W projekcie znalazł się zapis, że używać można niemal wszystkich paliw. W zamian określono maksymalną emisyjność urządzeń spalających węgiel czy drewno, która nie może przekroczyć 40 miligramów na metr sześcienny. Co to w praktyce oznacza? Będzie można korzystać z kominków i kotłów na węgiel pod warunkiem, że będą one posiadały certyfikat, świadczący o niskiej emisji paleniska.

Decyzję władz Małopolski krytykuje Krakowski Alarm Smogowy (KAS) i tłumaczy, że najnowszej generacji kotły węglowe uzyskują tak niski poziom emisji jedynie w warunkach laboratoryjnych, przy spalaniu dobrej jakości węgla. W warunkach rzeczywistych, przy spalaniu słabej jakości, emisja zanieczyszczeń będzie znacznie wyższa. Aktywiści KAS dodają, że zaproponowane przez polityków rozwiązania, to prawny bubel. „Ustawa Prawo ochrony środowiska nie daje Sejmikowi Województwa kompetencji do określenia emisyjności urządzeń dopuszczonych do użytku.” – czytamy na stronie KAS.

Sceptycznie do zapisów projektu uchwały odnoszą się też władze Krakowa i podkreślają, że stosowanie półśrodków nie doprowadzi do znaczącej poprawy jakości powietrza w Krakowie. Wicemarszałek Wojciech Kozak studzi emocje i podkreśla, że nie zapadły żadne wiążące decyzje w sprawie nowych przepisów - to dopiero projekt, który będzie konsultowany.
Krakowski Alarm Smogowy przypomina, że Kraków zajmuje niechlubne trzecie miejsce w rankingu najbardziej zanieczyszczonych miast Europy i tylko całkowity zakaz stosowania paliw stałych do ogrzewania domów i mieszkań może poprawić jakość powietrza w Krakowie.