegzekwowania – mówi mec. Galec. 

Stąd w wielu firmach powrót z pracy zdalnej do firmy będzie odbywał się rotacyjnie. – Choć wiemy o jednym pracodawcy, który postanowił, że pracownicy wrócą do pracy w zakładzie, jeżeli przez 14 dni pod rząd będzie następował spadek liczby zachorowań. Jeżeli jednak chociażby jednego dnia nastąpi wzrost, to o żadnym powrocie mowy nie będzie – dodaje mec. Paweł Galec.

 


Pracodawca ma zapewnić bezpieczeństwo

- Zbieranie oświadczeń typu: pracownik ma świadomość, że może dojść do zakażenia w miejscu pracy, niczemu nie służy. Pracodawca odpowiada za zapewnienie bezpiecznych i higienicznych warunków  pracy i takie oświadczenie nie będzie zdejmowało z niego tej odpowiedzialności. Z kolei nawet jeżeli pracownik zachoruje (co spowoduje u niego dalsze szkody), to pracodawca może odpowiadać jedynie na zasadzie winy, a tę może wyłączyć dochowując staranności przy zapewnianiu bezpiecznych warunków pracy, chociażby zgodnych z wytycznymi GIS. Pracownik z kolei ma obowiązek podejmowania pracy i sama obawa przed zakażeniem nie jest podstawą, aby od pracy się uchylał – mówi Michał Kibil, adwokat, partner zarządzający w kancelarii Kibil i Wspólnicy. Jak podkreśla, do kształtowania zasad bezpiecznej i higienicznej pracy w dobie Covid-19 (i nie tylko) pracodawcy powinni podchodzić z rozsądkiem. Zalecenie noszenia maseczek przez 8 godzin pracy może spowodować często większe szkody na zdrowiu niż przynieść pożytku. Wychodząc z tego założenia jego kancelaria rekomenduje swoim klientom przede wszystkim wprowadzanie procedur powrotu do pracy opartych na zasadach minimalizacji ryzyka zakażenia, identyfikacji ognisk choroby oraz odizolowywania osób, które są chore od osób zdrowych przez niedopuszczanie ich do pracy.

Czytaj również: Nieżyciowe, niespójne z przepisami i drogie. Takie są zalecenia PIP dla firm>>
 

Bezpieczne warunki, czyli jakie?

Adam Szkurłat, adwokat z kancelarii Lubasz i Wspólnicy jest zdania, że punktem wyjścia przy planowaniu bezpiecznego powrotu do pracy powinien być art. 207 par. 2 Kodeksu pracy, czyli zapewnienie bezpiecznych i higienicznych warunków pracy. - W zależności od specyfiki prowadzonej działalności działania pracodawcy mogą być zróżnicowane – mówi. Przede wszystkim chodzi o ustalenie kwestii organizacyjnych: zapewnienie pracy zmianowej i ustalenie, że pracownicy mają się pojawiać w pracy falami, tzn. przychodzić co 2-3 godziny. Jeśli praca odbywała się w zespołach, to te są dzielone na grupy i pracują na zmianę: jeden tydzień zdalnie, a drugi – w firmie.

- W przypadku przestrzeni biurowej pracodawcy decydują się na rozdzielenie miejsc. Rezygnują ze stref relaksu i odpoczynku pracowników oraz wspólnego spożywania posiłków. W firmach pojawiły się płyny dezynfekujące i ręczniki papierowe, a suszarki elektryczne są wyłączane. Niektórzy pracodawcy decydują się na pakiety dla gości, zawierające maseczki. Poza tym zasadą jest dezynfekcja powierzchni takich jak klamki, poręcze, windy – mówi adw. Adam Szkurłat. Przyznaje, że pracodawcy dość chętnie korzystają też z mierzenia temperatury pracownikom. - Warto podkreślić, że stanowisko Prezesa UODO w tej materii nie tylko nie rozwiązuje praktycznych problemów, ale też nie wskazuje wszystkich możliwych podstaw przetwarzania takich informacji – twierdzi.

