Przyjęty przez rząd projekt noweli niektórych ustaw w celu wprowadzenia uproszczeń dla przedsiębiorców w prawie podatkowym i gospodarczym (tzw. Pakiet MŚP) wprowadza sporo ważnych zmian w Kodeksie spółek handlowych. Jedna z nich dotyczy rezygnacji jedynego członka zarządu. Problematyka ta była przedmiotem sporów doktrynalnych i zróżnicowanej linii orzeczniczej SN. Spór został jednak już rozstrzygnięty na mocy uchwały składu siedmiu sędziów Sądu Najwyższego  z 31 marca 2016 r. (III CZP 89/15). SN przesądził, że co do zasady członek zarządu spółki kapitałowej składa rezygnację na adres spółki, a więc zgodnie z zasadami jej tzw. biernej reprezentacji. Rozstrzygnięcie takie odpowiada konstrukcji zasad reprezentacji spółki - członek zarządu jest przecież funkcjonariuszem spółki oraz regule składania oświadczeń woli wyrażonej w art. 61 par. 1 Kodeksu cywilnego. Przede wszystkim stanowi ona, że oświadczenie woli, które ma być złożone innej osobie, jest złożone z chwilą, gdy doszło do niej w taki sposób, że mogła się z jego treścią zapoznać. Złożenie rezygnacji przez członka zarządu jest aktem jednostronnym. Ujmując rzecz prościej, jednostronnym prawem członka zarządu jest zakończenie pełnienia funkcji w chwili, w której uzna on to subiektywnie za niezbędne. Nie można nikogo zmuszać do sprawowania funkcji członka zarządu wbrew jego woli i wbrew jego sytuacji życiowej. Projektodawca najwyraźniej ma inne zdanie niż SN, ale nie może to stanowić wystarczającego uzasadnienia dla polemiki z uchwałą siedmiu sędziów. Co więcej takie punktowe, kropelkowe działanie to przykład ignorowania zasad tworzenia i zmiany kodeksów.

 


Szczególne zaufanie

Stosunek spółki nie może przybrać charakteru stosunku przymusowego. Jest on bowiem oparty na zasadzie szczególnego zaufania. Jest to rodzaj stosunku powierniczego, w którym wspólnicy powierzają członkowi zarządu zarządzanie majątkiem zgromadzonym w spółce. Członek zarządu ma prawa, ale i obowiązki oraz ponosi odpowiedzialność cywilną (art. 293 i 483 ksh  i karną z art. 296 kk, a w przypadku spółki z o.o. dodatkową odpowiedzialność za zobowiązania spółki wobec wierzycieli z art. 299 ksh). Wspólnicy w spółce z o.o. mogą wydawać członkowi zarządu wiążące polecenia. Członek zarządu w spółce z o.o. i spółce akcyjnej jest związany uchwałami wspólników oraz walnego zgromadzenia i rady nadzorczej (art. 207 ksh i art. 375 ksh). Bardzo często jest tak, że wspólnicy wywierają presję na członka zarządu podejmowania określonych działań. A życie  przecież nie jest czarno-białe. Nie jest tak, że zawsze jest dobry wspólnik i zły członek zarządu albo dobry członek zarządu i zły wspólnik.

