– Systemy bezpośredniego wsparcia, które działają głównie na rynku energii odnawialnej, sprawdziły się ułatwiając rozwój OZE w modelach rynków nieprzystosowanych dla rozproszonej odnawialnej generacji – komentuje Iza Kielichowska, dyrektor ds. polityki energetycznej w Europie środkowej i wschodniej w GE.

Zdaniem ekspertki, zarówno system zielonych certyfikatów, jak i stałych taryf i tzw. zielonych premii, które są stosowane do wsparcia energetyki odnawialnej w poszczególnych krajach, może być skuteczny. – Pod warunkiem, że jest przewidywalny, kontrolowalny i minimalizuje ryzyka, czyli ogranicza np. możliwość zaistnienia nadpodaży, z którą w tej chwili się borykamy – mówi Agencji Informacyjnej Newseria Iza Kielichowska. Przytacza przykład Czech, które stosowały system stałych taryf, ale zostały ustalone na zbyt wysokim poziomie, a ten był zbyt wolno zmieniany przez administrację publiczną w odniesieniu do sytuacji na rynku. To doprowadziło do ogromnych nakładów inwestycyjnych w fotowoltaikę, przesadzonych w stosunku do potrzeb i możliwości tego kraju. Innym przykładem jest Białoruś, gdzie istnieje system stałych taryf, właściwie dla całego sektora energetycznego, również dla energii odnawialnej. Tylko że nie ma tam inwestycji, bo otoczenie ekonomiczne po prostu na to nie pozwala – wymienia ekspertka.

Resort gospodarki pracuje nad projektem ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE) mającym określić, jaki ma być model wsparcia dla tego rodzaju energetyki. Jednak zdaniem Izy Kielichowskiej, obecny system wsparcia wymaga tylko niewielkiej korekty – wprowadzenia mechanizmu eliminacji i zapobiegania nadpodaży, by skutecznie rozwijać najbardziej dojrzałe technologicznie nowe moce, tak potrzebne w perspektywie niedoborów energii elektrycznej już za 3-4 lata.