Opłaty za śmieci już od dawna szybują w górę - i na razie nie zanosi się na zmiany. Od Nowego Roku weszła w życie nowelizacja ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Jej celem jest rozwiązanie największych bolączek związanych z komunalną gospodarką odpadami, takich jak: drożyzna, solidarna odpowiedzialność mieszkańców bloków za niewłaściwą segregację odpadów.  Nie do końca się to udało. Wciąż brakuje bowiem najważniejszych przepisów, a mianowicie o rozszerzonej odpowiedzialności producentów. 

Czytaj w LEX: Gospodarowanie odpadami przez gminy po 1 stycznia 2022 r. >

- Nikt zmian dotyczących odpadów nie traktuje już poważnie. Jeszcze nie wdrożono do końca tych z 2019 r., a już wchodzą w życie kolejne. Moim zdaniem nie będą miały one większego wpływu na gospodarkę odpadami. Opłaty dalej będą rosły, a winę za ten fakt rządzący przerzucą oczywiście na samorządy - twierdzi Leszek Świętalski, ekspert ds. odpadów.

Biurowce i sklepy w komunalnym systemie

Nowe przepisy przewidują, że rada gminy będzie mogła podjąć uchwałę o objęciu nieruchomości niezamieszkanych, czyli biurowców, galerii handlowych czy restauracji - komunalnym systemem odbierania odpadów. Właściciele tych nieruchomości dostaną 60 dni od dnia publikacji uchwały na złożenie oświadczenia o wyłączeniu się z tego systemu.  Do takiego oświadczenia muszą dołączyć kopię umowy zawartą z firmą odbierającej  odpady. Jeżeli tego nie zrobią zostaną automatycznie objęci komunalnym systemem.

W ustawie podnosi się wysokość miesięcznej opłaty podstawowej z 19,19 zł za pojemnik 1100 litrów lub worek 110 l - na 25 zł.

Dotychczas panowała pełna dobrowolność, właściciele takich nieruchomości mogli przystąpić do komunalnego systemu, ale nie musieli.

Czytaj w LEX: Wójtowicz-Dawid Anna, Skoro jest tak dobrze, czemu jest tak źle? Finansowanie gospodarki odpadami przez gminy - wybrane zagadnienia >

- Obowiązujące do tej pory stawki były zbyt niskie i często nie pokrywały wszystkich kosztów. Z tego powodu wiele gmin zrezygnowało z objęcia swoim systemem tego typu nieruchomości. Panowała więc wolna amerykanka, a system był rozregulowany. Gminy nie mogły sprawdzić właścicieli nieruchomości niezamieszkanych, czy faktycznie segregują śmieci oraz czy mają podpisaną umowę z firmą na ich wywóz. Śmieci były więc podrzucane, albo trafiały na dzikie wysypiska – wyjaśnia Leszek Świętalski.

 

Segregacja na mniej pojemników

Gmina będzie mogła na całym swoim terenie lub części wprowadzić segregację odpadów na cztery frakcje, a nie jak dziś - na pięć. Wcześniej musi jednak uzyskać zgodę Ministerstwa Klimatu i Środowiska w formie bezterminowej decyzji administracyjnej. Nie będzie można też dowolnie mieszać odpadów, a jedynie te w worku zielonym i żółtym, czyli plastik z metalem i ze szkłem.

W opinii Macieja Kiełbusa, partnera w Dr Krystian Ziemski & Partners Kancelaria Prawna sp. k. w Poznaniu, rozwiązanie to będzie stosowane niezwykle rzadko. 

- Samorządy poniosły ogromne koszy związane z wprowadzeniem systemu segregacji na pięć frakcji. Chodzi nie tylko o zakup pojemników, ale i o edukację mieszkańców. I teraz miałby zmienić system? To byłoby nieopłacalne. Poza tym ministerstwo klimatu zapowiada, że wdroży obowiązkowe znakowanie opakowań kolorami tak, by ułatwić segregację na pięć frakcji – wyjaśnia. 