Dwutygodniowe wypowiedzenie

Dlatego właśnie Kodeks spółek handlowych przyjmuje zasadę, stosownie do której do złożenia rezygnacji przez członka zarządu stosuje się przepisy o wypowiedzeniu zlecenia przez przyjmującego zlecenie (art. 202 par. 5 ksh i art. 369 par. 6 ksh). Zasada ta chroni nie tylko członka zarządu, ale i samą spółką. Art. 746 par. 2 kc stanowi, że przyjmujący zlecenie może je wypowiedzieć w każdym czasie (tu: członek zarządu), ale gdy zlecenie jest odpłatne, a wypowiedzenie nastąpiło bez ważnego powodu, przyjmujący zlecenie jest odpowiedzialny za szkodę. Przepis ten rozpoznaje, że szczególny stosunek zaufania, który musi istnieć między dającym zlecenie (tu: spółką) a przyjmującym zlecenie (tu: członkiem zarządu) musi chronić obie strony a jednocześnie nie może być oparty na przymusie. Tam gdzie jest przymus, nie ma bowiem zaufania, co jest chyba dość logiczne. Jednocześnie zasada z art. 746 par. 2 kc wymaga, aby przyjmujący zlecenie przy skorzystaniu ze swojego prawa do wypowiedzenia zlecenia (tu: złożenia rezygnacji) ważył swoje interesy uwzględniając interesy spółki. Dlatego właśnie, gdy zlecenie (tu: stosunek spółki) jest odpłatne, a jego wypowiedzenie nastąpiło w trybie natychmiastowym bez stworzenia dającemu zlecenie minimalnego czasu do ułożenia swoich spraw na nowo, które były prowadzone przez przyjmującego zlecenie (tu: członka zarządu), ustawodawca nakłada na przyjmującego zlecenie (tu: członka zarządu) obowiązek podania ważnego powodu dla natychmiastowego porzucenia prowadzenia spraw. Gdyby powód ten został zakwalifikowany przez sąd jako błahy albo gdyby nie został przedstawiony, wtedy dający zlecenie (tu: spółka) ma prawo żądać naprawienia szkody nielojalnym zachowaniem takiego członka zarządu. Jest to rozwiązanie wyważone, które pozwala zastosować środek dostosowany do okoliczności danego przypadku respektujący słuszne interesy spółki, ale i słuszne interesy członka zarządu. Projektodawca chce je zmienić. Proponuje, aby jedyny członek zarządu składał rezygnację wspólnikom, zwołując jednocześnie ich zgromadzenie.  W efekcie do Kodeksu zostanie wprowadzony co najmniej dwutygodniowy obligatoryjny ustawowo okres wypowiedzenia, z którego upływem rezygnacja członka zarządu stanie się skuteczna.  Projektowane rozwiązanie możnaby określić jako legislacyjną metodę ślepych bagnetów pozbawioną zrozumienia instytucji spółki, stosunku spółki oraz skomplikowanych relacji zachodzących w spółce. Nie wszystko da się sformatować. Aksjologia prawa prywatnego jest oparta na mechanizmie słuszności i równowagi interesów.  Uchwała SN z 31 marca 2016 r. jest jak najbardziej trafna.

Subiektywny paternalizm

Projektodawcy nie tylko nie dostrzegli najwyraźniej mechanizmów rządzących naturą spółką i uwarunkowań z nimi związanych, ale także zapomnieli, że projektowana regulacja jest skierowana w szczególności do spółek zamkniętych, a więc mających od jednego do kilku udziałowców. W spółce z o.o. wyrazem tego jest m. in. prawo wspólnika do indywidualnej kontroli spółki. W spółkach takich udziałowcy są zazwyczaj aktywnymi właścicielami, którzy niezależnie od formalnych terminów na zwoływanie zgromadzeń, spotykają się na bieżąco oraz ad hoc, a więc mają zdolność natychmiastowej reakcji.  Projektowana regulacja pomija też bardzo częste sytuacje, gdy członek zarządu jest powoływany nie przez zgromadzenie wspólników czy nawet Radę Nadzorczą, ale - co jest regułą w spółkach zamkniętych - w wykonaniu osobistego uprawnienia poszczególnych wspólników. Godzi ona zatem w uprawnienia osobiste wspólnika do powoływania członka zarządu skoro przepis bezwzględnie wiążący uzależnia chwilę wygaśnięcia mandatu z dniem następującym po dniu, w którym ma odbyć się zgromadzenie wspólników. Subiektywnie pojmowany paternalizm ustawodawcy, a tu projektodawcy, może wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Projektowane rozwiązanie ma zarazem charakter dyskryminacji jedynego członka zarządu lub wszystkich członków zarządu, którzy jednocześnie chcą złożyć rezygnację, gdyż z naruszeniem zasady proporcjonalności ogranicza ich prawo podmiotowe do złożenia rezygnacji w porównaniu do członków zarządu, których rezygnacja nie wiąże się z koniecznością powołania organu na nowo.  Do tego dochodzą nam problemy, które powstają w praktyce z prawidłowością zwołania zgromadzenia wspólników, co może przedłużyć na czas postępowania sądowego obowiązkowe pełnienie mandatu przez członka zarządu.