 

Chory nie przychodzi do pracy

Pierwszym, dosyć oczywistym, ale często ignorowanym przez pracowników zaleceniem jest – jak twierdzi adwokat Michał Kibil - wprowadzenie formalnego zakazu przychodzenia do pracy przy wystąpieniu objawów choroby oraz zobowiązanie pracowników do zgłaszania się do lekarza. Analogicznie w przypadku stwierdzenia ryzyka zakażenia przez wystąpienie choroby u członka rodziny z którym zamieszkują. - Kierując się zasadą minimalizacji ryzyk, zalecamy również możliwe odseparowanie pracowników od siebie oraz osób z zewnątrz – podkreśla adw. Kibil.

Czytaj również: Wytyczne do mierzenia temperatury na bakier z prawem>>
 

Rozwiązań odseparowujących pracowników jest wiele. Od organizacyjnych, takich jak ustalanie ruchomych godzin rozpoczynania pracy (gdy jest to możliwe) co zmniejsza liczbę osób przychodzących i wychodzących z pracy w tym samym czasie, przez wprowadzanie w zakładach pracy 1,5-2 metrowych odstępów między stanowiskami pracy, po fizyczne w postaci oddzielania stanowisk płytami pleksi lub innymi trwałymi barierami. - To zalecenie jest szczególnie istotne dla pracowników obsługujących osoby przychodzące z zewnątrz. Najbardziej inwazyjnym dla procesu pracy, acz wyjątkowo rozsądnym, jest dzielenie pracowników na zmiany, np. pierwszą i drugą zmianę danego dnia, lub zmiany pracujące naprzemienne w biurze i zdalnie – mówi adw. Kibil. Daje to możliwość zapewnienia ciągłości procesów, gdy jedna grupa zostanie poddana kwarantannie.

- Niezależnie od ograniczania rozprzestrzeniania się choroby, nie można zapominać o procedurach zapewniania higieny, w tym  odkażania pomieszczeń, w których przyjmowani są klienci, zapewniania środków dezynfekcyjnych dla pracowników, wydzielania szatni (odrębnego pomieszczenia) na rzeczy pracowników, z którymi przychodzą do pracy, czy też wietrzenia pomieszczeń – wylicza adw. Kibil. I dodaje: Zalecamy nieużywanie klimatyzacji, a jeżeli już, to częstszą jej dezynfekcję niż to wynika z norm i przepisów.

Jego zdaniem, pracowników trzeba uczulić na to, by unikali wspólnego spędzania czasu w pomieszczeniach socjalnych. - Co do obowiązkowego mierzenia temperatury, to mam do niego ambiwalentny stosunek. To, że ktoś ma temperaturę przychodząc do pracy nie zawsze oznacza, że jest chory. Z kolei to, że jej nie ma nie oznacza, że nie zaraża – zaznacza Michał Kibil. Dlatego, jak mówi, zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest monitorowanie ruchu pracowników, żeby móc ustalić, w razie wystąpienia u któregoś z pracowników choroby, z kim miał kontakt i przez jaki czas. To pozwala wyizolować w domach potencjalnie zarażonych do czasu potwierdzenia że nie zachorowali.

 


Konieczny zdrowy rozsądek

- Zakładamy, że nawet przy najlepszych regulacjach czy regulaminach najważniejszy jest zdrowy rozsądek. Dlatego przede wszystkim staramy się wprowadzić dobre nawyki kontrolowania stanu zdrowia i obudowywać je prostymi zasadami, które mogą wejść w nawyki pracowników tak, aby wszyscy czuli się bezpiecznie – mówi adwokat Michał Kibil.

To, do czego prowadzi brak zdrowego rozsądku pokazują przejawy niechęci, a czasami wręcz agresji, z jaką stykają się osoby poddane kwarantannie. - Coraz częściej zdarza się, że nieprzyjemności mają członkowie rodzin osób potencjalnie chorych na koronawirusa. Na przykład na Śląsku zdarzało się ostatnio, że pracodawcy osób mających w rodzinie górnika oczekiwali wręcz nieprzychodzenia do pracy, chcąc przy tym np. wykorzystania urlopu, który powinien służyć odpoczynkowi – mówi Sebastian Koćwin, wiceprzewodniczący OPZZ. Tymczasem, jak twierdzi, w przypadku obaw dotyczących stanu zdrowia pracownika pracodawca, powinien skorzystać co najwyżej z możliwości wysłania go na pracę zdalną.