Przepis pozwalający zmniejszyć liczbę frakcji nie podoba się Leszkowi Świętalskiem – W całym kraju powinny obowiązywać takie same  zasady segregacji. Nie może być tak, że w jednej gminie będą cztery frakcje, w drugiej pięć. A tym samym to, co w jednej gminie będzie jeszcze dozwolone, w drugiej już nie i będą groziły wysokie kary. W ten sposób nigdy nie nauczymy  się  prawidłowo segregować śmieci –  twierdzi.  

Koniec płacenia za sąsiada, segregacja pod kontrolą

Samorządy mogą  wprowadzać w blokach mieszkalnych indywidualne rozliczanie opłat za wywóz śmieci. Chodzi o sprawdzenie, czy mieszkańcy prawidłowo segregują. W tym celu będą mogły podejmować uchwały. Natomiast wspólnoty i spółdzielnie mieszkaniowe muszą dostosować na swój koszt śmietniki i altany śmietnikowe. Dzięki temu mają zostać obniżone wysokie koszty wywozu odpadów  oraz zniknąć odpowiedzialność solidarna mieszkańców bloku za osoby, które nie przestrzegają selektywnej zbiórki odpadów.

Samorządowcy, zarządcy nieruchomości oraz prawnicy nie mają złudzeń, że propozycja się nie przyjmie.

- Nie sądzę, by wspólnoty i spółdzielnie masowo wprowadzały system indywidualnych rozliczeń. Po pierwsze, to kosztuje, a po drugie - takie pojemniki wymagają dodatkowych metrów, a tych często nie ma – tłumaczy Maciej Kiełbus. 

. - Indywidualne rozliczanie kosztuje. Musielibyśmy zatrudnić dodatkowe osoby, zakupić oprogramowanie. A to oznacza podwyżki opłat dla mieszkańców, a tego chcemy uniknąć. Od 1 stycznia 2021 r. opłaty u nas wzrosły już bowiem z 23 do 25 zł za osobę - mówi  Łukasz Machałowski, wiceburmistrz Przasnysza. 

Podobnie myśli Karolina Kiślo zarządzająca jedną ze wspólnot mieszkaniowych w Warszawie  - W każdym bloku  znajdzie się osoba, która nie segreguje odpadów. U nas jest podobnie. Oczywiście chętnie wprowadzilibyśmy indywidualny system, bo wtedy nie byłoby już zbiorowej odpowiedzialności, ale za co? Większość mieszkańców to emeryci, nie mają środków na tego rodzaju inwestycje - tłumaczy.  

Nowela narzuciła również samorządom maksymalną wysokość opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi, obliczaną na podstawie metody „od ilości zużytej wody”. Jest to 7,8 proc. dochodu rozporządzalnego na  jedną osobę ogółem za gospodarstwo domowe, tj. ok. 150 zł.  1 stycznia skończył się okres przejściowy na wprowadzenie tej zmiany. Coraz więcej samorządów przechodziło na ten systemu naliczania opłat. Niedawno dołączyła do nich Warszawa. Z tego powodu  w stolicy opłaty drastycznie wzrosły i wywołało to protesty społeczne, a jedna ze spółdzielni złożyła skargę do wojewódzkiego sądu administracyjnego. Ostatecznie w Warszawie odstąpiono na razie od tej metody. 

Ustawa przewiduje, że samorządowcy będą mogli  „dokładać” do rachunków za śmieci swoim mieszkańcom.  Maciej Kiełbus tłumaczy, że wiele samorządów już to robi. – W podejmowanych uchwałach, co do zasady, nie padają konkretne kwoty dopłat. Są to jedynie zgody na dopłaty. Na tej podstawie włodarze miast będą podejmować decyzje komu i ile dopłacić – dodaje. – Niestety uchwały te często błędnie są traktowane jako akty prawa miejscowego i publikowane w wojewódzkich dziennikach urzędowych, co nie ma umocowania w obowiązujących przepisach - kwituje.