Jolanta Ojczyk: Nowelizacja Kodeksu spółek handlowych wprowadzi od 1 marca jedną istotną zmianę. W art. 235 dodaje  § 4. Zgodnie z nim zwołujący ma prawo odwołania zgromadzenia wspólników. Jest tylko jedno doprecyzowanie. Jeśli to wspólnik lub wspólnicy  zażądali zwołania nadzwyczajnego zgromadzenia wspólników, to tylko oni mają wyłączne prawo jego odwołania. To dobra zmiana?

Katarzyna Bilewska: Dotychczas trwała  dyskusja, czy  w ogóle można odwołać zgromadzenie wspólników. Od 1 marca będzie wiadomo, że można. Problem jednak w tym, że nie określono ani sposobu, ani terminu jego odwołania. I z tego powodu, przepis, który mógłby być dobry, sprawi bardzo duże problemy. Zwołanie zgromadzenia jest bardzo precyzyjnym procesem, i odwołanie też takie powinno być.

Dlaczego?

Gdy nie ma sprecyzowanej procedury odwołania, powstanie wielka niepewność. Określony tryb zwołania służy zabezpieczeniu praw wspólników. Gdy nie doszło do prawidłowego powiadomienia o zgromadzeniu lub nie ma prawidłowego porządku obrad, to jest ryzyko naruszenia praw wspólników. Podobnie przy odwołaniu: za sprawą dodanego paragrafu nie wiadomo jak ma wyglądać ta procedura. Nie ma w nowej regulacji nic na temat formy i terminu odwołania. Proszę zauważyć, że zgromadzenie może być odwołane nawet w ostatniej chwili. To będzie idealny instrument uzyskania przewagi w spółkach, gdzie jest konflikt. Ktoś zwołuje, odwołuje, do części wspólników informacja dociera, do innych nie, a zatem niektórzy przychodzą na zgromadzenie, a inni nie.  W tej sytuacji nie można wykluczyć, że uchwały mogą zostać podjęte. Powinniśmy mieć pewność, że osoby, które były poinformowane o zgromadzeniu, dowiedziały się także, że się ono jednak nie odbędzie. W przeciwnym razie może dojść do sytuacji, że niektórzy wspólnicy dostaną powiadomienie o odwołaniu i nie przyjdą, inni nie dostaną i przyjdą.  Jeżeli ci ostatni jednak podejmą jakieś uchwały, będą one obarczone wadami proceduralnymi. To będą realne problemy, zwłaszcza w spółkach, w których jest konflikt.
Czytaj również: Nowelizacja kodeksu spółek może skonfliktować wspólników i partnerów >>

 



Czy nie można się posłużyć przez analogię przepisami o zwołaniu?

Ustawodawca nie przewidział takiej możliwości. Nie postanowiono, że do odwołania zgromadzenia stosuje się odpowiednio przepisy o zwołaniu zgromadzenia. Zresztą nie byłoby to takie proste. Zgromadzenie wspólników zwołuje się za pomocą listów poleconych lub przesyłek nadanych pocztą kurierską, wysłanych co najmniej dwa tygodnie przed terminem zgromadzenia. Zawiadomienie może być wysłane wspólnikowi także pocztą elektroniczną, jeżeli uprzednio wyraził na to pisemną zgodę. Załóżmy, że zwołujemy zgromadzenie listem poleconym, i także w ten sposób odwołujemy. Jeśli list dojdzie do adresata po terminie zgromadzenia, to czy zostało ono skutecznie odwołane? Czy odwołanie musi być skutecznie doręczone, czy wystarczy że zostanie wysłane? Czy tu działa teoria wysłania (jak w przypadku zwołania) czy teoria doręczenia? Wydaje się jednak, że doręczenia… To nie koniec dylematów. Jeśli zgromadzenie jest zwołanie listem poleconym, to czy może być odwołane pocztą e-mail ? Nie ma też przepisu szczególnego, który pozwala odwołać zgromadzenie wysyłając e-mail, a to byłaby zdecydowanie najefektywniejsza forma.

