Katarzyna Buczkiewicz: Kierowana przez pana kancelaria reprezentowała syndyka przed sądem i doprowadziła do jego uniewinnienia. O co chodziło w tej sprawie?

Łukasz Chmielniak: Syndykowi masy upadłości postawiono dwa zarzuty. Pierwszy dotyczył tego, że syndyk nie dostarczył upadłemu korespondencji, która nie dotyczyła masy upadłości. Prokuratura twierdziła bowiem, że syndyk powinien taką korespondencję zawieźć/dostarczyć upadłemu, a nie tylko powiadomić go o tym, że taka korespondencja wpłynęła i wydać ją, jeśli upadły się po nie stawi. Drugi wątek sprawy dotyczył obowiązków nadzorcy sądowego, zarządcy i syndyka w kontekście prowadzenia przedsiębiorstwa upadłego. W tym przypadku prokuratura próbowała uzasadnić że nasz Klient powinien de facto prowadzić dalej biznes upadłego, a decyzja o sprzedaży przedsiębiorstwa stanowiła przestępstwo działania na niekorzyść firmy (art. 296 k.k.). Zarówno w pierwszym, jak również w drugim przypadku udało się wykazać całkowitą bezzasadność zarzutów.

Proces był z uwagą śledzony przez całe środowisko syndyków. Na czym polegał precedensowy charakter tej sprawy?

Sprawa była precedensowa w zasadzie z uwagi na upór prokuratura, który dokonywał błędnej interpretacji przepisu art. 176 ust. 2 prawa upadłościowego i prowadził postępowanie przygotowawcze w tym przedmiocie, a następnie wniósł do sądu akt oskarżenia. Na marginesie zaznaczę, że podczas postępowania przygotowawczego dwukrotnie składaliśmy wniosek o umorzenie postępowania, jednak prokurator prowadzący sprawę nie przychylił się do żadnego z nich. W konsekwencji doprowadziło to do długotrwałego i kosztownego procesu sądowego, naszym zdaniem zupełnie niepotrzebnie.

 


Ponieważ interpretacja przez prokuratora przepisu art. 176 ust. 2 prawa upadłościowego była delikatnie rzecz ujmując wadliwa sprawa wywołała poruszenie w środowisku syndyków, okazało się bowiem, że dotychczasowe ich postępowanie, polegające na informowaniu upadłych o tym, że do syndyka wpłynęła korespondencja niezwiązana z masą upadłości i wydawaniu tej korespondencji gdy upadły się po nią stawi, co było zgodne z brzmieniem art. 176 ust. 2 prawa upadłościowego, może w oczach organów ścigania okazać się działaniem przestępczym. W konsekwencji powyższa sprawa de facto doprowadziła do zmiany art. 176 ust. 2 prawa upadłościowego. Pośrednio doprowadziła też do ujednolicenia praktyki wdawania przez syndyków przesyłek, które nie dotyczą masy upadłości.

Zobacz wzór dokumentu w LEX: Zawiadomienie placówek pocztowych o ogłoszeniu upadłości >

Czytaj także: Rząd chce pełnej elektronizacji upadłości i restrukturyzacji, ale projekt wymaga dopracowania>>
 

Jak zatem zmienił się przepis art. 176 ust. 2 prawa upadłościowego?

Nowelizacja była nieco szersza, jednak wspomnę jedynie o tym fragmencie, który odnosił się do wydawania przesyłek upadłym. W brzmieniu przed nowelizacją, o której wspominałem, ustawodawca posługiwał się sformułowaniem "Syndyk wydaje upadłemu przesyłki pocztowe". Zwrot ten był błędnie interpretowany przez prokuratora. Uważał on bowiem, że słowo "wydaje" oznacza tyle co "doręcza". Ta interpretacja nie tylko w sensie językowym ale i systemowym była nieprawidłowa. Zmieniała bowiem syndyka w listonosza, co z oczywistych względów mija się z istotą aktywności syndyka w ramach postępowania upadłościowego. Obecne przepis, w tym fragmencie, brzmi: "Syndyk […] umożliwia upadłemu odebranie […] przesyłek". Ustawodawca w tym zakresie, dążył zatem do zniesienia wszelkich wątpliwości co do zakresu obowiązków syndyka.

Wspomniał pan, że sprawa wywołała poruszenie w środowisku syndyków. W jaki sposób  wpłynęła na ich postępowanie w ramach toczących się postępowań?

Syndycy zaczęli się po prostu obawiać się postawienia im zarzutów i, pomimo dość klarownie brzmiącego przepisu prawa, próbowali na wszelkie sposoby ułatwiać doręczanie przesyłek niedotyczących masy upadłym. Należy podkreślić, że w przypadku syndyków  postawienie zarzutów łączy się z zawieszeniem licencji, co z kolei oznacza brak możliwości zarobkowania. Syndycy byli więc postawieni w dość niezręcznej sytuacji. Nawiasem mówiąc jest to przykład tego, jakie skutki może nieść za sobą błędna praktyka organów ścigania. Oddziałuje ona nie tylko na podejrzanego ale wręcz doprowadza do nieprawidłowego ukształtowania wycinka sfery życia społecznego, w tym przypadku pewnego fragmentu obrotu gospodarczego oraz wymiaru sprawiedliwości. Proszę sobie wyobrazić sytuację, w której funkcjonariusze publiczni, którymi są  przecież syndycy, obawiają się stosować przepisy prawa z uwagi na błędną ich interpretację przez organy ścigania. To wyjątkowo naganne zjawisko. Owa obawa została zniesiona de facto dopiero przez nowelizację przepisu art. 176 ust. 2 prawa upadłościowego, zresztą niezbyt szczęśliwą pod kątem jego redakcji.

Co może w takiej sytuacji zrobić syndyk, który został błędnie oskarżony, w wyniku czego pozbawiony został możliwości zarobkowania?

Proces trwał dobrych kilka lat, co spowodowało niewątpliwe znaczący uszczerbek majątkowy dla naszego Klienta. Najważniejsze jest oczywiście to, że zarówno sąd pierwszej, jak i drugiej instancji przyznały nam rację, co doprowadziło do uniewinnienia i możliwości odwieszenia licencji syndyka. Celem wyrównania powstałego uszczerbku pozostaje roszczenie odszkodowawcze.

Łukasz Chmielniak, adwokat, partner zarządzający w Chmielniak Adwokaci, współautor Komentarza Praktycznego do nowelizacji 2019 Kodeksu Postępowania Karnego Wolters Kluwer