 

Ignorowanie zasad tworzenia kodeksów

Projektowane rozwiązanie jest też  wręcz klasycznym przykładem zignorowania zasad tworzenia i zmiany kodeksów. Kodeks jest jak mechanizm szwajcarskiego zegarka. Nie można dowolnie i przypadkowo w niego ingerować. Trzeba rozumieć jak działa w całości. Razi też, gdy ustawodawca wkracza w obszar, który został rozstrzygnięty w wyniku ukształtowania się po analizie wielu przypadków linii orzeczniczej SN. Projektodawca najwyraźniej ma inne zdanie niż SN, ale nie może to stanowić wystarczającego uzasadnienia dla polemiki z uchwałą SN w składzie 7 sędziów, i to ubranej w kropelkową, a nie systemową, i dość wątpliwą merytorycznie oraz słusznościowo zmianę ustawy.  Tutaj dochodzi do całkowitego zignorowania konstytucyjnej zasady potwierdzonej w wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 18 października 1994 r. (K2/94) oraz w regulaminie prac sejmowych. Zgodnie z nią zmiana kodeksu jako ustawy o zasadniczym znaczeniu dla praw i obowiązków obywateli powinna być dokonywana w sposób systemowy, a nie tak jak zwyklej ustawy metodą kropelkową czy wyrywkową, w oderwaniu od założeń systemowych.  To zawsze prowadzi do destrukcji dziedziny prawa w sferze podstawowych pojęć i wartości. Sztuka tworzenia i zmiany kodeksów nie tylko odeszła w zapomnienie, ale jest całkowicie ignorowana. W przywołanym orzeczeniu TK wyraził pogląd, iż „[...] kodeksom przysługuje szczególne miejsce w systemie prawa ustawowego. Istotą kodeksu jest stworzenie koherentnej i – w miarę możliwości – zupełnej oraz trwałej regulacji w danej dziedzinie prawa […] kodeksy przygotowywane i uchwalane są w odrębnej, bardziej złożonej procedurze niż »zwyczajne« ustawy, istotą kodeksu jest dokonanie kodyfikacji danej gałęzi prawa. […] Jest niesporne, że zarówno aksjologia, jak i technika tworzenia prawa traktuje kodeksy w sposób szczególny. Zasady prawidłowej legislacji wymagają więc, by ustawodawca nader rozważnie podejmował nowelizację kodeksów, a w każdym razie, by powstrzymywał się od nowelizowania ich drogą pośrednią, gdy pozornie niezmieniony tekst kodeksu zostaje wydrążony z treści postanowieniami ustaw szczegółowych.”. Trzeba zatem bić na alarm. To jest tak, jakby lekarz przeprowadzał operację bez wywiadu anestezjologa i bez jego asysty, a więc z pogwałceniem podstawowych zasad warsztatu pracy. Ustawodawca tymczasem musi działać jak chirurg w szczególności przy operacji tak ważnej jak zmiana kodeksu, a nie jak drwal.  

Prof. Michał Romanowski specjalizuje się w prawie cywilnym i handlowym oraz prawie rynków kapitałowych, wykłada na Uniwersytecie Warszawskim, jest członkiem Okręgowej Rady Adwokackiej oraz Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie, partnerem w kancelarii Romanowski i Wspólnicy. Był też członkiem Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego zajmującej się reformą polskiego prawa cywilnego i handlowego
 

Więcej przydatnych materiałów znajdziesz w SIP LEX:
Wygaśnięcie mandatu członków organu spółki kapitałowej w świetle najnowszego orzecznictwa Sądu Najwyższego >>
Jeszcze o kadencji i mandacie w spółkach kapitałowych >>