Czy Pani zdaniem potrzebna jest szybka nowelizacja?

W moim przekonaniu Kodeks spółek handlowych powinien precyzyjnie określać procedurę odwołania.
 

Ponadto od 1 marca, ostatni członek zarządu składając rezygnację musi zwołać zgromadzenie wspólników lub akcjonariuszy. To dobre rozwiązanie?

To jest dobry kierunek. Jeśli ktoś się decyduje być członkiem organu, to ma też pewne obowiązki i musi się liczyć z tym, że nie będzie z nich zwolniony z dnia na dzień. Spółka bowiem powinna mieć zabezpieczoną możliwość działania. Gdy rezygnacja jest „odroczona” reprezentacja spółki będzie działała. Jest to co prawda nadwyrężenie idei wolności rezygnacji, ale, po pierwsze, podyktowane względami bezpieczeństwa, a, po drugie, odroczenie następuje na w określony czas.

Czytaj również: Niebezpieczne zmiany w prawie spółek >>

Zgodnie z nowelizacją rezygnacja odnosi skutek z dniem następującym po dniu, na które zwołano zgromadzenie.  W praktyce chodzi więc o 15 dni w przypadku spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, i o 22 dni dla spółki akcyjnej. Ma to związek z ustawowymi terminami, jakie muszą upłynąć od zwołania do odbycia zgromadzenia.  Wygaśnięcie mandatu więc nie zależy od woli wspólników – zgromadzenie nie musi się odbyć, wystarczy, że będzie zwołane. Nowelizacja pozostawia więc pewność wygaśnięcia mandatu, nie ma ryzyka dalszego „przeciągania” rezygnacji. Z punktu widzenia postępowań sądowych też jest ważne, aby była zachowana ciągłość członkostwa w organie. Jeśli spółka nie ma organu, to automatycznie nie powinny się bowiem toczyć postępowania sądowe z jej udziałem. Przepisy Kodeksu postępowania cywilnego stanowią, że jeśli nie ma organu, to postępowanie powinno ulec zawieszeniu.

Czy w czasie od złożenia rezygnacji do dnia zwołania zgromadzenia może się wydarzyć coś, co zaszkodzi osobie, która złożyła rezygnację?

Rezygnujący członek zarządu, nie ma obowiązku podejmowania żadnych aktywnych czynności w tym czasie (poza standardowymi, koniecznymi dla zabezpieczenia interesu spółki), ale może być adresatem oświadczenia woli złożonego w stosunku do spółki (reprezentacja bierna). To jest istotny element. Może się zdarzyć, że w tym okresie kontrahent chce wypowiedzieć umowę czy złożyć inne oświadczenie woli. Gdyby nie było członka zarządu, to nie ma do kogo ich skierować.

Jak powinni zachować się członkowie zarządu, którzy chcą złożyć rezygnację jednocześnie?

Niestety przepis nie przewiduje takiej sytuacji, że rezygnację składa jednocześnie kilku członków zarządu, choć nikt nie może im tego zabronić. Tu jest pewnego rodzaju pat i luka prawna. Nie wiadomo bowiem, którego rezygnację traktować jako ostatnią. Czy każdy z nich powinien zwołać zgromadzenie, czy łącznie? Ostrożnościowo wszyscy powinni zwołać w tym samym terminie, ale to wiąże się z ich dobrą wolą.

 


 

Zgodnie ze znowelizowanym kodeksem spółek handlowych rezygnacja jest skuteczna z dniem następującym po dniu, na który zwołano zgromadzenie. Jeśli zostanie wybrany na nim nowy członek zarządu, to z jakim dniem powinno nastąpić powołanie?

Trzeba pamiętać, że powołanie nowej osoby musi nastąpić od następnego dnia po zgromadzeniu. Jeżeli byłoby to tego samego dnia, a liczba członków zarządu jest w statucie ściśle określona, to może powstać nadreprezentacja.  Wtedy mamy do czynienia z powołaniem nowego członka na jeszcze nie wakujące stanowisko. A jest taka teoria, i moim zdaniem słuszna, że nie można powołać nowego członka na jeszcze zajęte miejsce. Jeśli więc ktoś rozpoczyna swój mandat, gdy ten mandat jest (jeszcze) obsadzony, to można podważyć takie powołanie.

Mimo, że nastąpi uzdrowienie takiego stanu, bo następnego dnia mandat konkurencyjny wygaśnie?

Jeśli zachodzi wadliwość powołania, a następnie rezygnacja, to czy mamy „uzdrowienie” powołania? Niestety, nie. Za wczesne powołanie może być ryzykowane. Dlatego wspólnicy powinni uważać, by dobrze sprecyzować datę skuteczności powołania.      

1 marca zacznie też obowiązywać w nowym brzmieniu art. 39 Kodeksu cywilnego. Pozwoli on potwierdzić czynność dokonaną przez wadliwie umocowany organ spółki. To dobra zmiana?

To jest bardzo dobra i istotna zmiana. W praktyce bowiem często zdarzają się sytuacje w których za spółkę działa bądź niepełny organ, bądź osoby, co do których są wątpliwości, czy są organem. Do tej pory była bardzo ścisła i restrykcyjna wykładnia art. 39 kodeksu cywilnego. Przepis stwierdzał generalnie, że tak dokonana czynność jest nieważna. I ten przepis powodował duże wątpliwości w praktyce. Uważano, że ta sankcja jest zbyt surowa, zwłaszcza że przy rzekomym pełnomocniku, czyli osobie działającej bez pełnomocnictwa, można potwierdzić czynność, a przy organie nie. Nowelizacja usuwa tę wątpliwość. Wprost wprowadza możliwość potwierdzenia czynności dokonanej przez rzekomy organ osoby prawnej, a więc nie tylko spółki, ale też np. spółdzielni. Często zaś są sytuacje, gdy  umowa z członkiem zarządu nie została zawarta przez radę nadzorczą czy pełnomocnika, choć powinna. Wówczas zgodnie z Ksh jest ona nieważna od początku, co rodzi poważne konsekwencje, np. świadczenia wypłacane dla członka zarządu na jej podstawie podlegały zwrotowi . Po 1 marca jest szansa na sanację tej umowy. Spółka, gdy się zorientuje, zwoła RN, lub powoła pełnomocnika, i potwierdzi czynność w prawidłowy sposób.

Zgodnie ze znowelizowanym art. 39 przy braku potwierdzenia ten, kto zawarł umowę jako organ osoby prawnej, obowiązany jest do zwrotu tego, co otrzymał od drugiej strony w wykonaniu umowy, oraz do naprawienia szkody, którą druga strona poniosła przez to, że zawarła umowę nie wiedząc o braku umocowania lub o przekroczeniu jego zakresu. Czy potrzebne są takie szczególne przepisy, skoro są ogólne?

Obecnie, gdy ktoś poniósł szkodę przez osobę działającą bez umocowania, to odszkodowania rzeczywiście może dochodzić na zasadach ogólnych. Jednak przepis szczególny zawsze ułatwia takie postępowanie. Proszę też zauważyć, że przepis mówi też o zwrocie bezpodstawnego wzbogacenia. Ponadto przepis o odszkodowaniu stosuje się, gdy osoba prawna nie istnieje. Jest on ważny, bo ten daje podstawę dochodzenia odszkodowania od osoby fizycznej, która wadliwie działała. Zatem odszkodowanie będzie należne nie tylko za działania podejmowane nieprawidłowo za osobę prawną istniejącą, ale też za podmioty nieistniejące, np. gdy doszło do sfałszowania dokumentacji. To jest nowe, dobre rozwiązanie.

Czytaj w LEX:
Umowa między spółką a członkiem zarządu w praktyce notarialnej >>
Uchwały spółek kapitałowych dotknięte brakami formalnymi  >>
Nie masz dostępu do tych materiałów? Sprawdź, jak je uzyskać >>